Przemysław Frasunkiewicz: 50 procent szans na 1. miejsce
– Nie wiem, kiedy do gry wróci Kalif Young. Grę Zigi Dimca oceniam tak samo jak przed nieobecnością Kalifa. On robi swoje na parkiecie. Możemy na niego liczyć – mówi Przemysław Frasunkiewicz, trener Anwilu Włocławek.
Icon Sea Czarni Słupsk jeszcze pod koniec trzeciej kwarty prowadzili w Hali Mistrzów z Anwilem Włocławek 53:47, ale finalnie ze zwycięstwa cieszyli się gospodarze, którzy wygrali 75:60. Słupszczanie w ostatniej odsłonie zdobyli… siedem punktów. Anwil wskoczył na wyższe obroty i pozbawił rywalom szans na końcowe zwycięstwo. Była to 21. wygrana włocławian w tym sezonie.
– Od początku meczu broniliśmy przyzwoicie, ale brakowało nam rytmu w ataku. Nie mogliśmy za bardzo trafić do kosza. Dopiero w czwartej kwarcie zagraliśmy trochę prościej, rozszerzyliśmy swoją grę w ataku. To przyniosło efekt. Jestem zadowolony, że byliśmy zaangażowani, mimo bardzo ostatnio napiętego terminarza. Nie było to piękne spotkanie, ale kolekcjonujemy zwycięstwa – komentuje Przemysław Frasunkiewicz.
Włocławianie tego dnia mogli liczyć na świetną dyspozycję Zigi Dimca, który zdobył 16 punktów (5/6 z gry, 6/10 za jeden punkt). Słoweniec wskoczył do pierwszej piątki pod nieobecność Kalifa Younga (Kanadyjczyka nie ma od trzech meczów w składzie – Anwil wygrał wszystkie mecze) i dobrze wywiązuje się z roli podstawowego środkowego. W niedzielę wymusił aż jedenaście przewinień na rywalach.
– Dla mnie nie ma to różnicy, czy gram w pierwszej piątce czy jestem rezerwowym. Wychodzę i robię swoje. Akceptuję każdą rolę w zespole. Nie ma znaczenia, czy zagram pięć czy dwadzieścia minut – podkreśla Słoweniec.
– Young? Nie wiem, kiedy wróci do gry. Grę Zigi Dimca oceniam tak samo jak wcześniej. On wychodzi na parkiet i robi swoje. Zawsze możemy na niego liczyć. To gracz zespołowy, który chce wygrywać. Może zagrać 40 minut, a może zagrać sześć minut. To jest bardzo istotne – komentuje Przemysław Frasunkiewicz.
Anwil Włocławek – po klęsce w meczu z Zastalem – wygrał trzy kolejne spotkania, wracając na dobre tory. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza pokonali Dziki Warszawa, Śląsk Wrocław i Czarnych Słupsk.
– Tymi trzynastoma zwycięstwami na początku mocno napompowaliśmy balonik. Optyka była taka, że jesteśmy superbohaterami. Prawda jest taka, że każdy w wadze ciężkiej może dostać cios i paść na deski. Taki cios dostaliśmy z Zastalem. Podnieśliśmy się, ale jestem daleki od hurraoptymizmu. Sezon jest długi i wszystko faluje – zaznacza Przemysław Frasunkiewicz.
Anwil Włocławek w ostatnich czterech kolejkach aż trzy razy zagra na wyjeździe: z PGE Spójnią, Arged Bm Stalą i Legią. W ostatniej rundzie zmierzy się u siebie z Twardymi Piernikami. W tym momencie włocławianie mają dwa zwycięstwa więcej od Trefla Sopot (i lepszy bilans w bezpośrednich meczach).
– Szanse na 1. miejsce? Oceniam je na 50 procent. Jedziemy do Stargardu, gdzie zawsze gra się ciężko. Tam jest wymagający rywal. Później kolejne trudne mecze i derby na koniec. 50 procent na 1. miejsce – zaznacza trener Anwilu Włocławek.