PLK. Bartłomiej Wołoszyn: Zmiany były konieczne. Planujemy wrócić do pucharów
Nie ukrywam, że myślimy o tym, by wrócić do europejskich pucharów. Wielu zawodników chce u nas grać. Bardzo zależy nam na tym, by to się nie zmieniło. Chcemy być stabilnym i wypłacalnym klubem – mówi Bartłomiej Wołoszyn, prezes AMW Arka Gdynia.
Karol Wasiek: Wygrana z Anwilem Włocławek, sporo zmian w składzie. Ostatnio – jako prezes AMM Arki Gdynia – nie mógł pan narzekać na nudę.
Bartłomiej Wołoszyn, prezes AMW Arka Gdynia: Nie da się ukryć, że ostatnie 3-4 tygodnie były bardzo gorące. Nawet zaryzykuję stwierdzenie, że był to bardziej intensywny okres niż letnie okno transferowe. Naprawdę sporo się działo, trzeba było reagować na bieżąco.
Zaczęło się od zwolnienia trenera Artura Gronka. Dlaczego klub podjął taką decyzję?
Pokładaliśmy – jako cało organizacja – bardzo duże nadzieje w projekcie, którego twarzą miał być Artur Gronek. To trener z poziomu reprezentacji Polski. Też dzięki niemu udało nam się podpisać zawodników z kadry. Trener Gronek aktywnie uczestniczył w budowaniu zespołu. Śmiało można powiedzieć, że to był jego “autorski projekt”.
Czasami tak w życiu, jak i w sporcie jest, że koncepcja trenera – w danym miejscu – po prostu się nie sprawdza. Tak było w tym przypadku, choć trener próbował rotować, zmieniać i szukać innych rozwiązań. Nic jednak nie działało. Przyszedł taki czas, że wspólnie w klubie uznaliśmy, że jedynym wyjściem jest rozstanie z trenerem Gronkiem, by funkcjonować na takim poziomie, jaki sobie założyliśmy przed sezonem.
Jak wyglądała ostateczna rozmowa z trenerem Gronkiem? Czy był zaskoczony informacją o rozstaniu?
Trener był zaskoczony taką informacją, choć już wcześniej prowadziliśmy rozmowy, w których jasno sygnalizowałem, że sprawy nie idą w dobrą stronę i należy wprowadzić korekty, by zacząć wygrywać. To nie było tak, że nagle ktoś wpadł na pomysł, że zwalniamy trenera, bo przegrał jeden mecz. Na to złożyły się wyniki, ale też styl gry na początku sezonu. Nie było tego odbicia, którego – jako klub – się spodziewaliśmy. Zespół pogrążał się w marazmie, więc postanowiliśmy zareagować.
Czy Artur Gronek rozczarował?
Sportowo na pewno tak. Osobowościowo nie. Trenerowi nie mam nic do zarzucenia. Wiem, jak pracował i ile wysiłku włożył w to, by zespół prezentował się jak najlepiej. Po prostu nie wyszło. Życzę mu jak najszybszego powrotu na ławkę trenerską.
Jak wyglądał proces zakontraktowania nowego trenera? Ilu było kandydatów i dlaczego wybór padł na Nikolę Vasileva?
Mogę zdradzić ciekawostkę, że już pod koniec meczu z Zastalem na moim telefonie widziałem wiadomości od agentów z propozycjami różnych trenerów. Chyba czuli pismo nosem, że szykuje się zmiana na stanowisku pierwszego trenera. Proces wyboru następcy Artura Gronka był szybki i intensywny.
Najpierw tę informację przekazałem asystentom, że tymczasowo przejmują kontrolę nad zespołem. Byli tym faktem zaskoczeni, ale oczywiście szybko zabrali się do pracy i poprowadzili trening następnego dnia. Na tym spotkaniu nie otrzymali informacji, jakie będą kolejne kroki, bo wtedy rozważaliśmy różne warianty.
Kandydaturę trenera Vasileva otrzymaliśmy od jednego z zaprzyjaźnionych agentów, z którym mamy – jako klub – zbudowane dobre relacje. Ważnym elementem był fakt, że Nikola Vasilev był już wcześniej w Polsce i znał smak rywalizacji w ORLEN Basket Lidze. Rozmawiałem z różnymi osobami na jego temat i za każdym razem otrzymałem pozytywny feedback. Trener Vasilev wpisywał się też w nasz profil, który szukaliśmy, czyli osobę na dorobku, która jest głodna sukcesów.
Czy Krzysztof Szubarga był rozważany jako następca Artura Gronka? Wiem, że zgłosił swoją gotowość do przejęcia zespołu.
Tak jak mówiłem – braliśmy pod uwagę różne warianty, w tym także powierzenie drużyny dotychczasowym asystentom.
Czy trener Nikola Vasilev miał zielone światło na przeprowadzenie zmian?
Tak. Trener otrzymał jasną informację, że ma wolną rękę w podejmowaniu decyzji kadrowych. Mógł z każdym graczem usiąść i porozmawiać. Pierwsze dwa mecze były takim testem i dały trenerowi sporo odpowiedzi. Po nich usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy wspólnie analizować różne warianty w ramach oczywiście nakreślonego budżetu.
Pierwszą decyzję kadrową trenera Vasileva było rozstanie z Jabrilem Durhamem. Dlaczego Amerykanin odszedł?
Po meczu z Czarnymi Słupsk trener wiedział, że musimy pójść w nieco innym kierunku na tej pozycji, mimo iż Jabril zagrał wtedy najlepsze spotkanie w barwach AMW Arki Gdynia. Jego agent otrzymał informację, że będziemy szukali innego gracza na tę pozycję. Jabril przyjął to ze zrozumieniem, szybko udało nam się zawrzeć porozumienie.
Sam się długo zastanawiałem nad tym, dlaczego Jabril nie zafunkcjonował w naszym zespole po tak dobrym sezonie w Starcie Lublinie i znajomością z trenerem Arturem Gronkiem. Może to nie był do końca typ gracza, którego potrzebowaliśmy na tej pozycji? Wydaje mi się, że potrzebowaliśmy bardziej scorera, który w ważnych momentach weźmie piłkę i zdobędzie punkty. Tak jak to robił kiedyś James Florence. Jabril chciał bardziej pełnić rolę generała, który kreuje grę, a zdobywanie punktów jest na drugim planie.
Jego miejsce w zespole zajął Nemanja Nenadić. Zawodnik, który był też na radarze Trefla Sopot, ale ostatecznie trafił do zespołu z dołu tabeli. Chyba można powiedzieć, że to był przedwczesny prezent świąteczny?
Otrzymaliśmy jego propozycję od agentów. I znów wspomnę wątek dobrych relacji zbudowanych z tą agencją. Myślę, że właśnie takiego gracza bardzo potrzebowaliśmy. Nemanja jest wszechstronnym zawodnikiem obwodowym, który umie zdobywać punkty, ale także potrafi kreować grę i podawać piłkę do kolegów. To taki prawdziwy lider zespołu, który bierze odpowiedzialność na siebie w ważnych momentach. Czy to przedwczesny prezent świąteczny? Mogę zgodzić się z taką opinią.
Nowym graczem w Arce jest także Jordan Watson, który został wykupiony z łotewskiej Valmiery. Dlaczego klub zdecydował się na taki ruch?
Był jednym z zawodników na liście. Trener Vasilev zna go z czasów rywalizacji w lidze litewskiej. Mogę zdradzić, że buy-out był na bardzo niskim poziomie, a sam Watson jest jednym z najtańszych zawodników w naszym zespole.
Czy buy-out był na poziomie kilku tysięcy dolarów?
Tak.
Dlaczego z drużyny odszedł Grzegorz Kamiński? Czy to była jego decyzja i czy musiał odejść ze względu na finanse klubu?
Nie musiał odchodzić. To była jego decyzja. Po meczu z PGE Spójnią zawodnik zasygnalizował, że chce poszukać nowego miejsca pracy, zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji w zespole.
Ja – jako były zawodnik – nie chciałem doprowadzić do sytuacji, że gracz, który ma potencjał, nie jest odpowiednio wykorzystywany. Miałem świadomość, że po zmianach, które zrobiliśmy, Grzegorz może nie mieć wystarczająco dużo szans, by “sprzedać” swoje umiejętności. On na tym etapie kariery nie może sobie na to pozwolić.
Ale… powtórzę: Grzegorz mógł zostać. Nikt go w klubie nie wyrzucał. Po prostu zawodnik wyszedł z taką inicjatywą, a wiedząc, że mamy dużo zawodników i jeden mecz w tygodniu doszliśmy do wniosku, że nie będziemy mu stawać na drodze w kontekście odejścia.
Czy Daniel Szymkiewicz odejdzie z zespołu?
Daniel Szymkiewicz jest naszym zawodnikiem i wydaje mi się, że taki status zostanie utrzymany do końca sezonu. Odejście Kamińskiego sprawi, że nieco zmieni się jego pozycja w zespole. Będzie więcej grał na pozycjach 2/3, a tam czuje się lepiej niż na “jedynce”.
Czy będą kolejne zmiany w składzie AMW Arki Gdynia?
Nie planujemy na ten moment żadnych zmian.
Mówi się, że zmiany przeprowadzane w trakcie sezonu kosztują i to dużo. Czy klub był na to przygotowany pod kątem finansowym?
W całym budżecie zostawiliśmy sobie pewną rezerwę na dokonanie niespodziewanych zmian w trakcie trwania sezonu. Zgodzę się z tym, że zmiany kosztują i to dużo. Musieliśmy je jednak przeprowadzić, by wrócić na odpowiednie tory.
Nieprzypadkowo pytam o finanse, bo można w kuluarach usłyszeć takie głosy, że budżet AMW Arki Gdynia nie jest jeszcze zamknięty na obecne rozgrywki. Czy to prawda?
Jesteśmy obecnie na etapie rozmów z miastem. Przed sezonem zostały – ze strony przedstawicieli miasta – poczynione pewne deklaracje. Też dzięki tym deklaracjom postanowiliśmy stworzyć mocny zespół, który w głównej mierze jest oparty na Polakach. My swoją część sponsorsko-budżetową zapewniliśmy, pozyskując nowych partnerów. Cały czas jesteśmy w rozmowach z kolejnymi firmami. Nie ukrywam jednak, że mocno liczymy na realizację deklaracji ze strony miasta.
Nasza projekcja budżetu jest oparta na długoletnich współpracach. Są to firmy prywatne, ale też z sektora publicznego. Mamy też pomoc ze strony samorządu. Te wszystkie instytucje pomagają nam stworzyć zespół, który jest w stanie podjąć rywalizację na poziomie ORLEN Basket Ligi.
Ostatnio powołaliśmy do życia “Klub Biznesu Arki Gdynia”. Chcemy pozyskiwać w ten sposób mniejszych i lokalnych przedsiębiorców. Mogę się pochwalić, że mamy pierwsze umowy podpisane. Pieniądze z tych umów wykorzystamy nie tylko na sport, ale też na marketing, by tworzyć jak najatrakcyjniejszy produkt.
Dlaczego klub – przed sezonem – postawił tylko na trzech obcokrajowców? Czym było to podyktowane?
To filozofia, która ewoluowała po zeszłym sezonie. Ale na nieco innych zasadach. Mamy w nazwie “Akademię Marynarki Wojennej”. Zawodnicy są studentami tej akademii, mocno współpracujemy. Pozyskaliśmy Polaków do pełnienia ważnych ról, by prowadzili nas do sukcesów. Trochę nas to zweryfikowało, dlatego musieliśmy poczynić korekty w składzie.
Jak Bartłomiej Wołoszyn czuje się w roli prezesa?
Na pewno mam parę kilogramów więcej (uśmiech). Cały czas uczę się tej roli. To proces, który musi trwać. To nie jest tak, że wchodzisz i od razu wszystko wiesz, mimo że byłeś wcześniej zawodnikiem na poziomie PLK przez wiele lat. Skończyłem też dwie uczelnie i przeczytałem sporo książek na ten temat, ale prawdą jest, że trzeba to przeżyć i uczyć się na bieżąco. Teoria a praktyka to dwie różne kwestie.
Uczę się relacji na linii klub-zawodnik, klub-agent zawodnika, klub-media, klub-sponsorzy. To nie są łatwe rozmowy, ale można się tego nauczyć. Są to po prostu sytuacje, których trzeba doświadczyć i wyciągnąć jak najlepsze wnioski.
Jak przeprowadzić rozmowę, w której mówisz trenerowi czy zawodnikowi: “zwalniam cię”?
Niestety w tym sezonie przeprowadziłem już kilka takich rozmów. Zdaję sobie sprawę, że takimi rozmowami zmieniamy myślenie i całe życie drugiej osoby, która przyjechała do Gdyni na cały sezon. Nie są to na pewno łatwe rozmowy, bo trzeba wziąć na klatę i wypowiedzieć te słowa.
Przed pierwszą taką rozmową sam się denerwowałem. Zwłaszcza że znałem tę osobę i ją szanujesz. Niestety. Trzeba jednak sentymenty odłożyć na bok.
Jakie są plany AMW Arki na kolejne lata?
Mamy przed sobą 30-lecie funkcjonowania klubu. Nie ukrywam, że myślimy o tym, by wrócić do europejskich pucharów. Chcemy być stabilnym i wypłacalnym klubem. Taka jest opinia o nas. Wielu zawodników chce u nas grać. Bardzo zależy nam na tym, by to się nie zmieniło.
W Gdyni kibice oczekują dobrych wyników i sukcesów. Często im jednak powtarzam, by cieszyli się z faktu, że klub istnieje. Był moment, że klubu mogło nie być na poziomie PLK. Teraz jest stabilny fundament, choć wyniki mogłyby być lepsze. Wierzę w to, że zła karta się odwróci i zobaczymy Arkę w górnej części tabeli.
-
Tak
-
Nie
-
Tak114 głosów
-
Nie146 głosów