Starcie Bucks z Sixers – 45 punktów Giannisa, triple double Embiida

Starcie Bucks z Sixers – 45 punktów Giannisa, triple double Embiida

Po nocy na 12 meczów, NBA serwuje nam noc na 3 mecze – starcie Bucks z Sixers i pojedynek Giannisa z Embiidem był jednak tak rewelacyjny, że emocjami mógł obdzielić spokojnie ze 12 innych spotkań!


Bucks (59-20) – Sixers (49-30) – 128:122
Cavs (19-60) – Kings (39-40) – 104:117
Warriors (54-24) – Lakers (35-44) – 108:90


Dziś można to już chyba powiedzieć – pojedynek Sixers z Bucks może być najlepszym, co spotka nas w Playoffach, a przynajmniej po wschodniej stronie NBA. Dzisiejsze ich starcie było bardzo widowiskowe, co na tym etapie sezonu nie zdarza się często. Milwaukee wygrało po świetnej końcówce – jeszcze na 2 minuty do końca przegrywali 114:118, ale George Hill trafił trzy kolejne rzuty, \wyprowadzając zespół na prowadzenie 121:119. Mecz przyieczętowała kolejne akcja – Joel Embiid został zablokowany przez Giannisa Antetokounmpo, który następnie podaniem otworzył drogę do kosza Sterlingowi Brownowi.

Ten blok jest esencją meczu – był to piękny pojedynek Giannisa z Joelem. Zwycięsko wyszedł z niego Greek Freak, zdobywając 45 punktów, 13 zbiórek, 6 asyst i 5 bloków, w tym aż 4 na Joelu Embiidzie! Center Sixers nie pozostał dłużny, również rozgrywając genialny mecz na 34 punkty, 13 zbiórek, 13 asyst i 3 bloki. To był pojedynek, który po prostu musicie obejrzeć – jeśli nie w całości, to choćby na skrócie:

https://www.youtube.com/watch?v=gwR_kYekVJA

źródło:YouTube/FreeDawkins

Mecz okazał się rewelacyjnym i wyrównanym do samego końca widowiskiem, nawet pomimo pewnych braków kadrowych z obu stron. Dla Sixers nie zagrał dziś Jimmy Butler z powodu bólu pleców. Po stronie Bucks nie zagrali kontuzjowani gracze jak Brogdon czy Mirotic, ale pełnego dystansu nie rozegrał też Eric Bledsoe, który został wyrzucony z boiska za sprzeczkę z Embiidem już po dwóch minutach meczu:

https://twitter.com/OfclSportsNews/status/1113977973881876480

Nie jest jednak tak, że tylko Giannis i Embiid przyczynili się do czegoś w tym meczu. George Hill, poza trafieniem trzech kluczowych rzutów w końcówce, uzbierał łącznie 20 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst wchodząc z ławki rezerwowych i zastępując wyrzuconego Erica Bledsoe. Khris Middleton natomiast dorzucił 22 punkty. Sporo punktów dorzuciłby też może Brook Lopez, gdyby nie trafił zaledwie 1/7 za trzy. W barwach Philly dobrą robotę wykonał też JJ Redick, zdobywając 29 punktów po trafieniu 5/9 rzutów z dystansu, a Mike Scott dorzucił 22 oczka. Tobias Harris nie był dziś skuteczny, trafiając 6/15 z gry i zdobywając 13 punktów, a Ben Simmons nie skupiał się na rzucaniu i skończył z dorobkiem 6 punktów, 4 zbiórek i 13 asyst.


Warriors wygrali z Lakers, de facto ustalając wynik już w pierwszej kwarcie, wygrywając ją wynikiem 39:12. Jak słabo zagrali Jeziorowcy, że zgarnęli takie bęcki od mistrzów? Sprawdźmy. Steph Curry w 30 minut zdobył 7 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst, trafiając 3/14 rzutów z gry, w tym 1/9 z dystansu. Klay Thompson zdobył 11 oczek, trafiając 3/11 z gry, w tym 3/7 za trzy. Kevin Durant oddał tylko 7 rzutów, kończąc z dorobkiem 15 punktów, 6 zbiórek i 8 asyst. Jako tako spisał się jedynie DeMarcus Cousins, zdobywając 21 punktów i 10 zbiórek, bez ani jednej straty i tylko z jednym faulem na koncie.

Najlepszym strzelcem Lakers był wchodzący z ławki Johnathan Williams, który uzbierał 17 punktów i 13 zbiórek. Kolejne 13 punktów i 6 zbiórek należy do Moritza Wagnera. Rajon Rondo dorzucił 12 oczek, a Alex Caruso taki o to piękny wsad:

Lakers trafili 35% rzutów z gry i 21% rzutów z dystansu – nie można powiedzieć, żeby był to najpiękniejszy mecz pod słońcem, chociaż kilka akcji mogło się podobać. Nie mniej jednak jest to idealny wyznacznik tego, czym jest ostatni tydzień sezonu. Pamiętacie świąteczne starcie Lakers z Warriors? Najpewniej pamiętacie. O tym meczu pojutrze zapomnicie.


Kings rozprawili się na własnym parkiecie z Cavaliers dosyć swobodnie, po bardzo dobrym meczu Buddy Hielda na 23 punkty i 5/11 celnych rzutów za trzy. Kiedy spojrzeć na statystyki, wgląda to ciekawie – Cavs byli skuteczniejsi (54% – 49%), również w rzutach z dystansu (44% – 36%), oraz zdominowali walkę na deskach (50:36). Tym, co ich pogrążyło, były straty. Cavs aż 20 razy tracili piłkę, z czego 12 sytuacji to przechwyty rywala. Mobilni i wybiegani Kings byli w stanie przekuć wszystkie te niedokładności Kawalerzystów na aż 27 punktów.

Bogdan Bogdanovic ku zaskoczeniu wszedł z ławki, ale zdobył 18 punktów, będąc drugim najlepszym strzelcem zespołu. De’Aaron Fox zdobył 16 punktów i 10 asyst, a Marvin Bagley III 15 punktów i 8 zbiórek. Nie popisał się Harrison Barnes, trafiając zaledwie 3/10 rzutów z gry. Dla Cavs 22 punkty zdobył wchodzący z ławki Jordan Clarkson. Kolejne 19 dorzucił Collin Sexton.

Był w tym meczu jeden emocjonujący moment. Corey Brewer spadł po wsadzie na plecy w taki sposób, że przez chwilę można było sądzić, że umarł na miejscu. Na szczęście zupełnie nic mu się jednak nie stało: