Oceniamy Offseason: Southwest Division
Lecimy dalej z szybkim podsumowaniem Offseason. Oceny w ostatnim tekście okazały się wyjątkowo kontrowersyjne – miejmy nadzieję, że tym razem będziemy wszyscy bardziej zgodni. Nie zmienia to jednak faktu, że komentarze są do Waszej dyspozycji.
Dallas Mavericks
Przyszli: Reggie Bullock (SG/SF), Moses Brown (C), Frank Ntilikina (PG/SG), Sterling Brown (SF/SG), JaQuori McLaughlin (PG), Eugene Omoruyi (SF), Feron Hunt (SF/PF), Carlik Jones (PG)
Odeszli: Josh Richardson (SG/SF), JJ Redick (SG), Tyler Bey (PF/SF), Nicolo Melli (PF)
Z pewnością spodziewano się po Mavericks bardziej imponującego offseason. Długo szykowali miejsce na podpisanie maksymalnej umowy z jakąś gwiazdą w minione wakacje, ale wszyscy najwięksi gracze przeszli im koło nosa, szybko decydując się na pozostanie w dotychczasowych klubach. Dalej spodziewanym ruchem było oddanie Kristapsa Porzingisa, który nie tylko gra zdecydowanie poniżej wartości swojego kontraktu (który jest ogromny), ale też podobno nie najlepiej dogaduje się z liderem, Luką Donciciem. To także się nie wydarzyło – przynajmniej na razie.
Jakie straty zanotowali Mavs? Karierę zakończył JJ Redick, jednak w zeszłym sezonie odegrał on zaledwie epizodyczną rolę w ostatnich kilkunastu meczach. Josh Richardson to dobry zawodnik, ale jego ostatni rok w barwach Dallas był co najmniej rozczarowujący. Melli to nikt, kogo nie dałoby się łatwo zastąpić. Bey grał ogony. Kiedy spojrzeć na ostatnie playoffowe mecze z Clippers, okazuje się, że nie odszedł żaden gracz, który był w kluczowych momentach w rotacji (J-Richardson wchodził na zaledwie kilka minut z ławki). Postrzegając rotację zespołu w ten sposób, można uznać, że dokonano jedynie wzmocnień – na tyle, na ile zawodnicy, którzy przyszli, przebiją się do rotacji i zostaną w niej w najważniejszych momentach.
Niespełna 11 punktów na mecz Bullocka z zeszłego sezonu nie wygląda może imponująco, ale to były dobre rozgrywki w jego wykonaniu. Skuteczność zza łuku na poziomie 41% i lepsza niż kiedykolwiek gra w defensywie sprawiają, że może być to bardzo dobre uzupełnienie dla Doncicia na obwodzie. Defensywnego szlifu z ławki nadać mogą też Frank Ntilikina i Sterling Brown, choć akurat oni w kluczowych momentach w rotacji mogą się już nie mieścić. Moses Brown może się jeszcze rozwinąć, podobnie jak reszta dodanych młodzianów. Żadnych rewolucji, czy to pozytywnych, czy negatywnych.
Do zrobienia: Dziś – po tym, co już widzieliśmy – może wydawać się, że ciężko będzie temu zespołowi zajść wyżej, kiedy drugą opcją u boku Luki jest Kristaps Porzingis. Próba oddania jego ogromnego, maksymalnego kontraktu – nawet za cenę niższą, niż jego wartość – powinna być dla zarządu Mavericks priorytetem. Będzie to jedyna szansa na to, by w najbliższych trzech latach spróbować dodać do Doncicia jakiegoś gracza o renomie gwiazdy.
Ocena: 3
Trzeba pamiętać, że było to lato naznaczone sporym zamieszaniem na szczeblach managerskich i szkoleniowych. Nowy generalny manager, nowy trener, zgrzyty związane z osobą Haralabosa Voulgarisa – to wszystko nie pomaga w przeprowadzaniu ruchów na rynku. Niemniej to offseason Mavericks najłatwiej postrzegać przez pryzmat nie tego, co zrobiono, a czego nie zrobiono.
Memphis Grizzlies
Przyszli: Steven Adams (C), Ziaire Williams (SG/SF), Jarret Culver (SF/PF), Carsen Edwards (SG/PG), Kris Dunn (PG/SG), Daniel Oturu (C), Sam Merill (SG/PG), Yves Pons (SF), Santi Aldama (PF/C)
Odeszli: Jonas Valanciunas (C), Grayson Allen (SG/SF), Tim Frazier (PG), Justise Winslow (SF/PF), Sean McDermott (SF/SG)
Sporo ruchów wykonano w tym offseason w Memphis, jednak żaden z nich nie był na tyle spektakularny, by znacząco zmienić pozycję, w której znajduje się ten młody, perspektywiczny zespół. Pierwszym, co trochę kole, jest oddanie Jonasa Valanciunasa, który ma za sobą jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. W zamian do składu dołączył Steven Adams, o którym powiedzieć można coś dokładnie odwrotnego – ostatni rok w Pelicans był jego jednym z najgorszych. Jest to też center o zupełnie innym profilu – nie rozciągnie gry rzutem, nie będzie tak mobilny, ale w zamian może posłużyć jako zawodnik rozdający podania ze strefy środkowej. Dużo zależy od tego, jak trener Jenkins poradzi sobie z wkomponowaniem Adamsa w grę zespołu, ale utrzymanie poziomu 15. ofensywy ligi może okazać się trudne.
Poza tą jedną, najważniejszą zmianą, dodano trochę świeżej krwi – młodych zawodników, którzy mają pole do rozwoju. To ważne, kiedy dwie najważniejsze postaci w zespole mają po 22 lata. Tyle samo ma pozyskany z Wolves Jarrett Culver, który jak dotąd nie spełniał pokładanych w nim oczekiwań, ale kto wie – może zmiana otoczenia popchnie jego karierę do przodu. Tylko o rok starszy jest Carsen Edwards, który w Celtics nie grał regularnie wysokich minut, ale jeśli je dostanie, może jeszcze rozwinąć skrzydła. Trudno powiedzieć, jaki jest potencjał Daniela Oturu, ale to kolejny 22-latek. Ruchami tego lata Grizzlies dają sobie więc szansę na to, by rozwinąć jakieś talenty. Może nie są to talenty z najwyższej półki, ale jeśli tylko jeden z tych gości w przyszłości okaże się sensownymi zadaniowcem u boku Ja Moranta, to już naprawdę będzie coś.
No a jest przecież jeszcze Ziaire Williams – człowiek, który ma potencjał na zostanie jednym z największych steali ostatniego draftu. Grizzlies wybrali go z 10. pickiem, podczas gdy w czasach licealnych przymierzany był nawet do wyboru z jedynką. Rok spędzony w NCAA mocno osłabił jego notowania, ale wpływ na to miały też zewnętrzne czynniki (o tym trochę więcej tutaj), a talent u chłopaka widać. Grizzlies postawili więc tego lata na przyszłość.
Do zrobienia: Trudno powiedzieć, co byłoby obecnie dla Grizzlies lepsze, niż pozyskiwanie młodych graczy i cierpliwe czekanie. Ja Morant już teraz jest świetnym zawodnikiem, a powinien się jeszcze znacznie rozwinąć. Wraz z jego rozwojem, zwycięstwa powinny przyjść same. No, może z drobnym wsparciem managementu, który otoczy go sensownymi zadaniowcami. Pozyskanie lepszych zawodników już teraz buło by bardzo trudne i być może zahamowałoby naturalny rozwój Ja jako lidera. Przebąkiwało się o tym, że w Memphis poważnie myślą o oddaniu Jarena Jacksona Jr, żeby nie musieć podejmować decyzji o ewentualnym sporym przedłużeniu kontraktu – w końcu jak do tej pory (w dużej mierze przez kontuzje) niewiele jeszcze pokazał. Tu będzie ważna decyzja do podjęcia.
Ocena: 5-
Zamiana Valanciunasa na Adamsa w takim momencie ich karier nie pozwala na wystawienie szóstki – niemniej pozostałe ruchy bardzo imponują cierpliwością. Z tak młodym składem, po sezonie, w którym nieoczekiwanie zajęło się miejsce w top8, pokusa śmielszych ruchów może być bardzo duża. Oby cierpliwość popłaciła.
San Antonio Spurs
Przyszli: Doug McDermott (SF), Thaddeus Young (PF/C), Zach Collins (PF/C), Joshua Primo (SG), Al-Farouq Aminu (PF), Jock Landale (C/PF), Joe Wieskamp (SF/SG)
Odeszli: DeMar DeRozan (PF/SF), Rudy Gay (PF/SF), Patty Mills (PG/SG), Trey Lyles (PF), Quinndary Weatherspoon (SG)
W końcu. Ostatnio przebudowujących się Spurs widzieliśmy ponad 20 lat temu (!), kiedy w drafcie pozyskiwali Tima Duncana. Przez większość tego czasu po prostu nie było potrzeby się przebudowywać – klub z Teksasu przez ostatnie dwie dekady był wyznacznikiem stabilności. Do czasu, aż zestarzało się trio Duncan-Ginobili-Parker, a Kawhi Leonard w nieprzyjemnej atmosferze opuścił klub. Przez ostatnie cztery lata dwa sezony skończyły się na pierwszej rundzie Playoffs, a kolejne dwa miejscami poza pierwszą ósemką. Wyglądało to tak, jakby z własnej woli w San Antonio skazywano się na średniactwo, jakby bojąc się zejścia na chwilę w dół tabeli, odmłodzenia składu, zmiany kierunku.
W tym Offseason jak w żadnym innym poczyniono jednak zdecydowane kroki w kierunku nowej ery w historii klubu. DeMar DeRozan, Rudy Gay, czy Patty Mills to swego czasu byli świetni zawodnicy – ba, do dziś pokazują jakość koszykarską, ale nie gwarantują we współczesnej NBA wygrywania. Tej trójki już w San Antonio nie ma, więc możemy się chyba spodziewać, że stery przejmą młodzi. Dejounte Murray, Derrick White i Keldon Johnson już grali średnio po około 30 minut na mecz, ale już tacy Devin Vassell, czy Tre Jones, mieli problem, by przebić się w rotacji. Do młodych dołącza 18-letni Joshua Primo, ale jemu jeszcze trochę brakuje (zwłaszcza fizycznie) do odgrywania większej roli na poziomie NBA. Biorąc pod uwagę dość ostrożnie grającego młodymi zawodnikami trenera Popovicha, można przypuszczać, że Priomo zacznie od gry na końcu ławki, albo nawet od G-League.
Nie zapomniano też o tym, że w każdej młodej szatni potrzebni są weterani. Young, Aminu i McDermott, poza walorami mentorskimi, mogą sporo wnieść też na samym parkiecie. Może zarabiają trochę dużo, ale Spurs mieli w salary naprawdę dużo miejsca, a przepisy są takie, że jakoś trzeba te pieniądze rozdysponować.
Do zrobienia: Przed offseason najważniejszym punktem na liście rzeczy do zrobienia było pozbyć się schodzącej umowy DeRozana. Udało się to, pozyskując weteranów (też na schodzących umowach) i pick w pierwszej rundzie. Wykonano krok w kierunku odświeżenia zespołu – to najważniejsze.
Ocena: 5
Można pewnie przyczepić się do kilku rzeczy. Pewnie lepiej byłoby dodać więcej strzelców rozciągających grę (w zeszłym sezonie Spurs trafiali zdecydowanie najmniej trójek w lidze), są też pewne obawy co do tego, że wybór Primo z aż 12. numerem to jednak zbyt duże ryzyko. Nie sposób odmówić tym uwagom zasadności, ale generalnie wykonano krok w dobrą stronę i wysoka ocena za 'lepiej późno niż później’.
New Orleans Pelicans
Przyszli: Jonas Valanciunas (C), Tomas Satoransky (PG), Garrett Temple (SG/PG), Devonte’ Graham (SG/PG), Daulton Hommes (SF), Trey Murphy III (SG/SF), Jose Alvarado (PG), Didi Louzada (SF), Herbert Jones (SF),
Odeszli: Lonzo Ball (PG), Steven Adams (C), Eric Bledsoe (PG/SG), Wesley Iwundu (SF), James Johnson (PF/C), Nicolo Melli (PF)
Na dość dużym poziomie ogólności, zamieniono Balla, Bledsoe i Adamsa, na Satoransky’ego, Temple’a i Valanciunasa. Na dobrą sprawę nadwyżką wydaje się być tylko Valanciunas nad Adamsem. Bledsoe ma co prawda swoje ograniczenia (które na światło dzienne wychodzą zwłaszcza w Playoffach), ale razem z Ballem są zawodnikami na poziomie pierwszej piątki w NBA. Może nie do grania obok siebie, ale są. Czy Satoransky i Temple są na takim poziomie? W 11. zespole konferencji wschodniej połowę swoich meczów zaczynali z ławki. Co jednak warte odnotowania, z 15 najczęściej grających razem piątek Bulls, Temple i Satoransky byli tylko w jednej, która notowała plus/minus na poziomie +30,7. Ball i Bledsoe obok siebie mieli +1,1, ale trudno to porównywać, bo grali ze sobą w znacznie większej liczbie ustawień.
Nie można jednak zapominać, że do rotacji obwodowej dołączył także Devonte’ Graham. To zawodnik mający swoje ograniczenia, ale może rozwiązać jeden z problemów Pelicans, a mianowicie zwiększyć ich siłę rażenia zza łuku. W zeszłym sezonie – poza Brandonem Ingramem – Pelicans nie mieli zawodnika, który potrafiłby sobie samemu wykreować rzut po koźle. Lonzo Ball z sezonu na sezon staje się lepszym strzelcem, ale wciąż 84% jego trójek to były rzuty po asyście. Graham jest chimeryczny – jest w stanie trafić 7 trójek w meczu, tylko po to, by w kolejnym skończyć z linijką pokroju 2/11. Ostatecznie jego łączna skuteczność oscyluje jednak w okolicach 38%, więc nie jest źle.
Kluczowa może się jednak okazać zamiana Adamsa na Valanciunasa. Gra skonstruowana wokół Ziona Williamsona musi być szybka, oparta na kontratakach, musi dawać mu miejsce na wchodzenie pod obręcz. Adams był wolny i zabierał miejsce pod koszem. Jonas Valanciunas, który trafiał w zeszłym sezonie blisko 37% trójek i prawie 56% rzutów z dalekiego półdystansu, powinien skutecznie otworzyć grę dla Ziona.
Do zrobienia: Ostatecznie narracja wokół Pelicans jest taka, że klub musi zrobić wszystko, by przekonać Ziona do pozostania w Nowym Orleanie na dłużej. Czy poczyniono ruchy, które mogą mu zaimponować; pokazać mu, że klubów zależy na wejściu poziom wyżej? Można polemizować. Oczywiście – może okazać się, że ta subtelna zmiana na pozycji centra pozwoli Pelicans wejść do Playoffów (w ubiegłym sezonie znaleźli się zaraz za Play-In) i będzie to jakiś rodzaj postępu. Ostatecznie jednak zrobiono w Nowym Orleanie trochę mało.
Ocena: 3+
Coś tam pokombinowano ze składem – tu się wzmocniono, tu osłabiono – ostatecznie zabrakło trochę efektu 'wow’. Do turnieju Play-In zabrakło jednak ostatnio tak mało, że nawet te małe zmiany mogą na koniec sezonu przynieść efekt.
Houston Rockets
Przyszli: Jalen Green (SG/PG), Alperen Sengun (PF/C), Usman Garuba (C), Daniel Theis (C), DJ Wilson (PF), Amoni Brooks (SG), Dante Exum (PG/SF) Daishen Nix (SG), Josh Christopher (SG)
Odeszli: Kelly Olynyk (C/PF), Sterling Brown (SF/SG), David Nwaba (SF/PF), DaQuan Jeffries (SG)
Nie mogę pozytywnie nie patrzeć na offseason zespołu, który w zeszłym sezonie skończył na 15. miejscu konferencji zachodniej, a w przyszłym… Też będzie na dnie ligowej tabeli, ale będzie przy tym jedną z najbardziej ekscytujących do oglądania ekip. Przynajmniej na początku sezonu, kiedy nie będziemy jeszcze tak bardzo zwracać uwagi na bilans zwycięstw. To przede wszystkim kwestia draftu – ten Rockets rozegrali po mistrzowsku i trafiło do nich trzech młodych talenciaków, z których każdy może stać się dobrym graczem w realiach NBA.
Trudno nawet oceniać ich offseason pod kątem pozostałych ruchów, które o tyle nie mają większego znaczenia, że Rockets i tak będą ogrywać młodych, nie zważając na wynik i licząc pewnie nawet, że uda się zająć miejsce na tyle niskie, by zdobyć kolejny wysoki pick.
Do zrobienia: Jest jedna rzecz, którą mimo wszystko warto byłoby jeszcze zrobić. Od jakiegoś czasu pojawiają się doniesienia o tym, że John Wall we współpracy z Houston Rockets – a więc swoim obecnym klubem – szukają potencjalnego transferu. Nie będzie to proste – jedynym zawodnikiem, który zarobi więcej za sezon 2021/22, jest Steph Curry. Nie trzeba dodawać, że jego obecna boiskowa wartość to nie jest top2 zawodników ligi, ani nawet blisko. Trzeba jednak oddać, że w tych 40 meczach, w których zagrał w zeszłym sezonie, wyglądał naprawdę nieźle, jak na zawodnika wracającego po kontuzji Achillesa.
Ocena: 5+
Trudno wystawić Rockets sensowną ocenę za to lato, bo w zasadzie osią ich działań był po prostu dobry draft – reszta to trochę tło. W ogóle to nie przywiązujcie się przesadnie do tych ocen liczbowych – 'Offseason’ to dość szeroka kategoria do ocenienia, trudno wycenić, na ile istotna jest suma talentu, a na ile ich dopasowanie do siebie, więc takie oceny to koniec końców jednak ciągle raczej zabawa w ramach przedsezonowych dyskusji.