Topnieją szanse na grę Bena Simmonsa w tym sezonie
Fani Brooklyn Nets wciąż niecierpliwie czekają na debiut Bena Simmonsa w ich zespole. Niestety jednak najnowsze doniesienia nie poprawią im nastroju, albowiem rozgrywający wciąż daleki jest od powrotu na parkiet.
Kiedy wymiana Jamesa Hardena i Bena Simmonsa stała się faktem, na Brooklynie raczej panował optymizm. Rozgrywający miał jedynie popracować nad kondycją i formą fizyczną tak, aby jego ciało było jak najszybciej gotowe na obciążenia, jakie niosą ze sobą regularne występy. Pierwsze doniesienia zakładały przecież udział Bena w starciu z Philadelphią, które odbyło się 10 marca.
Z każdym kolejnym dniem jednak optymizm ten znacząco malał. Okazało się, że ból pleców Simmonsa, początkowo traktowany jako skutek powrotu do treningów, to coś poważniejszego. Wczoraj potwierdził to Steve Nash, przyznając na konferencji prasowej, iż Simmons zmaga się z przepukliną dysku.
Czy to oznacza, że nie zobaczymy Bena na boisku w tym sezonie? Na Brooklynie nie chcą tego jeszcze przesądzać:
„Ben zmagał się już z tym problemem w swojej karierze. Sam także przez to przechodziłem, lecz każdy taki uraz jest inny. Nigdy nie wiesz, jak twoje plecy zareagują na leczenie. Może to się okazać chwilową przerwą, a może długotrwałą kontuzją. Wciąż jednak pozostaję optymistą w sprawie jego występów dla nas w tym sezonie.”
Steve Nash
Jednakże jeszcze kilka dni temu ten sam Steve Nash przekazał dziennikarzom, że Simmons nie jest w stanie wykonywać absolutnie żadnych ćwiczeń. Do końca rozgrywek zostały niespełna trzy tygodnie. Ciężko zatem oczekiwać, iż rozgrywający, który wciąż nie jest w stanie trenować nawet 1vs1 tak szybko wróci do pełnej sprawności, aby odegrać jakąś większą rolę w tym sezonie, nawet jeśli Nets zajdą daleko.