To moment sezonu: Schenk z Anwilu do Trefla. „Bardzo dobrze dogadał się z Tabakiem”
Transfer Jakuba Schenka do Trefla Sopot był strzałem w dziesiątkę. Reprezentant Polski jest czołową postacią tego zespołu, wprowadzając go właśnie do wielkiego finału. Nasuwa się jednak pytanie: dlaczego Anwil go nie zostawił w składzie, kosztem Amira Bella, który słabo spisywał się na początku sezonu?
Zacznijmy od tego, że Jakub Schenk w sezonie 2023/2024 miał reprezentować barwy Legii Warszawa, z którą latem podpisał długoterminową umowę. Miał być jednym z kluczowych Polaków w rotacji Wojciecha Kamińskiego. Jego kontrakt nie wszedł jednak w życie. Schenk nie odpuścił i twardo walczył o swoją koszykarską przyszłość.
Schenk szukał nowego miejsca do pracy i treningów. Pomocną dłoń podali mu przedstawiciele włoskiego Basket Napoli (trenerem tam jest Igor Milicić). Kadrowicz przebywał w Italii kilka dni. Później pojawiła się opcja krótkoterminowego kontraktu w Anwilu Włocławek.
Trener Przemysław Frasunkiewicz był zwolennikiem tego pomysłu, by w ten sposób uzupełnić lukę po kontuzji Kamila Łączyńskiego (poruszał się wtedy o kulach). Ostatecznie strony związały się dwumiesięcznym kontraktem, co było sytuacją “win-win” dla obu stron.
Schenk w barwach Anwilu rozegrał dziewięć meczów (6 w PLK, 3 w FIBA Europe Cup). Włocławianie wygrali siedem z nich, a Polak miał swój wkład w grę drużyny. Wiemy, że został pozytywnie przyjęty przez kolegów z zespołu, którzy doceniali jego spryt i zaangażowanie na parkiecie. Kibice również entuzjastycznie wypowiadali się na temat jego gry i determinacji, podkreślając, że Schenk idealnie pasuje do „włocławskiego klimatu”. Do dzisiaj – co nie dziwi – żałują, że jego przygoda we Włocławku trwała tylko dwa miesiące.
We Włocławku nie zdecydowali się na przedłużenie jego kontraktu. Postawiono na duet wybrany przed rozpoczęciem sezonu: Łączyński – Bell. Z perspektywy czasu można śmiało powiedzieć, że to była błędna decyzja. Należało już wtedy rozstać się z Bellem i postawić na będącego w dobrej formie Schenka. Na tamtym etapie sezonu Polak wyglądał znacznie lepiej od Amerykanina, który długo dochodził do siebie po ciężkiej kontuzji nogi.
Dochodzą do nas sygnały, że Anwil nie miał wtedy jednak takich środków finansowych, by wykonać taki ruch. Może trzeba było jednak zaryzykować i postawić na gracza w formie, zwłaszcza, że dwa miesiące później pozyskano Tomasa Kyzlinka? Czech – pod względem mentalno-osobowościowym – nie był na takim samym poziomie co Schenk. Chodzi nam o determinację, upór i zaangażowanie. Polak dobrze pasował do defensywnej tożsamości Anwilu. Wspomniany Kyzlink (podobnie jak Dimec) – mówiąc delikatnie – zaburzył tę tożsamość.
Schenk – czego nie ukrywa – bardzo dobrze czuł się pod ręką trenera Frasunkiewicza. A sam szkoleniowiec doskonale zdawał sobie sprawę, że transfer Schenka do Sopotu może zmienić bieg wydarzeń w tym sezonie. I tak też się stało. Anwilu już nie ma, a Trefl właśnie szykuje się do gry w wielkim finale.
Warto dodać, że Schenk miał w listopadzie trzy oferty na stole: z Trefla, Arki i Czarnych. Najlepiej pod względem sportowym wyglądała opcja Trefla, który – zdaniem samego zawodnika – miał najwięcej szans na osiągnięcie sukcesu w tym sezonie. Sopocianie oferowali też pewną umowę na kolejne rozgrywki.
O kulisach transferu Jakuba Schenka do Trefla Sopot rozmawiamy z Tomaszem Kwiatkowskim, menedżerem do spraw sportowych w sopockim klubie.
– Jakub bardzo dojrzał jako zawodnik przez ostatnie lata. Udowodnił to w zeszłym sezonie, gdy poprowadził Czarnych Słupsk do fazy play-off. Pokazał charakter i jakość koszykarską. Kiedy stało się jasne, że Kuba Schenk nie zostanie w Anwilu Włocławek, to bardzo szybko skierowaliśmy się do jego agenta. Padła propozycja z naszej strony. Jeden dzień rozmów, a już później dogadywaliśmy warunki kontraktu. W międzyczasie trener odbył rozmowę z Kubą. Obie strony powiedziały, że chcą ze sobą pracować – mówi nam Tomasz Kwiatkowski.
– Zastanawiałem się, jak będzie wyglądała współpraca Kuby z trenerem Żanem Tabakiem. Wiemy, że są różne opinie na temat jego pracy i metod, ale mogę zaznaczyć, że to trener ekstremalnie wymagający i uczciwy. Pod tym względem zawodnicy go bardzo szanują. Nakreśla bardzo jasne reguły gry, w ramach których można się poruszać. Jest bardzo konsekwentny. Zawodnicy chcą wiedzieć, co mogą, a czego nie mogą. Okazało się, że obaj bardzo dobrze się ze sobą dogadali. To działa – dodaje z uśmiechem na twarzy.
Transfer Jakuba Schenka do Trefla Sopot był strzałem w dziesiątkę. Reprezentant Polski jest czołową postacią tego zespołu, wprowadzając go właśnie do wielkiego finału. Sam Trefl ma właśnie twarz Schenka. Jaka to twarz? Agresywna, zadziorna, zespołowa i dążąca do sukcesu za wszelką cenę. Czasami też irytująca, bo Schenk lubi podyskutować, wejść w trash-talking czy nawet odpyskować. Jedno jest pewne: rywale nie mają z nim łatwo.
– Na początku sezonu mieliśmy problemy z organizacją gry. Potrzebowaliśmy impulsu w postaci zawodnika, który pomoże w tym elemencie, ale doda nam też trochę energii. To był impuls, który pozwolił się nam wtedy odbić. To cały czas trwa – zaznacza Tomasz Kwiatkowski.
Trefl Sopot pokonał WKS Śląsk Wrocław 81:77 w Hali Orbita, a całą rywalizację półfinałową wygrał 3:1. Sopocian do zwycięstwa w tym ostatnim meczu poprowadził wspomniany Jakub Schenk, który zdobył 29 punktów, rozgrywając kapitalną partię.