PLK: Artur Gronek: Kiedyś bym zrobił awanturę o minutę spóźnienia

PLK: Artur Gronek: Kiedyś bym zrobił awanturę o minutę spóźnienia

PLK: Artur Gronek: Kiedyś bym zrobił awanturę o minutę spóźnienia
Artur Gronek/ foto: 058sport.pl/Trefl

– Moje podejście do pracy zmieniło się na przestrzeni lat. Jestem bardziej otwarty na zawodników. Oczywiście lubię dyscyplinę, nie akceptuję spóźnień czy braku przygotowania. Mamy do siebie zaufanie. Jeśli mamy ustalone śniadanie na 9:30, a ktoś przyjdzie 9:31, to nie robię z tego powodu afery. Kiedyś byłoby inaczej – mówi Artur Gronek, trener Polskiego Cukru Startu Lublin.

Karol Wasiek: Start Lublin – tuż przed Pucharem Polski – pozyskał Daniela Szymkiewicza, o którego starał się przez kilka dobrych tygodni. Dlaczego klub był aż tak bardzo zdeterminowany, by przeprowadzić ten transfer?

Artur Gronek, trener Polskiego Cukru Startu Lublin i asystent reprezentacji Polski: Faktycznie temat pozyskania Daniela Szymkiewicza był rozważany w naszym klubie już od dłuższego czasu. To była kwestia przekonania samego zawodnika, ale też rozwiązania jego sytuacji kontraktowej z Czarnymi Słupsk. Dlatego też cała sytuacja mocno się przeciągała. Nie ukrywam, że zależało nam na tym, by poszerzyć pole manewru w polskiej rotacji i zwiększyć rywalizację na treningach.

Jeśli chcemy grać na odpowiednim poziomie i walczyć o udział w fazie play-off, to jakość treningu musi być na jeszcze wyższym poziomie. Dlatego rola Daniela pod tym względem jest dla nas bardzo istotna. Podobnie jak z jego grą w obronie. Może dać dużo agresji i nacisku na rywali na obwodzie.

Myślę, że pomoże nam też w ataku, bo jest w stanie grać z piłką w rękach. Kolejny „ball-handler” na pewno nam się przyda, zwłaszcza w momentach gdy Durham z O’Reillym schodzą z boiska i wtedy ta rola spoczywa tylko na barkach Bartka Pelczara. I ostatni element: obecność Daniela otworzy możliwość rotacji graczami zagranicznymi – m.in. Gabriciem czy Wade’em.

Czy to wasz ostatni ruch na rynku transferowym?

To otwarty temat. Może tak się wydarzyć, że poszerzymy skład o jeszcze jednego obcokrajowca. Ale to też zależy od tego, jak będziemy wyglądali w pierwszych dwóch-trzech meczach po przerwie pucharowo-reprezentacyjnej. Te spotkania pokażą, czego nam ewentualnie jeszcze brakuje. Będę musiał też ocenić, jak drużyna prezentuje się na treningach po dołączeniu Daniela Szymkiewicza.

Rozumiem, że jest zgoda na posiadanie sześciu obcokrajowców w składzie? To wiąże się z opłatą licencyjną w wysokości 100 tys. złotych do kasy PLK.

Tak. Jest na to zgoda ze strony prezesa Arkadiusza Pelczara. Ale to też nie będzie transfer na zasadzie „sztuka dla sztuki”. Zależy nam na tym, by pozyskać zawodnika, który będzie pasował do naszej układanki.

Porozmawiajmy o konkretnych nazwiskach. Czy był temat pozyskania Szymona Tomczaka?

Tak. Na początku stycznia odbyłem rozmowę telefoniczną z Szymonem Tomczakiem. Oczywiście wcześniej zadzwoniłem do trenera Żana Tabaka z zapytaniem, czy mogę taki telefon do zawodnika wykonać. Zrobiłem to, ponieważ nie lubię działać za plecami innych trenerów.

Przedstawiłem Szymonowi, jak widzę jego rolę w zespole i możliwości, które może zyskać dzięki transferowi do Startu Lublin. On odpowiedział, że musi się zastanowić i odezwie się po kilku dniach. Do takiej rozmowy faktycznie doszło, ale znów usłyszałem od zawodnika: „potrzebuję jeszcze trochę czasu”. I w sumie wtedy „temat umarł”.

Odpuścił pan?

Poniekąd tak. Nie chcę bowiem naciskać i namawiać na siłę kogoś do gry w Lublinie. Bo jeżeli ktoś chce przyjść, to musi być tego pewny, a nie się zastanawiać. Nie chcę mieć graczy, którzy się wahają i później będą rozczarowani swoją decyzją.

Usłyszałem, że Start Lublin był blisko pozyskania Węgra Szilarda Benke. Czy to prawda?

Tak. Było bardzo blisko. Rozmawialiśmy z tym zawodnikiem w pierwszej połowie stycznia. Niestety – ze względów formalnych – nie doszło do realizacji tego transferu. Chodziło o niedopatrzenie się pewnych punktów zapisanych w kontrakcie. Dla sprostowania – nie ze strony naszego klubu. Szkoda, bo uważam, że ten gracz byłby dużym wzmocnieniem naszej drużyny.

Czy prawdą jest, że w trakcie sezonu rozmawiał pan z Treyem Wadem na temat roli w zespole? Słyszałem, że zawodnik nie był zadowolony ze swojej pozycji i wyrażał nawet chęć odejścia z drużyny.

Ma pan dobre źródła (śmiech). Trey faktycznie zgłosił chęć odejścia z zespołu. Odbyłem z nim kilka rozmów na ten temat. Powiedziałem mu: „bądź cierpliwy, sezon jest bardzo długi”. Nie ukrywam, że Trey – mimo braku satysfakcji związanej z pełnioną rolą w zespole – zachował duży profesjonalizm.

Trenował normalnie, dawał z siebie maksimum, nie pokazywał żadnych fochów. I też dzięki temu zapracował na swoją szansę. W ostatnim czasie zaczął odgrywać dużo większą rolę. Ma więcej minut. Trey jest dobrym przykładem, że warto pracować, być cierpliwym, a nie obrażać się.

Chyba można zaryzykować taką tezę, że w tym sezonie z obcokrajowcami trafiliście w „dziesiątkę”.

Oczywiście zawsze może być lepiej, ale należy wziąć pod uwagę możliwości naszego klubu i niełatwą sytuację na rynku transferowym. Uważam, że wykonaliśmy bardzo dobre ruchy, o czym najlepiej świadczy fakt, że do tej pory nie zrobiliśmy żadnej zmiany wśród obcokrajowców.

Wszyscy jesteśmy takiego zdania – począwszy od zarządu a kończąc na sztabie – że w tym zespole jest świetna chemia, między zawodnikami są bardzo dobre relacje. Gracze ciężko pracują, wykazują duży profesjonalizm. To też efekt tego, że dobrze dobraliśmy zawodników pod względem charakterologicznym. To są dobrzy ludzie, którzy wiedzą po co przyjechali do Lublina.

O tym że wykonaliście dobrą pracę pod względem skautingu tych graczy najlepiej świadczy fakt, że inne kluby były zainteresowane przejęciem kontraktów niektórych zawodników.

Też mi się tak wydaje. Prawdą jest, że było zainteresowanie Jabrilem Durhamem i to ze strony innego polskiego klubu. Domyślam się, że pewnie o sytuację tego zawodnika chce pan dopytać (śmiech). Było to po wygranym meczu z Legią Warszawa. On miał w umowie opcję buy-outu. Cieszymy się, że Jabril postanowił zostać z nami. To dla nas bardzo ważny zawodnik, który ciężko pracuje, ma świetną etykę pracy i ma duży wpływ na resztę zespołu. Mam fajną ciekawostką na jego temat.

Proszę bardzo.

Ostatnio rozmawiałem z Geffem Grosellem, który kiedyś grał w jednym zespole z Durhamem. Geff powiedział, że Jabril – pod kątem charakteru i profesjonalizmu – jest jednym z jego ulubionych zawodników na pozycji rozgrywającego. Nie byłem zaskoczony taką opinią. Ja – jako trener – też ją potwierdzam. Jabril pod wieloma względami jest graczem wyjątkowym. Top level. Myślę, że wielu trenerów chciałoby mieć takiego zawodnika na pozycji rozgrywającego.

Mówimy o nowym, lepszym Starcie Lublin, ale czy też oglądamy inną wersję Artura Gronka, jeśli chodzi o pracę, zachowania i sposób zarządzania grupą?

Powiem panu, że ostatnio miałem takie rozmowy z ludźmi, którzy kiedyś ze mną pracowali, i teraz nasze drogi znów się spotkały. To trener Marcin Woźniak i zawodnik Tomislav Gabrić. Obaj zgodnie podkreślili, że moje podejście jest zupełnie inne, jestem bardziej otwarty na zawodników. Częściej się z nimi spotykam, rozmawiając na przeróżne tematy. Dostrzegłem, że to pomaga w pracy trenerskiej.

Ja oczywiście lubię dyscyplinę, nie akceptuję spóźnień czy braku przygotowania. Mamy to z zawodnikami ustalone. Oni to egzekwują. Mamy do siebie zaufanie. Jeśli mamy ustalone śniadanie na 9:30, a ktoś przyjdzie 9:31, to nie robię z tego powodu afery.

Rozumiem, że kiedyś zrobiłby pan aferę?

Myślę, że tak. Doszedłem do wniosku – po latach pracy na tym stanowisku – że to jest kompletnie niepotrzebne. Takie sztuczne wytwarzanie presji. Nie ukrywam, że zacząłem kierować się takim zdaniem, które miał zawsze wypisane legendarny trener NFL Bill Belichick: „do your job”. Zawodnicy to zrozumieli. Jeśli oni wykonują swoją pracę, to nie jest potrzebne wariactwo z mojej strony. Staram się też bardziej kontrolować emocje i działać w ten sposób, by w sposób analityczny pomagać graczom.

Gdzie pan siebie widzi za rok-dwa lata?

Myślę, że to jest zależne od tego, jak będzie wyglądała nasza sytuacja w Starcie Lublin. Chcemy zagrać w fazie play-off i zająć w nich jak najwyższe miejsce, takie, które pozwoliłoby nam wystąpić w europejskich pucharach. Taki jest nasz cel. Co będzie dalej? Na ten moment pracuję w Starcie, mamy cel wyznaczony i nie chcę sobie „zaśmiecać” głowy innymi sprawami.

Na koniec temat Mateusza Dziemby. Co poszło nie tak, że już go w klubie nie ma?

Wiem, że były plotki na temat rzekomej awantury między nami. Dementuję to. Przed sezonem rozmawiałem z nim i powiedziałem mu wprost, że chciałbym, żeby ktoś inny był kapitanem zespołu. Mateusz zgodził się na to. Później była sytuacja związana z meczem, gdzie Mateusz nie nie do końca wywiązał się z ustaleń, które zawarliśmy miedzy sobą, jeśli chodzi o jego obecność.

Tu miałem trochę żalu o komunikację ze strony Mateusza. Uważam, że nie była na takim poziomie, jaki wymaga profesjonalizm. Później zawodnik był chory przez kilka tygodni. Myślę, że Mateusz nie był zadowolony z roli i minut, a mi z kolei nie odpowiadało jego podejście, zaangażowanie i zachowanie w procesie treningowym i meczach.

superbet logo ZAŁÓŻ KONTO I OGLĄDAJ MECZE PLK ZA DARMO! 📺🤩

18 tylko dla osób pełnoletnich, pamiętaj że hazard uzależnia, graj odpowiedzialnie.