Markieff Morris – element, którego brakowało OKC do bycia contenderem?

Oklahoma City Thunder na tym etapie sezonu wydają się zaskoczeniem – zajmują trzecie miejsce w tabeli, Paul George przewija się w dyskusjach na temat nagrody MVP, a OKC stawia się w gronie zespołów, które dla obecnych mistrzów mogą być najgroźniejszymi rywalami.

Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, to zaskoczenie wydaje mi się zabawne. Nie ukrywam, sam jestem trochę zaskoczony (choć od początku na tych OKC liczyłem), ale kiedy cofniemy się pamięcią o sezon, to przecież większość z nas uważała, że tak powinno być. Kiedy PG#13 i Melo przychodzili do Thunder, większość komentujących (ja również) uważała, że Thunder będą jednymi z faworytów do walki o tytuł. Sezon się nie udał, a przed obecnymi rozgrywkami nikt już na Thunder nie stawiał. Percepcja kibica zmienia się bardzo szybko.

A przecież zespół z Oklahomy wcale się bardzo nie zmienił od tamtego czasu. Odszedł Melo Anthony, co niektórzy traktują jako kluczowy element dla obecnej dyspozycji zespołu. Chyba jednak tak nie jest. Dużo istotniejszy jest fakt, że zespół nabrał głębi – dobre minuty dają Schroeder i Noel. Równie ważne, jeśli nie ważniejsze, jest to, co się dzieje z Russellem Westbrookiem. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, w wieku 30 lat RW#0 zmienił swoje podejście do gry i to przede wszystkim dzięki temu myślimy dziś o Paulu George’a jako o potencjalnym MVP. To jednak historia na inny tekst.

Defensywnie Thunder zawsze byli ułożeni tak, że ich defensywne ratingi po prostu musiały być wysokie. Dłudzy i zaangażowani defensywnie gracze jak PG#13 i Steven Adams wspierani są przez rozgrywającego coming-outowy sezon Jerami Granta. Z ławki pod kosz można wpuścić Nerlensa Noela, Westbrook widocznie bardziej się stara (albo jest mu łatwiej przez dobrą grę w obronie kolegów) i obrona Thunder śmiga. Są bardzo dobrzy na zbiórce, zaliczają najwięcej w lidze odbiorów i potrafią je przekuć w skuteczne kontrataki. Kontratak to jednak nie wszystko – nawet w tej coraz szybszej lidze.

źródło:YouTube/SEF-Oklahoma

Ofensywnie Thunder mają i mieli kłopot. Brakuje strzelców, w przeliczeniu na 100 posiadań oddają 30,1 rzutu zza łuku, co daje 18. miejsce w lidze, a trafiają skromne 35%. Sezon temu, kiedy pokładaliśmy w Thunder nadzieje, popularna była opinia, że OKC są o jednego zdrowego i dobrze grającego Pata Pattersona od bycia zespołem ze ścisłej czołówki. Jeden rzucający dobrze za trzy PG#13 w piątce to mało. Trochę się jednak zmieniło – czwórka rzucająca za trzy się znalazła i to w osobie Jerami Granta. Atletyczny podkoszowy zaliczył w tej dziedzinie ogromny postęp i przy ponad 3 oddawanych w meczu trójkach (dwa razy więcej niż rok temu), trafia prawie 39% swoich prób.

Po co więc Morris? Czy to ruch wykonany za późno? Niekoniecznie. Bliźniak Morris może rozwiązać drugi problem, z którym zmagali się Thunder, a mianowicie krótka ławka i płytki skład. Billy Donovan zyskuje cały wachlarz możliwości. Thunder mogą być jeszcze lepsi w defensywie – Grant trafiający zza łuku spokojnie może grać na pozycji numer trzy. Wyobrażacie sobie piątkę, w której obok centra (czy to Adamsa, czy Noela), na czwórce wychodzi solidny defensywnie Morris (choć w Wizards zdarzało mu się strasznie odpuszczać, to potrafi pokryć), na trójce wychodzi Grant, a na dwójce Paul George? Ten skład jest tak długi, że zbiórki powinien zdominować bez żadnego problemu, a jednocześnie przy mobilności tych zawodników, mógłby switchować praktycznie każdą zasłonę, wychodząc wysoko i agresywnie odcinając drogę dojścia pod obręcz.

To jednak wizja jeszcze dosyć odległa. Jak na razie Morris rozegrał w barwach Thunder trzy mecze, spędzając na parkiecie średnio 17 minut. Jak do tej pory swoje rzuty głównie pudłuje, notując 5,3 punktu na skuteczności 27% z gry. Już teraz jednak jego gra ma wpływ na zespół i to raczej pozytywny. Kiedy jest na Parkiecie, Thunder zdobywają o 6,7 punktu na 100 posiadań więcej, tracąc z kolei o 4,3 punktu mniej. Próba jest niewielka, ale bardzo obiecująca. Sam zawodnik podchodzi do sprawy spokojnie:

„Jeśli chodzi o mnie, to chcę być po prostu przydatny drużynie. Nie chcę wchodzić na parkiet i forsować swoją grę. W takiej sytuacji chcesz, żeby wszystko działo się płynnie, gładko, żeby wszystko działo się tak, jak to miało miejsce przed twoim przyjściem. Dla mnie chodzi więc teraz głównie o zaadaptowanie się do ofensywy i defensywy zespołu – nauczenie się grania z tymi gośćmi.”

Thunder, trener Donovan i sam Morris mają jeszcze 22 mecze sezonu regularnego, żeby wypróbować wszelkie warianty i gładko wprowadzić nowy element do swojej układanki. Jeśli zacznie trafiać rzuty, Markieff może się okazać jednym z najbardziej wartościowych zmienników. Przy playoffowej, zawężonej rotacji, okaże się, że Donovan może z ławki wprowadzać takich zawodników jak Morris, Noel, czy zawsze waleczny Raymond Felton. To jest szansa na walkę – w ubiegłorocznych playoffach rezerwowi zawodnicy Thunder zdobywali najmniej punktów na mecz spośród wszystkich ekip – tylko 18,7. To może się zmienić i to właśnie może przybliżyć Thunder do walki o Finały Konferencji, a kto wie, może i o Finały NBA.