Stephen Curry najlepszym strzelcem w historii Golden State Warriors
Jedno spotkanie zostało dzisiejszej nocy przełożone. Tym razem nie z powodu koronawirusa, lecz za sprawą śmierci jednego z obywateli Minnesoty w starciu z policją. Pozostałe mecze rozegrano jednak zgodnie z planem, dzięki czemu byliśmy świadkami historii.
Chicago Bulls nie dali rady pokonać Memphis Grizzlies, gdzie nowy rekord w ilości double-double z rzędu (15) ustanowił dzisiaj Jonas Valanciunas (26/14). Samo spotkanie było wyrównane do ostatniej kwarty w której Grizzlies odjechali Bulls wygrywając w ostateczności 101-90:
Luka Doncic zdobył 32 punkty, popisując się nieco na rozgrzewce:
Jednakże w starciu z Philadelphią 76ers było to zdecydowanie za mało. Głównie z powodu kapitalnego występu Joela Embiida. Środkowy Sixers zdobył 36 pkt i 7 zb w zaledwie 26 minut gry, dominując Mavericks całkowicie:
Sacramento Kings za sprawą świetnego De’Arona Foxa (43/6/6) gonili Pelicans przez całą drugą połowę.
Niestety jednak, Królowie nie dali rady duetowi Brandon Ingram (34/7) i Zion Williamson (30 pkt) przegrywając 110-117:
33 pkt Bojana Bogdanovica i 42 pkt Donovana Mitchella nie wystarczyły, choć obrońca Utah naprawdę efektownie kręcił momentami obroną Czarodziejów:
Washington Wizards przerwali serię 24 zwycięstw u siebie Jazzmanów wygrywając 125-121, w czym nieodzowna była postawa liderów. Bradley Beal zakończył mecz z 34 pkt a Russell Westbrook zaliczył kolejne triple-double (25/14/14):
Prawdziwą strzelnicę oglądaliśmy w meczu Phoenix Suns z Houston Rockets. Słońca wyrównały rekord NBA w ilości celnych trójek w połowie (18), ustanowiły nowy klubowy rekord w tej kategorii (25), a łączna suma 42 celnych trójek to jedna mniej od rekordu NBA. Mecz wygrali lepiej dysponowani zza łuku Suns 126-120:
Wczoraj San Antonio Spurs w ostatnich sekundach pokonali Dallas Mavericks. Dzisiaj już do przerwy prowadzili 23 punktami bez problemu ogrywając finalnie Orlando Magic 120-97:
New York Knicks okazali się znacznie trudniejszym rywalem dla LA Lakers niż Brooklyn Nets przed kilkoma dniami. Nowojorczycy zaprezentowali twardą zespołową obronę z którą Jeziorowcy mieli duże problemy. W ataku natomiast wszystko opierało się na Juliusie Randle (34/10), dzięki któremu NYK wygrali 111-96:
Mimo wszystko Alex Caruso i Talen Horton-Tucker dali fanom LAL pewne powody do radości:
Na koniec Stephen Curry, który jest nie z tej ziemi! Rozgrywającemu brakowało przed meczem zaledwie 19 punktów do prześcignięcia Wilta Chamberlaina na liście najlepszych strzelców w historii klubu. Steph dokonał tego już w pierwszej kwarcie:
To mu jednak nie wystarczyło – w całym meczu zdobył aż 53 punkty na 58% skuteczności z gry dając Warriors ważne zwycięstwo nad Nuggets. Jeśli pisać historię to właśnie w takim stylu:
Niestety, bardzo złe informacje przyniosło to spotkanie fanom Nuggets, albowiem z gry z poważnie wyglądającą kontuzją wypadł Jamal Murray.