Projekt „Rajon Rondo w Clippers” jest głebszy, niż mogłoby się wydawać

Projekt „Rajon Rondo w Clippers” jest głebszy, niż mogłoby się wydawać

Projekt „Rajon Rondo w Clippers” jest głebszy, niż mogłoby się wydawać
Photo by Katelyn Mulcahy/Getty Images

Za nami derby Los Angeles. Może nie tak ekscytujące, jakbyśmy sobie tego życzyli – w końcu nie zagrał LeBron, Davis, ani Drummond – ale nie oznacza to, że nie niosą za sobą żadnej historii. Za jedną z nich można uznać przedłużającą się passę przewagi Clippers nad ich lokalnymi rywalami. Tym meczem zapewnili sobie wygraną w bezpośrednich starciach w sezonie regularnym (w bieżących rozgrywkach Clippers mają bilans 2-0 przeciwko Lakers, a został im jeden mecz przeciwko sobie). Nie przegrali zresztą z LAL rywalizacji w sezonie regularnym od sezonu 2012/13 włącznie. W tym czasie mają z Jeziorowcami bilans 27-7. Można o tym myśleć w kontekście ewentualnej serii playoffowej.

Drugą historią, bardziej namacalną, był debiut w barwach Clippers Rajona Rondo. Doświadczony rozgrywający został pozyskany w czasie trade deadline z Hawks i po 10 dniach w końcu wyszedł na parkiet. Efekt nie był powalający – przynajmniej statystycznie. W przeciągu 12 minut spędzonych na parkiecie zdobył 2 punkty (1/3 z gry), 1 zbiórkę, 3 asysty, 2 przechwyty, 4 straty i 4 faule. Wyglądał jak zawodnik, który nie grał od dwóch tygodni w koszykówkę. Czy wyglądał, jakby nigdy nie grał z tą konkretną grupą? Może trochę. Ten boiskowy debiut to jednak wierzchołek przysłowiowej góry lodowej, którą jest projekt „Rajon Rondo w Clippers”.

YT/Bllen

35-letni weteran jest z zespołem już od ponad tygodnia. To czas na poznanie szatni, poznanie nowych kolegów. To bardzo ważne, bo bardzo mocno zwraca się uwagę na to, że Rondo będzie dużym wsparciem także poza parkietem.

„Rondo to lider. Wiesz, rozgrywający, prawdziwy lider. Zamierzamy się go słuchać. Patrzę na niego jak na lidera, lidera tej grupy. Będzie miał wielkie znaczenie, zwłaszcza w szatni. Kiedy zacznie czuć się bardziej komfortowo w naszym systemie, będzie miał już trochę meczów na koncie, będzie oczekiwał od nas odpowiedzialności. Tego potrzebujesz w szatni – kogoś, kto powie to, co musi zostać powiedziane, uruchomi nas.”

Paul George

Clippers mają za sobą kilka trudnych momentów – głównie związanych z zeszłorocznymi Playoffami i nieciekawą atmosferą, która wypłynęła po nich na światło dzienne. Okazało się, że duet liderów i reszta zespołu nadają na innych falach, są inaczej traktowani. Rzecz w tym, że zarówno Kawhi Leonard, jak i Paul George – jak dobrymi zawodnikami by nie byli – są raczej typami milczącymi. To nie są liderzy, w rozumieniu 'głosów w szatni’, 'motywatorów’. Kawhi Leonard wcześniej miał w zespole czy to grupę weteranów i trenera Popovicha w Spurs, czy Kyle’a Lowry’ego lub Marca Gasola w Raptors i nawet jeśli przewodził na boisku, to poza nim byli weterani dający swój głos. Dlatego Rondo jest tam potrzebny. Jego przywództwo ma dwa tożsame wymiary – boiskowy i poza-boiskowy:

„[…] Myślę, że pomoże naszym gwiazdom, dając im łatwiejsze pozycje do rzutów, znajdując ich na ich pozycjach, czy nawet defensywnie przez świadomość gdzie ma być i dobrą komunikację. Nigdy nie słyszałem niczego złego o Rondo – ani jako o koledze z zespołu, ani jako o koszykarzu. Grał z moim bratem w zeszłym roku i mój brat miał o nim do powiedzenia same dobre rzeczy jako o koledze.”

Marcus Morris

„Koszykarskie IQ Rondo jest niepodważalne, on po prostu wyczuwa zagrywki. Myślę, że to, co jest rzadkie, to fakt, że on po prostu zna nawyki zawodników. Wielu graczy nie zna nawyków rywali, ale potrafi się do nich przykleić w obronie – widziałem to minionej nocy. Oczywiście, grał z nimi w zeszłym sezonie, zna charaktery tych zawodników, zna ich personel, ale jest nieustępliwy. To naprawdę nieustępliwy obrońca.”

Paul George

Jest naprawdę wiele problemów, które Rondo może w Clippers rozwiązać, czy choćby pomóc w ich załataniu, dzięki swoim umiejętnościom i charakterowi. Rajon to idealne dopasowanie do zespołu także przez wzgląd na trenera Tyronna Lue, a dokładnie przez wzgląd na historię znajomości Rondo z Lue. Panowie mieli okazję współpracować jeszcze w czasach Boston Celtics. Lue trafił tam w 2011 roku z polecenia samego Doca Riversa. Znaczenie komunikacji na linii trener-doświadczony rozgrywający widoczne było zresztą właśnie na przykładzie Riversa i Tyronna Lue. Kiedy Doc prowadził Orlando Magic, Lue był jego podstawowym rozgrywającym. Choć zespół nie radził sobie dobrze, a Rivers został koniec końców zwolniony, na odchodne miał zaproponować doświadczonemu już wtedy Lue, że gdy ten zakończy karierę i zechce pójść w trenowanie, ma mu dać znać. Zakończył karierę, dał mu znać i został jego asystentem w Bostonie. Był nim przez trzy lata – razem z Riversem poszedł też do Clippers. Dopiero w 2014 opuścił swojego mentora, zostając asystentem Davida Blatta (oraz w tym samym sezonie tymczasowym trenerem po zwolnieniu Blatta). Według Doca Riversa, relacja Lue i Rondo w Bostonie była wyjątkowa i może to zaprocentować:

„On będzie świetny. Jego relacja z Tyronnem Lue też pomoże. Nie wiem czy pamiętasz, ale Lue był ze mną i Rajonem w Bostonie. […] Mieli między sobą świetne relacje. Myślę, że to miłe, kiedy jesteś przetransferowany, czy po prostu trafiasz gdzieś indziej, tak jak ja trafiłem do Philly i już miałem relację z Tobiasem [Harrisem]. To miłe, kiedy tak się dzieje. Myślę, że w tym przypadku to będzie dla nich dobre.”

Doc Rivers

W niedawnej rozmowie w podcaście All the smoke Rondo przyznał, że Ty Lue i Sam Cassell, którzy pracowali jako asystenci w Bostonie, mieli bardzo duży wpływ na ukształtowanie go jako zawodnika.

W wieku 35 lat Rajon Rondo na pewno myśli już powoli o tym, co będzie robił po zakończeniu kariery. Ścieżka trenerska wydaje się dla niego dość oczywista. Trener Lue stawia jego koszykarski umysł na równi z tym LeBrona Jamesa. Nie jest on zresztą odosobniony w swojej opinii. Być może przeprowadzka do swojego dawnego znajomego Tyronna Lue będzie nie tylko próbą pomocy Clippers w walce o tytuł, ale też pierwszą poważniejszą wprawką w fach trenerski i wydeptywaniem sobie ścieżki. Sam zainteresowany przyznaje, że jest zespole w dużej mierze po to, by implementować myśl trenera:

„Po prostu staram się być z trenerem po tej samej stronie. Wcale nie chodzi o to, żebym ja próbował być mądrzejszy od rywala. Często staram się być o dwa kroki do przodu, ale jednocześnie chcę też pozostać we wspólnym rytmie ze swoimi partnerami, grać razem z nimi. Tak jak powiedziałem, chcę być „przedłużeniem” trenera Lue na parkiecie.”

Rajon Rondo