NBA rozważa mecze przy pustych trybunach, LBJ: Bez kibiców nie gram
Pandemia koronawirusa to obecnie jeden z najpilniejszych międzynarodowych problemów. Ze względu na masowe bezpieczeństwo, może dojść do konieczności odwołania imprez masowych – w tym meczów NBA.
NBA zdążyła już wysłać do wszystkich drużyn memo, w którym nakazuje przygotować się na scenariusz, w którym mecze NBA rozgrywane będą bez udziału widowni. Wszystko po to, by zapobiec rozprzestrzenianiu się groźnego koronawirusa. Zespoły mają określić, jaka grupa pracowników jest absolutnie niezbędna, by móc rozegrać w hali mecz, co ułatwi w przyszłości ewentualną organizację takich spotkań. Nie jest to nic szokującego – w Europie w ostatnim czasie duża część wydarzeń sportowych rozgrywana jest bez publiczności, a część spotkań została nawet odwołana, co jest dużym kłopotem choćby dla piłkarskiej ligi włoskiej. W kontekście NBA nie pojawiły się jeszcze jakiekolwiek sugestie o ewentualnym odwoływaniu spotkań. Trzeba pamiętać, że każdy mecz wiąże się z ogromnym zarobkiem z tytułu praw telewizyjnych.
Sprawę komplikuje fakt, że przeciwko takiemu scenariuszowi wystąpiła jedna z twarzy tej ligi, LeBron James. Po wygranym ubiegłej nocy meczu z Milawukee Bucks, zapytany o ewentualność gry przy pustych trybunach, odpowiedział dosyć stanowczo:
„Granie meczu bez obecności kibiców? Nie – prosta odpowiedź. Nie zagram, jeśli na trybunach nie będzie grupy naszych kibiców, przecież to dla nich gramy. Gram dla swoich kolegów z drużyny i dla kibiców. Jeśli pojawię się w hali, a nie będzie w niej żadnych kibiców, nie zagram.”
To duży problem dla NBA, jeśli będzie ona postawiona w sytuacji, w której takie posunięcie będzie niezbędne. Brak kibiców i rozegranie meczu to najrozsądniejszy z punktu widzenia finansów kompromis. Jeśli jednak LeBron – a za nim być może inni gracze – nie będą chcieli grać przy pustych trybunach, pociągnie to za sobą ogromne koszta – zarówno finansowe, jak i wizerunkowe.