NBA Analiza: Turniej wkracza do Vegas! Kto faworytem? Bucks, Pacers, Pelicans, Lakers?
Wkraczamy w decydującą fazę Turnieju In-Season NBA. Nie mogę się doczekać rywalizacji w Vegas, jak również wymyślenia przez NBA jakiejś bardziej chwytliwej nazwy dla tego przedsięwzięcia. Na świeżości pozostańmy przy tym, że ekscytująca jest sama fraza TURNIEJ.
Rozkład jazdy prezentuje się następująco – uwaga, jest mecz o dość przystępnej godzinie (jeśli nie wiesz, gdzie obejrzeć NBA za darmo, dowiesz się tutaj):
półfinały:
7.12 IND – MIL (23:00)
8.12 NOP – LAL (3:00)
finał:
9.12 [ – ] – [ – ] (2:30)
Turniej In-Season na półfinały i finał przenosi się do Las Vegas, a tam już przygotowany turniejowy parkiet. Drużyny miały parkiety w swoich klubowych barwach – na co postawiła NBA w neutralnym Vegas? Zagrali bezpiecznie i poszli w barwy Pistons, których w tej fazie się nikt nie spodziewał, więc nie było ryzyka zarzutów o stronniczość:
Cała otoczka związana z finałową fazą Turnieju – zakładam – będzie robić wrażenie. NBA zadba o to, żeby zrobić show. Dobre wyniki będą dla ligi wytrychem do tego, by z biegiem czasu dać miastu hoteli i kasyn ich własny klub. Tak wypowiada się vice-prezydent do spraw organizacji i zarządzania wydarzeniami w NBA, Joseph Graziano:
„Vegas jest domem dla NBA. mamy tam niesamowitą grupę fanów, którą jesteśmy podekscytowani. […] To pokaże nieustające zainteresowanie naszych fanów z Las Vegas tym, żeby uczestniczyć w NBA na żywo i uczestniczyć w niej coraz częściej. Myślę, że pokaże to na jeszcze głębszym poziomie jak żywy jest to rynek.”
– Joseph Graziano
Dobra, przejdźmy do par półfinałowych. Jeśli jesteś ciekaw, jakie są nasze typy na turniejowe mecze, zajrzyj do zakładki Typy NBA.
Pacers – Bucks (23:00)
To bardzo ciekawe, że dostajemy ten mecz o godzinie stosunkowo znośnej w europejskich strefach czasowych – w czwartek, półfinał Turnieju. Ostatnie starcie tych ekip wygrała nieoczekiwanie Indiana. Miało to miejsce 10 listopada, a co istotne – nie grał wówczas Damian Lillard. To bardzo istotne nie tylko z oczywistego powodu talentu Lillarda, ale dlatego, że wnosi on coś istotnego do tego konkretnie match-upu.
Lillarda na obwodzie zastępowali Cam Payne, Malik Beasley, czy Pat Connaughton. To jasne, że Lillard jest od nich wszystkich wyraźnie lepszy jako kreator gry w ataku pozycyjnym, ale zwróciłbym uwagę na inny element gry:
gracz: | rzuty wolne/100 posiadań |
---|---|
D. Lillard | 10,2 |
C. Payne | 1,0 |
M. Beasley | 0,8 |
P. Connaughton | 1,2 |
Pacers to nie tylko drużyna pozwalająca rywalom na zdecydowanie najwięcej w lidze rzutów spod obręczy (34,1 na mecz), ale też druga najczęściej faulująca drużyna ligi (więcej faulują tylko nieszczęśni Pistons). Obrona Pacers jest – co tu dużo mówić – dziurawa. Wjechanie pod ich obręcz jest stosunkowo łatwe i to będą robić Bucks. To robili już ostatnio – nie bez powodu Giannis oddał w ich poprzednim starciu aż 18 rzutów wolnych.
Zabrakło jednak agresywniejszej postawy graczy obwodowych na piłce i ich wjazdów do kosza. Beasley, Payne i Connaughton wymusili w sumie tylko 3 rzuty wolne, co pokazuje, że nie wykazywali zbyt wiele inicjatywy jeśli chodzi o mijanie i wjazd do kosza. Spójrz, jak łatwo Payne dzięki prostej zasłonie dostał się pod samą obręcz:
Damian Lillard – który tym razem zagra – powinien znacznie poprawić grę Bucks na tym odcinku.
Jakie są tu szanse Pacers? Oczywiście szybkość ofensywy. Bucks po pozyskaniu Lillarda (oraz przejściu pod wodze nowego trenera!) mieli duży problem z wdrożeniem defensywnej dyscypliny. Backcourt z Lillardem i Beasley’em nie jest – delikatnie mówiąc – żelazną obroną. Cierpiał na tym przede wszystkim powrót do obrony przy kontratakach, bo to obwodowi są w tym wypadku pierwszą linią obrony – pisałem o tym na początku rozgrywek.
Na przestrzeni sezonu poczynili jednak spore postępy. W momencie poprzedniego meczu z Pacers, Bucks stanowili dopiero 24. obronę NBA, tracąc najgorsze w lidze 20,2 punktu z kontrataków. Obecnie – po niemal miesiącu zgrywania się ze sobą – w punktach z kontrataku wskoczyli z 30. na 24. miejsce. Wciąż nie jest to wysoka pozycja, ale pokazuje spory progres. Od tamtego momentu licząc, stanowią też 13., a nie dopiero 24. defensywę NBA. Do ideału brakuje, ale to już przyzwoicie.
Co za tym idzie – dziś szybka gra Pacers nie będzie tak oczywistą przepustką do sukcesu, jak mogło być miesiąc temu. To będzie dla Indiany potwornie trudny matchup. Cała ich nadzieja nie tylko w świetnym występie Tyrese Haliburtona, ale przede wszystkim w dużo lepszej skuteczności za trzy niż rywali. Tak szybka gra skupiona na rzutach z dystansu, jaką prowadzą Pacers, ma to do siebie, że na dużej próbie rzutowej trafiasz po prostu lepie.
(kurs z dnia 7.12.2023, godz. 17:00, +18 tylko dla osób pełnoletnich, pamiętaj że hazard uzależnia, graj odpowiedzialnie)
Pelicans – Lakers (3:00)
Drugi mecz niestety już w środku nocy, co – kiedy nie mówimy o weekendzie – dla wielu kibiców w Polsce jest barierą nie do przebicia. Szkoda, bo to, jakie defensywa Pelicans postawi LeBronowi Jamesowi warunki, będzie bardzo ciekawe.
Tak, napisałem, jaki warunki postawi Jamesowi, nie jakie warunki postawi Lakers. Pomimo imponujących wakacyjnych wzmocnień, o ofensywie tego zespołu – chyba jeszcze bardziej niż w zeszłym sezonie – stanowi świetna forma zbliżającego się do czterdziestki LeBrona. Zwłaszcza, że ofensywę na rzecz defensywy mocno zaniedbał Anthony Davis, który oddaje najmniej rzutów z gry od 2014 roku.
Lakers z Pelicans jeszcze się w tym sezonie nie mierzyli, więc trudno analizować ten matchup na konkretnych przykładach. Kiedy spojrzymy jednak rok wstecz, możemy dostrzec pewne elementy, które podpowiedzą, jaką przeprawą będą dla LeBrona bagna Luizjany.
W trzech meczach, jakie rozegrał LeBron w zeszłym sezonie przeciwko Pelicans, trafił on w sumie 1/19 za trzy:
- 0/7
- 1/7
- 0/5
Zdaję sobie sprawę, że zeszły sezon generalnie nie był dla Jamesa dobry strzelecko (32,2% za trzy), ale to jest już bardzo mocny dołek. W 12 najgorszych rzutowo występach Jamesa, znalazły się wszystkie 3 starcia z Pelicans. Z czego on wynika?
No z rewelacyjnej obrony Herba Jonesa w pierwszej kolejności. Nie tylko on zresztą stanowi dla Jamesa zagrożenie. Nowy Orlean dysponuje całym zestawem długich, mobilnych obrońców – są też Trey Murphy III, czy Dyson Daniels. Oni nie tylko są w stanie bardzo blisko pokryć na piłce, ale zmieniać swobodnie krycie na wielu pozycjach, zamykając drogę wjazdu do kosza po akcji dwójkowej.
Spójrz tylko, jak mało miejsca wykreował sobie LeBron James tą fake-zasłona od Beverley’a i zasłoną od Davisa – praktycznie w ogóle:
Tu z kolei przykład świetnej obrony indywidualnej Herba Jonesa – z nim przed twarzą znalezienie drogi do obręczy jest niezwykle ciężkie:
Bardzo dużo zależy więc nie tylko od dyspozycji samego LeBrona, ale od skuteczności rzutowej jego kolegów, z którymi będzie musiał dzielić się piłką. Skuteczność rzutowa kolegów LeBrona w tym sezonie – zwłaszcza z dystansu – jak wiemy nie powala.
Nadzieja Lakers więc albo w skuteczności strzelców… Albo w Anthonym Davisie, który statystycznie świetnie radzi sobie w pojedynkach przeciwko swojej byłej drużynie. W łącznie 10 już meczach Davisa przeciwko Pelicans, notuje on średnio 27,9 punktu, 11,6 zbiórki i 1,9 bloku. Pels w tym sezonie są jednak w TOP4 ligi pod względem obrony pick’n’roll, oraz TOP4 pod względem liczby rzutów, jaką pozwalają oddać w post-up. Na pierwszy rzut oka trudno więc znaleźć miejsce, w którym Davis mógłby ukąsić – jak to zrobił w ostatnim meczu z Pels z marca:
(kurs z dnia 7.12.2023, godz 17:00., +18 tylko dla osób pełnoletnich, pamiętaj że hazard uzależnia, graj odpowiedzialnie)