Ok, więc czy Toronto Raptors mają właściwie szansę na Mistrzostwo NBA?

Ok, więc czy Toronto Raptors mają właściwie szansę na Mistrzostwo NBA?

Toronto Raptors po raz pierwszy w historii znajdują się w Finałach NBA i od razu staje przed nimi niesłychanie trudne wyzwanie – pokonanie najbardziej dominującego zespołu ostatnich lat.

Myślę, że nie tylko mi towarzyszy to uczucie – pierwszy raz od kilku sezonów nie mogę się doczekać Finałów NBA. Nawet pomimo kolejnego, już piątego z rzędu awansu do ostatniej serii Golden State Warriors, obecność Raptors w walce o pierścienie mistrzowskie jest niesamowicie odświeżająca. Kolejne awanse Cavaliers z LeBronem Jamesem były o tyle nużące, że nie dość, że były to kolejny raz potyczki tych samych klubów (co wizualnie potrafiło się po prostu już opatrzeć na kilku płaszczyznach), to jego zespołowi najczęściej nie dawaliśmy większych szans na zwycięstwo – prawie zawsze słusznie. Pytanie, czy tegoroczne Finały z udziałem Raptors mają szansę być bardziej emocjonujące nie tylko wizerunkowo, ale też na poziomie czysto sportowym? Czy Raptors mają większe szanse na zwycięstwo niż Cavs rok temu, bądź dwa lata temu?

Według bukmacherów z Las Vegas, którzy w środowisku sportowym traktowani są często jak wyrocznie, szanse te nie są przesadnie duże. Proporcje podawane przed serią to 66,2% na końcowe zwycięstwo GSW, a co za tym idzie tylko 33,8% na zwycięstwo Raptors. Nie bez znaczenia jest jednak fakt, że to zespół z Kanady przystąpi do Finałów z przewagą parkietu. W sezonie regularnym Toronto wygrało o jeden mecz więcej niż Golden State, a więc pierwszy mecz odbędzie się poza granicami USA. Ma to swoje odbicie w typach bukmacherów. O ile Warriors są faworytami do tytułu, o tyle pierwszy mecz paść powinien łupem gospodarzy. Na PZBUK kurs na zwycięstwo gospodarzy w pierwszym meczu to zaledwie 1.83. Kurs na GSW to z kolei 1.95, co czyni z Raptors faworytów w oczach bukmacherów.

RAPTORS ZACZNĄ OD ZWYCIĘSTWA? POSTAW NA PZBUK!

Jakie jednak argumenty znajdują się w rękach trenera Nicka Nurse’a, świeżo upieczonego selekcjonera kanadyjskiej kadry? Niewykluczone, że to w trykocie Raptors po boisku biegać będzie najlepszy koszykarz w tej serii. Chodzi oczywiście o Kawhi Leonarda, który rozrywa rewelacyjne Playoffy, notując w nich średnio 31,2 punktu, 8,8 zbiórki, 3,8 asysty i 1,6 przechwytu, trafiając ponad połowę rzutów z gry. Z nim na parkiecie zespół zdobywa o prawie 22 punkty na 100 posiadań więcej – to jest szalona statystyka. Nieobecność KD – przynajmniej na początku serii – daje Leonardowi przewagę. Nie tylko w ewentualnym wyścigu po MVP Finałów, ale przede wszystkim odbiera Warriors jednego z lepszych obrońców, jaki mógłby stanąć naprzeciw Kawhi.

https://www.youtube.com/watch?v=sUeHT9Lf1l8

źródło:YouTube/FreeDawkins

Nie oznacza to jednak, że GSW nie mają obrońców na Leonarda. Zarówno Iguodala jak i Thompson rozgrywają świetne Playoffy, zwłaszcza po bronionej stronie parkietu. Obaj są co prawda nieco niżsi od Khrisa Middletona, ale różnica nie jest wielka. W tym przypadku ważniejsze będzie jednak zachowanie kolegów. Jeśli Steve Kerr nie postanowi podwajać lidera przeciwników, reszta zespołu może mieć problem z przyjściem do gry, jak to miało miejsce we wcześniejszych fazach Playoffów. Trudno jest jednak zostawiać bez dodatkowego krycia zawodnika, który w praktycznie każdym kolejnym posiadaniu zdobywa punkty – nawet jeśli rozsądniej jest zostawić taki stan rzeczy i konsekwentnie odcinać jego kolegów od gry. Jak zareagują Warriors? Linia na PZBUK dla Kawhi na mecz numer 1 to 30,5 punktu i zaledwie 3,5 asysty. Jeśli wierzyć bukmacherom, obrońcom tytułu uda się takiej dyscypliny taktycznej dotrzymać. Więcej punktów Kawhi nie jest aż tak straszne, jak więcej asyst Kawhi – w dużym uproszczeniu do tego się to sprowadza.

KAWHI RZUCI PONAD 30 PUNKTÓW? POSTAW NA PZBUK!

Plan na zatrzymanie, a raczej ograniczenie Raptors, jest więc prosty. Pytanie jednak, co mogą zrobić koszykarze z Toronto, by powstrzymać swoich rywali. To może być zagadnienie dużo bardziej skomplikowane na poziomie realizacyjnym. Na poziomie koncepcji jest jednak – jak sądzę – bardzo proste. Trzeba wyciągnąć wnioski z serii Blazers z Warriors. Trener Tery Stotts próbował zostawać nisko przy zasłonach, podwajać kozłującego, zakładać pułapki. Nic z tych rzeczy nie zdało egzaminu. Czy jest to zaskoczenie? Nie, jeśli zastanowić się chwilę nad tym, dlaczego wszystkie zespoły grające z Warriors próbują jak najczęściej zmieniać krycie na zasłonach. Pewnie dlatego, że to jedyny sposób na powstrzymanie kozłującego w pick’n’rollu Curry’ego zarówno przed rzutem, jak i przed podaniem pod kosz na czystą pozycję.

Trener Nicks Nurse musi więc zrobić wszystko, by zmieniać krycie na zasłonach. Na każdej możliwej zasłonie – czy to z piłką, czy bez piłki na słabej stronie boiska. Frontcourt w osobach Kawhi Leonard & Pascal Siakam może się do tego nadawać idealnie. Gdyby Curry po każdej zasłonie postawionej przez zawodnika 4-5 musiał mierzyć się z jednym z nich wysoko na szczycie parkietu, mógłby zostać mocno ograniczony. Niestety jednak, nie można grać cały czas duetem Leonard & Siakam pod koszem. Poprzednie dwie serie pokazały, że przegrywanie na deskach z Warriors nie prowadzi do niczego dobrego.

FINAŁY NA ŻYWO OBEJRZYSZ ZA DARMO NA STRONIE PZBUK!

Po stronie Raptors leży więc obowiązek wymyślenia tego, jak jednocześnie zmieniać krycie na zasłonach i grać duże minuty z Marciem Gasolem i Sergem Ibaką na parkiecie. Zwłaszcza ten pierwszy stanie przed trudnym zadaniem, bo choć obrońcą jest niezwykle rozgarniętym, to jego ograniczona mobilność nie pozwoli mu na przejmowanie krycia kozłującego. To jest element, który od początku będzie należało obserwować. Czy Raptors znajdą bilans pomiędzy wysokimi ustawieniami a mobilnością i switchowaniem. Warriors mogą wyjść i grać swoje, czekając ewentualnie na to, czy rywale wymyślą coś sensownego. Zespół z Kanady ma więc przewagę parkietu, ale rzeczywistą przewagę – przewagę taktyczną – widzę na starcie serii po stronie Warriors. Przyznam szczerze – będę bardzo mocno kibicował Raptors w imię odświeżenia naszej kochanej ligi po kilku latach monotonii – nie widzę jednak wielkich szans na zwycięstwo. Dr Strange też nie widział ich jednak wiele – ja doktorem nie jestem, ale chciałbym zobaczyć ten jeden scenariusz, w którym Finały NBA są wyrównane i dostarczają całej masy emocji – włącznie z kilkoma game-winnerami i meczem numer siedem.