Słaby występ Trefla. „Nie da się tak wygrać ze Śląskiem”
Śląsk Wrocław podniósł się po dwóch bardzo słabych meczach w Ergo Arenie i pokonał Trefla Sopot 76:70 w Hali Stulecia. Sopocianie nie ukrywają, że zagrali bardzo słabe spotkanie, popełniając bardzo dużą liczbę prostych błędów.
Trudno jest wygrać mecz, jeśli ma się tyle strat. W obronie nie było najgorzej, ale trudno marzyć o zwycięstwie, jeśli popełnia się tak dużo błędów w ataku. Myślę, że stać nas na dużo lepszą grę – mówi Jarosław Zyskowski, kapitan Trefla Sopot.
Sopocianie mieli w tym meczu zaledwie 10 asyst przy aż 16 stratach. To fatalny wskaźnik. Statystycy z “Puls Basketu” wyliczyli, że Trefl nie miał takiego spotkania od ponad roku. Po raz ostatni miał miejsce 10 kwietnia 2023 roku. Wtedy sopocianie grali… ze Śląskiem Wrocław (porażka 67:71).
Jeśli nie zatrzymasz Śląska w grze 1vs.1 i w kontrataku, to nie jesteś w stanie z nimi wygrać meczu – nie ukrywa Żan Tabak, trener Trefla Sopot.
Świetnie po stronie Śląska wypadł duet Daniel Gołębiowski – Jakub Nizioł, który zdobył 29 punktów. Ten pierwszy dał mocny impuls w trzeciej kwarcie, gdy trafił trzy rzuty z dystansu.
Zrobił tę przewagę w trzeciej kwarcie. Daniel dał mega impuls. Do tego dołączyli się kibice, którzy dali extra energię. Po drugiej „trójce” zmieniliśmy obronę na Gołębiowskim. Zrobiła się spora przewaga, ale wróciliśmy do tego meczu – wyjaśnia kapitan Trefla.
Sopocianie – mimo słabej gry – zbliżyli się w końcówce meczu do Śląska na odległość trzech punktów. Najpierw jednak Geoffrey Groselle spudłował dwa rzuty wolne, a po chwili Andy Van Vliet nie trafił z dystansu. W odpowiedzi Jakub Nizioł trafił “trójkę” i zamknął spotkanie.
Była nadzieja na korzystny wynik, gdy mieliśmy tylko trzy punkty mniej od rywali. Mieliśmy rzut za trzy, ale nie trafiliśmy. Trzeba pamiętać, że cały czas goniliśmy, a to zawsze kosztuje sporo sił. Nie udało się. Gratulacje dla Śląska, ale w poniedziałek mamy kolejną szansę. Seria z MKS-em miała podobny przebieg. Wierzę, że podobnie się zakończy – zaznacza Zyskowski.
Dla kapitana Trefla to sentymentalny powrót do Wrocławia. Kiedyś gdy jego ojciec święcił wielkie triumfy w legendarnej Hali Stulecia we Wrocławiu, młody Jarosław siedział na trybunach i oklaskiwał jego występy. Teraz nastąpiła zamiana ról.
To jest hala, do której chodziłem za czasów dzieciństwa. Mam ogromny sentyment. Uwielbiam grać we Wrocławiu. To moje rodzinne miasto – nie ukrywa Polak.