Melo Anthony: Koniec kariery przyjąłbym ze spokojem
Z każdym dniem zbliżamy się do sytuacji, w której okaże się, że miniony sezon był ostatnim w karierze Carmelo Anthony’ego. Jest to na swój sposób smutne. Koniec końców był to zawodnik dużego kalibru, w najlepszych czasach gwiazda pierwszej wody, a finał kariery notuje w stylu przeciętnego zadaniowca.
Ubiegłe rozgrywki w barwach Houston Rockets Melo skończył po rozegraniu zaledwie 10 meczów, po których został odsunięty od gry. W minionym tygodniu trener personalny Melo, Chris Brickley (nazwisko chyba nie jest żartem), powiedział w mediach, że Anthony chciałby pożegnalnego tournee w stylu D-Wade’a. Sam zawodnik zaprzeczył temu w programie ESPN First Take:
„Nigdy nawet nie myślałem o żadnej trasie pożegnalnej. Myślałem o tym, że to może być mój ostatni sezon, ale to był czas w którym byłem bardzo wrażliwy emocjonalnie. Teraz czuję, że mogę wciąż grać. Moi ludzie wiedzą, że wciąż mogę grać. (…) Myślę, że w ogóle nie chodzi już o koszykówkę. Myślę, że chodzi o to, że jako osoba muszę zaakceptować konkretną rolę do spełnienia w danym zespole koszykówki. Czy jestem w stanie zaakceptować określoną rolę w zespole koszykówki? Tak.”
Brzmi to trochę tak, jakby Melo mówił do zarządów wszystkich klubów: Ja się poprawię, naprawdę, tylko dajcie mi szansę. Chwilę póxniej jednak, Melo zapytany o ewentualny koniec kariery, odpowiedział z pokorą godną Zenona z Kition:
„Myślę, że przyjąłbym to ze spokojem. I mówię to, bo obecnie znajduję się w stanie zawieszenia. Wstaję każdego dnia rano, odbębniam swoją treningową rutynę, swój dryl treningowy. Gdybym jednak wiedział, że to już koniec, przyjąłbym to spokojnie, to coś z czym musiałbym się pogodzić. Mógłbym wtedy pracować dalej nad sobą wiedząc, że już nigdy nie będę w zawieszeniu, mógłbym przejść do robienia kolejnych rzeczy.”
Co wynika z tej wypowiedzi? Tak naprawdę… To nic. Być może Melo rzeczywiście jest już pogodzony z ewentualnym końcem kariery. Nawet jeśli nie jest, nie mógł powiedzieć nic innego – w oczach generalnych managerów musi teraz sprawić wrażenie osoby, której nie zależy na siłę. W końcu właśnie przez tę cechę nie był w stanie poradzić sobie w późnym stadium swojej kariery. W dziesięciu meczach dla Rockets aż trzy razy zdobył ponad 0 punktów, pokazując, że wciąż to potrafi. Pozostałe mecze to jednak występy typu 3/10 z gry i nadmierna chęć trafienia jak największej ilości rzutów. Jeśli on chce znaleźć jeszcze miejsce w składzie, paradoksalnie nie może zbyt mocno chcieć.
https://www.youtube.com/watch?v=NdTwRHVDvH0
źródło:YouTube/FreeDawkins