Szkoda mi Bena Simmonsa

Szkoda mi Bena Simmonsa

Szkoda mi Bena Simmonsa
Photo by Elsa/Getty Images

Ben Simmons po długim roku przerwy, za którą stało kilka różnych powodów, zadebiutował już w barwach nowego zespołu. Dla Nets zagrał w preseason 3 mecze, w których wypadł… Całkiem nieźle. Wyglądał jak dawny Ben Simmons, ze wszystkimi tego wadami jak i zaletami, o których tak łatwo czasem zapomnieć. Czy tego chcemy czy nie, media kreują naszą świadomość i poglądy na wszelkie tematy. Także na temat tego, jak dobrym koszykarzem jest Ben Simmons. Media z kolei działają tak, że choćby nie wiem jak dobre trzy mecze zagrał, zawsze na wierzch przebije się wiralowy filmik, na którym w czasie spotkania w parku z fanami, Simmons od niechcenia sadzi air-ball z bliskiego półdystansu:

Oczywiście, że ten filmik obiegł cały internet i stał się memem. Niestety, problemy rzutowe Bena Simmonsa, jego fatalna rzutowa decyzyjność (a właściwie jej brak), przylgnęły jako niemożliwa już do odklejenia łatka. Ben Simmons wspomina o tym w ostatniej rozmowie z Nickiem Friedellem z ESPN:

„To zdarza mi się cały czas. I nigdy się k***a nie kończy. Czasem ma tego już serdecznie dość, ale potem myślę sobie: Ok, jestem Benem Simmonsem, wiesz co? To się wiąże z byciem teraz Benem Simmonsem.”

[…]

„No a tymczasem z 10 innych gości nie trafiło w obręcz przynajmniej kilku rzutów. No więc ludzie znajdą sobie jeden klip i spróbują coś do niego dorobić – Ben Simmons nie umie tego, nie umie tamtego. No weź, serio myślisz, że nie trafiam w obręcz każdego rzutu, jaki oddaję? To nie jest prawda. Ale tak to już jest, musisz mieć twardą skórę, zdaję sobie z tego sprawę. Nie mogę brać wszystkiego osobiście. To [tylko] media społecznościowe.”

– Ben Simmons

To prawda, nie zawsze rzuty Bena Simmonsa kończą się air-ballami:

Trochę wyjdę z newsowej narracji i napiszę Wam coś od siebie. Bardzo niepokojąco odczytuję rozmowę Simmonsa z Friedellem. Naprawdę dobrze mu życzę, jestem dużym fanem jego defensywnego talentu i przeglądu parkietu zawartego w ciele o takich warunkach fizycznych. Jego mental jawi się jednak jako tykająca bomba.

Przypomnijmy, że Simmons opuścił właściwie rok grania w koszykówkę, a powodów było kilka. Początkowo odsunął się od zespołu przy okazji 'włoskiego strajku’ na treningach Sixers, w których ewidentnie nie chciał uczestniczyć. Powodem miała być jego zepsuta z trenerem i Joelem Embiidem relacja po bardzo nieudanej serii Playoffowej. Jedynym sposobem na rozwiązanie problemu było odsunięcie go od drużyny i znalezienie transferu. Po tym, jak trafił do Nets, nie zadebiutował z powodu problemów z kręgosłupem. Gdzieś jednak umyka nam fakt, że ostatecznie okazało się, że powodem wycofania Bena Simmonsa były jego problemy natury psychicznej. Chłopak po prostu nie dźwignął tego wszystkiego, co się wokół niego dzieje. Szczerze mówiąc, wcale mu się nie dziwię.

W przytoczonej rozmowie dla ESPN Simmons stwierdził, że nagonka środowiska kibiców NBA jest swego rodzaju… wyrazem szacunku dla jego możliwości:

„To dlatego, że ludzie wiedzą co potrafię. Do czego jestem zdolny. Wierzę, że tak właśnie jest. Gdybym był osobą, która nie jest zdolna do pewnych rzeczy, to nie sądzę, żeby ludzie tak mi dopiekali. Nie mam z tym problemu, w jakiś sposób mnie to motywuje. Oczywiście, czasem to więcej, niż ktokolwiek mógłby znieść, ale patrzę na to w pewnym sensie jak na swego rodzaju wyraz szacunku.”

– Ben Simmons

To fakt – słaby koszykarz grający słabo nie spotkałby się z taką reakcją internetu. Słabych koszykarzy grających słabo w kosza są na świecie miliony. Mimo wszystko jednak jest to dość pokrętna logika, a Simmons stwierdzający w jednej rozmowie, że ma tego serdecznie dość, ale jednocześnie go to motywuje, ale jednocześnie nie bierze tego osobiście…

Ja gościowi szczerze współczuje. Ktoś będzie gotów napisać, że kiedyś koszykarze byli twardzi i mieli gdzieś opinię publiczną, ale przyznajmy szczerze: media społecznościowe to jest absolutny game-changer. Kiedyś wystarczyło nie otworzyć gazety/nie włączyć telewizora, tylko posiedzieć sobie w ogródku, żeby nie mieć pojęcia o tym, co sądzi o Tobie świat. Dziś mamy w rękach telefon z dostępem do internetu praktycznie 24/7. To, jak intensywnie głowa Bena Simmonsa musi być w takich warunkach atakowana negatywnymi bodźcami jest dla nas, ludzi nie będących na świeczniku, właściwie niewyobrażalne.

Żeby nie było wątpliwości – słaby mental jest czynnikiem wpływającym na jakość koszykarza. Odporność psychiczna to czynnik taki sam jak odporność na fizyczne kontuzje. Lęk przed air-ballem sprawiający, że Simmons nie potrafi zdecydować się na rzut sprawia, że jest on znacznie słabszym koszykarzem, niż mógłby być. Koszykarski punkt widzenia jest tutaj bezwzględny. Jednak tak zupełnie po ludzku, nie potrafię mu nie współczuć tego psychicznego ciężaru. Gdybym mógł wziąć jego nieprzyzwoicie dużą kasę, którą zarabia za bycie koszykarzem ale razem z nią przyjąć tę całą medialną otoczkę, to dwa razy bym się zastanowił.