ROSJA POKONANA! ĆWIERĆFINAŁ JUŻ PRAWIE NASZ!

ROSJA POKONANA! ĆWIERĆFINAŁ JUŻ PRAWIE NASZ!

Co za emocje! Udało się! Polska pokonuje Rosję 79:74 i jest już jedną nogą w ćwierćfinale Koszykarskich Mistrzostw Świata!

Co tu dużo mówić, początek nie był obiecujący – dużo strat, mnóstwo pudeł i brak pomysłu na grę w ataku. Na dodatek szybcy i silni Rosjanie, którzy świetnie radzili sobie na atakowanej desce. Przegrana pierwsza kwarta nie była żadnym zaskoczeniem – przegrywaliśmy wszystkie jak do tej pory na tych mistrzostwach. Problem polegał na tym, że tym razem styl nie napawał optymizmem. Rosjanie bardzo długimi fragmentami kryli nas strefą, z czym ewidentnie nie potrafiliśmy sobie poradzić. Ruch bez piłki był bardzo szczątkowy – widać, że nie ma dużego ogrania przeciwko tak zorganizowanej defensywie. Najlepszym remedium na strefę są trójki – te jednak nie chciały wpadać do kosza – w pierwszej połowie nasza skuteczność w tym elemencie wyniosła 1/8.

Jak zwykle w każdym miejscu na boisku dawał z siebie wszystko Mateusz Ponitka, ale nie zawsze przekładało się to na punkty. Zbierał, bronił ,wchodził pod kosz, ale wciąż duża część naszych akcji kończyła się stratą bądź pudłem. W drugiej kwarcie kilka akcji sam na sam wygrał AJ Slaughter i dzięki tym punktom udało się utrzymać w meczu, bo atak pozycyjny dużymi fragmentami nie istniał. Koniec końców jednak nie był to dobry mecz Slaughtera – zdobył 8 punktów, trafił tylko 3/15 rzutów z gry, w tym 1/7 z dystansu i bardzo często jego decyzje pozostawiały wiele do życzenia:

Jego jedyna trójka wpadła jednak w ważnym momencie – ani razu nie daliśmy Rosjanom odjechać na kilkanaście punktów, a z przebiegu gry wynikało, że nasi rywale powinni dosyć wysoko prowadzić. Tym, co utrzymało nas przy życiu były też rzuty wolne – pobiliśmy rekord, trafiając w całym meczu aż 35/38 prób z linii, co daje 92% skuteczności. Niech też ilość prób świadczy o widowiskowości meczu, a raczej jej braku. Do czasu.

Mamy szczęście, że w Polsce urodził się Mateusz Ponitka – pod koniec połowy zagrał udany wjazd pod kosz, wymusił faul ofensywny rywala, a na dodatek równo z syreną trafił ten rzut:

W całym meczu Ponitka zdobył 14 punktów, 9 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty – jego słaba skuteczność 2/8 z gry została zniwelowana dyspozycją na linii – 9/9.

W drugiej połowie gra wyglądała lepiej – trzecia kwarta stała pod znakiem utrzymania kilku punktowej straty, udało się w dalszym ciągu nie dać Rosjanom odjechać. To, co zaczęło się dziać w czwartej kwarcie to jednak prawdopodobnie najjaśniejsza karta w historii polskiej koszykówki.

Dwa słowa: Łukasz Koszarek. jedną trójkę, na przełamanie, trafił już w trzeciej kwarcie. Drugą trafił w czwartej – był gorący:

 

W cały meczu nasz blond-weteran zdobył 6 punktów i 4 asysty, co wydaje się skromnym dorobkiem, ale jego obecność na parkiecie w końcówce była absolutnie kluczowa. Z całym szacunkiem do umiejętności AJ Slaughtera, ale obecność prawdziwego rozgrywającego była tym, czego ta ekipa potrzebowała, a co trener Mike Taylor wyczuł i zapewnił. Niech sama za siebie mówi ta akcja:


Ten efektowny wsad doprowadził nas do remisu, a trója Adama Waczyńskiego wyprowadziła nas na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie.Następnie trafienie Wacy za dwa z faulem, akcja dwa plus jeden – nasz kapitan okazał się naszym najlepszym strzelcem w tym meczu – zdobył 18 punktów, nawet pomimo słabej skuteczności 1/5 z dystansu. Trafił jednak aż 9/10 rzutów wolnych.

Rosjanie już w początkowej fazie czwartej kwarty mieli problemy z faulami, jednak łatwo nam meczu nie oddali. Wciąż dominowali w strefie podkoszowej, zbierając więcej piłek i wypracowując sobie nieco lepsze pozycje. Niestety, doszło do pechowego zderzenia głowami Mateusza Ponitki i Adama Hrycaniuka – mocno krwawiący Mateusz musiał opuścić parkiet by opatrzyć krwawienie, co zabrało nam go z gry na dłuższy moment.

Rosjanie doprowadzili w tym czasie do remisu, jednak swój moment miał w tej chwili Damian Kulig – trafił oba wolne, zebrał piłkę w ataku, walka była ostra, gra wyglądała zgoła inaczej niż w pierwszych trzech kwartach. Pojawiła się koncentracja, ruch bez piłki. Rzuty wolne dostawaliśmy praktycznie co akcję – na tym etapie meczu i przy tej skuteczności okazało się to zbawienne.

Mateusz Ponitka wrócił na plac gry i robił takie rzeczy:

Rosjanie jeszcze postraszyli – Mikhail Kulagin miał świetny dzień na dystansie – trafił łącznie 5/12 rzutów z dystansu, w tym trójkę z dziewiątego metra na 73:71.

Udało się jednak zachować zimną krew. Adam Hrycaniuk trafił trudny rzut spod kosza, a podwojony na własnej połowie Mateusz Ponitka dokładnie wiedział co ma robić – znalazł Aarona Cela pod koszem rywali, niepilnowanego – ten trafił spod obręczy i właściwie zamknął tym samym mecz na 31 sekund przed końcem, ustanawiając wynik 77:71. Pozwoliliśmy jeszcze rywalom na rzut z gry i rzuty wolne, ale czasu było zbyt mało – UDAŁO SIĘ!

Awans do czołowej ósemki jest już praktycznie nasz – żeby się to nie udało, Wenezuela musi wygrać o 14:00 z Argentyną, my musimy przegrać z Argentyną w niedzielę, a Rosja musi przegrać z Wenezuelą w niedzielę – na dodatek zgadzać musiałby się bilans małych punktów. To mało prawdopodobny scenariusz – nie wydarzy się on na pewno, jeśli dziś Argentyna wygra z Wenezuelą. Trzymamy kciuki za Argentyńczyków! mamy nadzieję, że pamiętają o święcie, które ustanowili w 1995 roku. Od ponad 20 lat w Argentynie 8. czerwca obchodzi się Dzień Polaka 😉