Łoziński: Trochę o transferach.

Łoziński: Trochę o transferach.

Ponieważ wcześniej nie miałem czasu z racji lata, urlopu, gorąca, plażowania, mistrzostw świata itp., aby dokończyć ten artykuł, publikuje go dopiero dziś. Z jednej strony dawno opadł kurz po najgłośniejszych transferach, więc tekst jest jak wehikuł czasu. Z drugiej strony można wszystko przemyśleć dokładniej. Zapraszam tych, którzy mają ochotę jeszcze raz poczytać i porozmyślać, o przetasowaniach na rynku zawodników, i tych którzy chcą odetchnąć po MŚ, oraz ponownie wkroczyć w świat NBA. Reszta może sobie odpuścić. Zrezygnować z czytania powinni także przeciwnicy dyskusji/bełkotu o sporcie, po piwku. Zapraszam.

Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł

Zdrowy umysł – gdzieś przeczytałem, że nikt o zdrowym umyśle nie marzył o takim zakończeniu MŚ w wykonaniu Polaków jak miało miejsce. No cóż wiele lat udawało mi się jakoś ukrywać, fakt, że jestem walnięty, ale teraz się wydało. W moim Blee i nieblee. Wakacje napisałem tak:

(…) Oby chłopaki zadrwili ze wszystkich wątpiących, wyszli z grupy, potem znów dali rade wyjść z drugiej grupy, w której zlali jakiegoś potentata, a następnie zagrali z USA Team. Jazda na maksa. (…)

Możecie mi mówić wróżbita Łukasz, albo polski Nostradamus.

Wygrani:

Zachód – Tutaj jatka będzie niesamowita, jeszcze bardziej zacięta niż w zeszłym sezonie. Każde, dosłownie każde zwycięstwo może być właśnie tym, które da awans do PO. Z zeszłorocznych ośmiu najlepszych drużyn tylko Thunder, teoretycznie wypadli z walki o playoffy. Ich miejsce zajmą LA Lakers. Czyli mamy zeszłoroczny siódemkę GSW, HR, PTB, Denver, Spurs, LAC, Jazz i Lakersów za OKC, oraz ekipy, które mogą zaskoczyć, jak Pelikany, Minny, Kings, i właśnie OKC. Niby nie mają szans na PO, jednak to jest sport, i nigdy nie można do końca przewidzieć co się stanie. Czy ktoś stawiał rok temu, że Kings będą walczyć do samego końca o PO, że Clippersi urwą dwa mecze GSW, że GSW posypią się tak okrutnie i przegrają w finale, albo że Toronto zostanie mistrzem? Dallas też swoje urwą, podobnie jak Suns. Skład Mavericks w opinii ekspertów, nie pozwoli na awans, jednak to nie będą chłopcy do bicia, wychodzący ze spuszczonymi głowami, aby biernie poddać się egzekucji.

 

Kibice – Nie ma faworyta, i pewniaka do finału jakim od 4 lat byli GSW. Przed sezonem, w ciemno typowałem, jak prawie każdy, na ich obecność w finale. Łatwe i proste. Byli w finale? Ano byli. Co do mistrzostwa to nie lubię gdybania, ale sprawa z tytułem wyglądałaby zgoła odmiennie przy pełnym i zdrowym składzie GSW. Jednak nie ma to już żadnego znaczenia. Mistrzami są Toronto, i nikt ani nic im tego nie odbierze. Można także założyć, niemal ze stuprocentową pewnością, że nie obronią tytułu. Na wschodzie mamy dwóch, przynajmniej na papierze, głównych faworytów do wizyty w finale – Bucks i Philly. Na papierze, bo nie wiadomo, tak do końca, co zagra Boston, Nets czy Indiana. Dla odmiany, na zachodzie są niemal sami faworyci. Kto na sto procent założy, że np. Denver nie dadzą rady wejść do finału? Nawet jeśli nie będą najlepszą drużyną, to układ par po sezonie zasadniczym może dać im taką możliwość. To samo dotyczy praktycznie każdej ekipy, która awansuje do PO. W opinii ekspertów Blazers są słabsi niż LAC, Jazz czy LAL, jednak mocarze mogą nie dotrwać do finałów konferencji. Nawet jeśli dotrwają to będą już tak zajechani, że pokonanie ich nie będzie nieosiągalne. Jest jeszcze aspekt odpoczynku. Jeśli LAC będą dawać odpoczywać Leonardowi i PG-13, który dodatkowo nie zacznie sezonu od początku,  to ich bilans może nie do końca odpowiadać ich realnej sile. Wówczas jeśli wejdą np. do playoffs z numerem 6 czy będą słabsi, niż załóżmy znajdujący się na pozycji 3 Spurs ? Takie akcje mogą zaburzyć całą teorię rozstawienia. Piękna sprawa. To będzie rzeźnia. Nie mogę się doczekać.

 

Carter – Vince. Przed nami ostatni sezon Air Kanady w lidze. Arenas bredzi o zajmowaniu miejsca młodym zawodnikom, jednak jeśli młodzi nie potrafią przeskoczyć 42-latka to i tak nie zasługują na miejsce w lidze. To typowe banialuki kolesia, który sam przegrał swoja karierę i nie pozostało mu nic innego niż pieprzyć farmazony.

Conley – Mike. Na stare lata, he he, trafił do porządnej ekipy. Do ekipy, której brakowało kogoś takiego jak Mike, kogoś z absurdalną fryzurą i umiejętnościami naprawdę dobrego rozgrywającego. Zobaczymy jak sytuację wykorzysta Conley, przez niektórych uznawany za elitarnego rozgrywającego. Czy poprowadzi Jazz, całkiem ciekawą drużynę, do sukcesów na zachodzie, gdzie druga runda będzie prawie jak awans do finału na wschodzie, czy połamie nogi i  w lutym skończy  sezon?

Źródło: Youtube.com/AIR Highlights

LAC – chyba nie trzeba nic pisać. Mają co chcieli, a nawet więcej. Królowie pick-and-rolli staną się cesarzami tego zagrania. Mają ku temu zasoby ludzkie i umiejętności. Czekam gdy wyskoczą piątką Beverley, Harkless, PG, Kawhi oraz Harrell i zagryzą przeciwników, zwłaszcza LAL. Będzie pięknie.

Pelikany – pozbyli się rozkapryszonego Antosia i dostali stado perspektywicznych gówniarzy z panem Zionem na czele. Teraz musimy poczekać czy Williamson postawi na sport, czy na potrójnego Whoopera. Mogą grać naprawdę widowiskowo i urwać parę zwycięstw wyżej rozstawionym drużynom, a może nawet trochę więcej niż parę. David Griffin umie grać w grę zwaną transfery, co udowodnił budując w jedne wakacje lepszą drużynę niż miał rok temu. Kozak. Pelikany, co najważniejsze mają doświadczonego, świetnego zawodnika. Mają Jrue Holidaya. JH dostał pod swoje skrzydła gang dzieciaków, z którymi może iść w bój. Do tego mamy J.J. Redicka gotowego odpalić trójkę z każdej pozycji na boisku, nawet z szatni, oraz Favorsa gwarantującego solidność pod koszem. Liczę na to, że pan Holiday zaliczy kosmiczny sezon,  może teraz grać jak chce, i robić co chce. Ball powinien zacząć rozgrywać, bronić, podawać, i nie musieć tak bardzo myśleć o punktowaniu, zwłaszcza grając obok Jrue. Ingram podobnie, może szaleć, Zion też. Czekam na nich, oj czekam.  Czy mogą awansować do PO? Oni mogą wszystko, zupełnie jak LO27.

Źródło: Youtube.com/MaciekMoleda

Lonzo Ball – może odetchnąć i zacząć myśleć tylko o grze w kosza. Nie musi słuchać tych bzdur, które wygaduje jego ojciec, nie musi świecić za niego oczami i nie musi być częścią jego biznesowych planów. Przynajmniej nie tak bezpośrednio. Lonzo, bez wątpienia, ma talent. Świetnie broni, widzi na boisku naprawdę dużo, a zwłaszcza niekrytych kolegów. Potrafi podać i to jak podać, umie wjechać, ma prawie wszystko, z wyjątkiem rzutu. Czyli jest jak Ben Simmons, z tą różnicą, że Simmons nie ma ojca debila.

Bulls – tak Bulls. Wyglądają ciekawie. Dodali Thaddeusa Younga, nie jest gwiazdorem, ale jest dobry. Daje to czego trzeba drużynie takiej jak Byki. Young może grać na czwórce obok Markkanena, albo Cartera. Satoransky jest dobry, lepszy niż Dunn i wali za trzy na poziomie 42%. Coby White wybrany z siódemką w drafcie, ma przed sobą ciekawe perspektywy jako gracz, a do tego nigdy za wiele w lidze ziomali z wesołymi fryzurami. LaVine wciąż wierzy, że jest prawdziwym liderem. Dobrze, czym dłużej wierzy tym będzie lepszy, a potem i tak liga sprowadzi go na ziemię. Jest jeszcze Porter Jr., najstarszy z ekipy, a ma 26 lat. Carter Jr. zawodnik, który również może być wartościowym koszykarzem. Bulls są młodzi, szybcy, żądni zwycięstw i niech nabroją ile się da w tej nudnawej wschodniej części NBA.

Źródło: Youtube.com/FIBA

Sixers – oddali Butlera, dostali Horforda i Richardsona. Wyszli w moim mniemaniu na plus. Butler to fenomenalny koszykarz. Bez wątpienia wznoszący się na wyżyny w ważnych momentach, jednak w Philly to nie on miał być gwiazdą, a tego chyba Jimmy nie jest w stanie zaakceptować. 76-tki mają ciekawy skład, chyba mocniejszy niż rok temu, a na papierze najmocniejszy w lidze. Podobnie jak w poprzednim sezonie. Z pewnością Al i Josh dadzą im więcej możliwości w kwestii ustawień. Co najważniejsze, Horford jest gwarancją utrzymania dobrej defensywy wówczas, gdy Embiid będzie odpoczywał. Brown może trzymać na boisku w każdej minucie meczu elitarnego wysokiego obrońcę. Jest komfort. Zhaire Smith również wygląda na gotowego do gry po obu stronach boiska, na niezłym poziomie. Wybrany w drafcie z numerem 20 Matisse Thybulle powinien się przydać, zwłaszcza w obronie. Philly są gotowi, aby przejąć wschód, oby zdrowie dopisało. Stawiam, że po sezonie zasadniczym będą nr 1 na wschodzie.

Denver – Jerami Grant, i jeśli wyzdrowieje Porter Jr. to dwa potężne wzmocnienia, bardzo dobrej drużyny. Bol Bol wzięty z 44 numerem, to totalny brak ryzyka, a nagroda może być potężna.

Ayton – tak właśnie on. Dostał Rubio. Ricky nie jest wymiataczem ponad wszystkich, ale nie można mu odebrać tego, że umie podawać. Umie i lubi. Najbardziej skorzystać na tym powinien właśnie podkoszowy drugoroczniak. W zeszłym sezonie nie miał nikogo, kto nawet w połowie posiadałby umiejętności do rozgrywania takie jak Rubio. Teraz liczę na to, że mając rasowego PG obok siebie zaliczy zdecydowanie lepszy sezon, okraszony efektownymi wsadami.

Źródło: Youtube.com/NBA

Jazz – obrona była wypasiona, atak bardzo średni. Dodali więc, kosztem Rubio, Crowdera, Favorsa itp., Conleya oraz Bojana Bogdanovica. Siła rażenia wzrosła znacznie. Mitchell będzie mógł teraz skupić się na byciu strzelcem i na zdobywaniu punktów. Conley zadba o resztę. W środku Gobert, którego mogą otoczyć teraz rzucającymi graczami (Jeff Green, Ingles, Bogdanovic, Mitchell, Conley) i wreszcie rzucić wyzwanie najlepszym drużynom, zwłaszcza w playoffs. Do tej pory dawali radę ich bronić, ale brakowało im argumentów po atakowanej stronie.

Russ – a myślałem, że skończy w Thunder jako coraz mniej atletyczny, dziwacznie ubrany klown, który właściwie nie wiadomo co może robić na boisku, i który zalicza kolejne porażki kręcąc nieprzydatne TD. Jednak los był dla niego łaskawy. Dostał jeszcze jedną szansę. Czy przemyśli swoją dotychczasową karierę i wyciągnie wnioski? Stanie się lepszym graczem, którym potrafi bywać? Teraz trafił do drużyny Hardena, nie jest samcem alfa, ma być pomocnikiem. Czy będzie umiał zaakceptować tę rolę? Ma szansę powalczyć, i pomóc tej drużynie. Wiadomo, że jest motorycznie kosmitą, nikt go nie ustoi w obronie, Russ jest jak torpeda. Potrafi zbierać, podawać, kontrataki na pełnym gazie to dla niego łatwizna. Bierze na plakaty wszystkich bez wyjątku. Brak trójki nieco komplikuje sprawę, zwłaszcza w ekipie z Houston, jednak to już problem D’Antoniego i to on  musi go rozwiązać. Westbrook serce do walki ma wielkie, może nawet za duże, nie odpuszcza gier i jest maniakiem. Problemem może być tylko jego ego. Te myśli w stylu jestem MVP, co ty mi tu będziesz mówił jak mam grać, jak chce rzucać to rzucam, ja być Russ, ja być król boiska. Tu rodzą się kluczowe pytania. Czy Russell da radę zaakceptować rolę takiego mega zadaniowca, opcji nr 2 lub 3, zależnie od rozwoju sytuacji na boisku? Czasami może nawet trójkę rzucić, gdy będzie miał czystą, piękną pozycję, a tych w Houston nie brakuje. Czy będzie umiał odpuścić pęd ku statystykom?  Jeśli nie, to wzrośnie prawdopodobieństwo faktu, że jest najzwyczajniej w świecie głupkiem, który nie wyciąga wniosków i nie myśli. Wówczas nic nie poradzimy, nikt nie poradzi, a za rok Houston będą starali się go pozbyć.

Złota trójca – Bojan Bogdanović, Jamal Murray i Middleton – cała trójka jest przepłacona. Dostali kaskę na jaką nie zasługują. Absolutnie nie można ich winić, skoro dawali, grzechem byłoby nie brać. Bojan oraz Middleton lepsi już nie będą i to martwi najbardziej. Murray być może kiedyś dociągnie do swojego kontraktu, jednak na dziś nie jest wart takiej kasy. Zobaczymy czy taka wypłata zatrzyma jego rozwój, czy zachęci go do dalszej pracy.

Grizzlies – oddali Conleya, który i tak chciał odejść, a mają teraz młodych, wypasionych i perspektywicznych zawodników, doświadczonych weteranów, dobrych zadaniowców i przyjemne perspektywy na najbliższe lata.

Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł

Pomiędzy:

Thunder – pozbyli się Westbrooka i PG13 otrzymując w zamian mnóstwo wyborów w drafcie, oraz CP3. Są teraz nieco zawieszeni w próżni. Z jednej strony na tankowanie mają za mocny skład i za dużo wyborów, choć to Amerykanie, więc wszystko jest możliwe. Z drugiej zestaw graczy Paul, Shai Gilgeous-Alexander, Danilo Gallinari, Steven Adams, Schroeder, Roberson, Ferguson może nie jest materiałem na mistrza, ale lekceważyć ich nikt nie powinien. Co do wyborów, to Sam Presti potrafi łowić w drafcie, wiec powinien wyciągnąć jakieś perełki. Z drugiej strony, Thunder często odpuszczają zawodników, którzy gdzie indziej błyszczą i grają naprawdę dobrze. Z boku wygląda to na brak jakiejś dalekosiężnej wizji, planu którego się trzymają. Skaczą z kwiatka na kwiatek. Na początku mieli D’Artagnana i trzech muszkieterów, lub bardziej swojsko czterech pancernych – KD, Russ, Harden i Ibaka. Mogli być Golden State Warriors przed Wojownikami. Jednak postanowili nie płacić podatku od luksusu, który potem płacili na drużynę po wielokroć gorszą niż tamta. To był wielki błąd, wręcz wielbłąd. Mieli trzech graczy kalibru MVP i odpuścili. Dalsze ich decyzje, też nie cechowała jakaś długofalowa wizja. Pohandlowali i włączyli do składu Oladipo oraz Sabonisa. Kolejny raz stworzyli całkiem niezłą pakę, której trzeba było czasu na zgranie się, i doszlifowanie. Jednak włodarze OKC zamarzyli o PG i Melo. Nie poczekali, nie dali się tamtej ekipie żadnej szansy. Ponieważ dostali  gościa z TOP10 ligi, można to zrozumieć i próbować usprawiedliwić. Ponownie mieli niezły skład, oparty na dwóch gwiazdach, kilku dobrych graczach i status kandydata do tytułu. Wówczas pozwolili Westbrookowi odgrywać bohatera i robić co tylko chce, mimo, że nie był najlepszym graczem w drużynie. Pozwolili mu być generałem, choć jest maksymalnie kapitanem. Jak słyszę, teksty, że to jego drużyna to wymiękam. Kto płaci rachunki? Russ czy właściciel? Lepiej było go wywalić i zostać z Georgem, resztą ekipy i tym co dostaliby za Russa. Jednak nie, woleli patrzeć jak Russ wyrzuca ich z PO. Kolejny raz. Bez zastanowienia rozpieprzyli wszystko, i teraz będą się przebudowywać. Przez te lata odpuścili 5 zawodników z czołówki ligi KD, Harden, Russ, PG13 i Oladipo, i kilku naprawdę dobrych/perspektywicznych zawodników Ibaka, Sabonis, Grant, Jednak w ostateczności nie wyszło źle. Mają mnóstwo wyborów w drafcie, kilku niezłych graczy, więc i widoki na przyszłość nie są najgorsze. Mogą nawet zaskoczyć w tym sezonie. Mam pewne obawy odnośnie charakteru CP3, albowiem jest prawdopodobne, że ten gość, swoim kombinowaniem i knuciem drużynę im zepsuje. Jednak, jeśli zdecydują się na tankowanie on nie będzie przeszkadzał, bo wystarczy go przez 3-4 tygodnie zostawić na parkiecie na średnio 37 minut, i mamy go z głowy do końca sezonu. Odnośnie wymiany CP3 to będzie ciężko, ale w NBA nie ma rzeczy niemożliwych, więc szansa zawsze jest, nawet nieco tracąc na ewentualnym transferze.

Boston – Miał być Anthony Davis i ultra gwiazdorski skład, a skończyło się na słowach Ainge’a, że ich planem A było ściągnięcie Kemby Walkera i Enasa Kantera. No cóż, klasyczna dobra mina do złej gry. Kemba za Irvinga to się w miarę równoważy, może i Kyrie jest lepszy stricte jako koszykarz, ale Walker na tyle ile go sprawdzono, zdaje się być lepszym elementem drużyny. Tak naprawdę jeszcze nic o nim nie wiemy, bo prawdziwi twardziele błyszczą w PO, a tam Kemba nie miał możliwości nawet zacząć się lekko jarzyć, bo wówczas, najczęściej, był już na wczasach (nie licząc 4 gier w 2014 i 7 w 2015 roku). Mimo wszystko oceniam to na plus, bo Kyrie okazał się kutafonem i rozpierdalaczem szatni. Natomiast strata Horforda jest niepodważalnym osłabieniem Celtów, i ani Kanter, ani nikt inny jej nie zamaskuje, z całym szacunkiem do Enasa i jego solidnej postawy w zeszłych playoffs. Danny przestrzelił, moim zdaniem. Pożałował trochę kasy i stracił swój fundament. Stracił gościa, który w swoim fachy jest jednym z najlepszych w lidze, a do tego wzmocnił bezpośredniego rywala. Nie jestem zaskoczony tym, że Philly tak ochoczo przystali na jego warunki. Po pierwsze dostali mega wsparcie pod kosz. Mogą dać Joelowi więcej wolnych minut, mogą zagrać na dwie wieże i trzymać Ala i Embiida razem, mogą kombinować na wiele sposobów. Po drugie, te pieniądze, wydane na Horforda, są też inwestycja w Jojo. Gdzie znaleźliby lepszego nauczyciela dla niego ? Nigdzie. Teraz w lidze jest deficyt świetnych wysokich graczy z ponad przeciętnym koszykarskim IQ. Horford jest jednym z nielicznych, i teraz będzie nauczał Embiida. Boston to zrypał, są teraz dobrą drużyną, ale nie ma pewności, że będą czymś więcej. Być może odrodzi się Gordon i będzie równie dobry jak przed kontuzją, w co chyba cały czas wierzy Ainge. Wówczas skład Walker, Brown/Smart, Tatum, Hayward, Kanter może sporo namieszać, i Celtowie spadną na cztery łapy jak prawdziwy kocur. Nie jest to skład na mistrza, nawet przy dobrej grze wszystkich zawodników, ale na druga rundę PO na wschodzie jak najbardziej, a tam już wiele zależy od tylu rzeczy, że nikomu nie można odbierać szans. Na dziś wydaje się, że oklep od Philly zapewniony już w pierwszym meczu. Mam też nadzieję, że los złączy ich w PO. Czy ktoś nie chciałby takiej pary?

Nets – teoretycznie mają dwóch gwiazdorów plus DeAndre Jordana. W realu wymienili Russella na Irvinga i zastopowali rozwój Allena ściągając podstarzałego centra bez rzutu, choćby z metra od kosza, który będzie domagał się dużych minut. Rok to dużo czasu i nie sposób przewidzieć przyszłości. Może w sezonie 2020/21 będą na maska zgrani, i po dołączeniu KD zniszczą wschód. To  jest możliwe, ale możliwe są także inne scenariusze zarówno te złe, jak i dobre. Na dziś rozbili świetną, zgraną, lubiącą się ekipę, i wrzucili do niej Kyriego, który na dodatek nie jest ironmanem. W moim odczuciu nie stali się przez ten ruch kandydatami do tytułu, nie stali się nawet bezdyskusyjnie lepszą ekipą niż rok temu.

Atlanta – niektóre ruchy bardzo ciekawe. Dodanie dobrych młodziaków, w osobach De’Andre Huntera i Cam Reddish’a, do Collinsa, Huerter’a i Younga bardzo dobre.  Strata Bazemore’a, Dedmona i Prince’a nie najlepsze, ale da się obronić. Dodanie Evana Turnera i wyborów w drafcie poniekąd rekompensuje powyższe straty. Jabari coraz tańszy Parker może się przydać, jednakowoż jego brak niewiele by zmienił. Parsons to bardziej taka ciekawostka, za 25 mln. $, niż realne wzmocnienie, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. No i jeszcze Carter i jego pożegnalny sezon. Atlanta jest w fazie przebudowy więc mogą sobie pozwolić na eksperymenty, z góry zakładając, że część z nich nie wypali.

Źródło: Youtube.com/NBA

Pacers – dodali ciekawych zawodników, ale nie mają żadnego prawdziwego rozgrywającego. Zobaczymy dokąd ich to zaprowadzi.

Lakers – z jednej strony to wygląda dobrze: Rondo, Kuzma, LBJ, Davis i Howard. W rezerwie Bradley, KCP, McGee, Cook, Green, Dudley itd. Niby wszystko jest, gwiazdy, dobrzy gracze, sprawdzeni zadaniowcy, obrońcy, ale do mnie ta ekipa nie przemawia. Taka zbieranina to jest, jak Cavs po odejściu Irvinga. Najemnicy skupieni na jednym celu. Jak się uda to będzie wspaniale, LBJ dołoży cegłę do swego dziedzictwa, a jego ego stanie się większe niż Mount Blanc, Davis będzie miał pierścień, komentatorów będą bolały palce od lania wazeliny, i okaże się że najemnicy mogą być lepsi od drużyn. Jeśli zaś się nie uda, wówczas spektakularnie wszystko rozsypie się z wielkim hukiem, przy okazji nadszarpnie wizerunek zarówno LeBronka, AD, jak i wszystkich w LAL. Przyznam, że jestem bardzo ciekaw ich występów w nadchodzącym sezonie, ale totalnie nie wierze w sukces tej ekipy.

Heat – czy po pozyskaniu Butlera stali się lepszą drużyna niż byli w zeszłym sezonie? Nie wiem. Zobaczymy co przyniesie sezon. Jako lider Butler nie pomógł Minny stać się wielką ekipą, Bulls też nie. Ma ego na lidera, ale czy nie jest z nim trochę jak z Irvingiem ?

Bucks – ten sam schemat. Czy są lepsi niż byli? Stracili Brogdona, Miroticia, Tony Snella itd. Dodali Korvera, R. Lopeza, W. Matthewsa itd. Sam nie wiem, wszystko zależy od Giannisa. Jeśli naprawdę dotąd pokazał 60% swoich możliwości, to zaczyna bać się o losy ludzkości, gdy pokaże 100%. Zacznie strzelać piłkami z oczu, zjadać przeciwników, i łamać kosze jak zapałki ? Z drugiej strony czy jego fizyczność nie stanie się jego wrogiem ? Jest za duży by być takim miękkim graczem, takim ninja zabójcą w stylu Jordana, Kawhiego, Kobego, nawet LBJ’a. Na MŚ w Chinach nie wymiatał jakoś specjalnie. Wszyscy czekają na jego dalszy rozwój, a co będzie jeśli on nie nastąpi? Jeśli to już wszystko co nam zaoferuje, może poprawi nieco trójkę, ale poza tym nic się nie zmieni? Czy dadzą radę wejść do finału  z tym składem, który mają?

Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł

Przegrani:

Hornets – Nie idzie Jordanowi. Ma beznadziejny skład, do którego dołożył  za grube miliony Terry Roziera . Można i tak. Zobaczymy czy Scarry Terry choć kilka razy pokaże to co pokazywał w PO 2018 roku. Jednak nawet gdy Rozier okaże się drugim Gary Paytonem to nie sądzę, aby z tej ekipy wycisnął coś więcej niż 25-30 wygranych.

Chris Paul  – stał się niewolnikiem swojego mega wypasionego kontraktu. Oczywiście kaska się zgadza, jest wyborna i monstrualna, jednak powoduje, że nikt poważnie myślący o wygranych nie spojrzy w stronę CP3. Będzie albo przerzucany z miejsca na miejsce jak worek kartofli, albo zakotwiczy w jakimś przeciętniaku, ewentualnie ktoś wykupi jego kontrakt, okraszony kilkoma wyborami w drafcie. Nie pomaga mu fakt, że nie jest specjalnie lubiany. Rok temu wywalczył dla siebie, ostatni wielki kontrakt od Houston. Piękna rzecz, ale wszystko się zmieniło, i nie ma go już wśród Rakiet. Teraz jest w Oklahomie, która wcale go nie chce, i przy najbliższej okazji postara się wymienić go dokądkolwiek. Czy tego chciał Paula na ostatnie lata w lidze ? Być przenoszonym z klubu do klubu ? Być nikomu niepotrzebnym zapychaczem salary, który na boisku nie daje już tyle i właściwie nigdy nie dawał, tak dużo jak się o nim mówiło. Teraz zamiast walki o mistrzostwo będzie, co najwyżej walka o minuty na boisku, albo o jak najwyższe wybory w drafcie. Może, był generałem, może miał niesamowity przegląd pola i kosmiczne podania, może był jednym z najlepszych rozgrywających w dziejach, jednak nigdy niczego nie wygrał. Nigdy nawet nie miał okazji spróbować czegoś wygrać. Taki Payton, Kidd (tak w Heat i Dallas zdobyli tytuły, ale mam na myśli czasy gdy byli liderami) czy Stockton też nie wygrali jednak dali swojej drużynie, przynajmniej okazje do spróbowania. Doprowadzili swojej zespoły do finałów, Paul nie. Drużynę miał przednią, nikt nie może powiedzieć, że grał zawsze otoczonym ogórkami i leszczami.

Wizards – toną szybciej niż Titanic. Ołowiany kontrakt Jaśka Ściany ciągnie ich na dno.  Nie mają pomysłu na nic, ani na tankowanie, bo ciągle trzymają Beala, ani na sukcesy, bo mają za słaby skład.

Irving  – trzeci klub w karierze. Żadnych sukcesów jako lider, na miarę swojego ego. Teraz zobaczymy jak zagra bez Duranta. Zobaczymy czy za rok ten skład się nie posypie, czy Kyrie rozsadzi koleją ekipę swoim gwiazdorskim stylem gry, rzutami z nieprzygotowanych pozycji, przetrzymywaniem piłki, zatrzymaniem rozwoju reszty drużyny, klimatem w szatni itp.

Knicks – mieli być wolni agenci z najwyższej półki, gwiazdy i wybitni zadaniowcy. Są Elfrid  Payton, Julius Randle, Marcus nie dotrzymuje umów Morris, Reggie zaczynam wędrówkę po klubach Bullock, Taj Gibson i reszta. Trzeba im przyznać, że nie władowali się w długoterminowe kontrakty. Mogą poszaleć za rok, za dwa lata. Mają RJ Barreta, który może być ich Zionem. Może być gwiazdą i symbolem klubu na lata, jeśli tylko da radę przetrwać w NY i unikać pokus. Istnieje szansa, że ta ekipa zaskoczy i okażę się, że zrobią PO, że ta mieszanka weteranów i młodzieży, na słabym wschodzie, da radę wejść do 8 najlepszych ekip. Wówczas to oni będą się śmiać ostatni.

Wszyscy – którym się wydaje, że GSW (zdrowi) nie wejdą do PO. Jesteście w błędzie, w poważnym błędzie. Mają czterech All Starów w składzie, w tym trzech dostępnych od początku sezonu. Mają podwójnego MVP, najlepszego obrońcę ligi, perspektywicznych młodych zawodników, niezłych rezerwowych, całe wagony doświadczenia, dobrego trenera, i będą w playoffs. Warto pamiętać, że oni bez Duranta wygrali 73 gry w sezonie zasadniczym. Nikt tam nie zapomniał jak się gra w kosza.  Fakt nie są kandydatami do tytułu, ale nie stali się nagle drużyną bez PO.

Źródło: Youtube.com/NBA

Houston – z drużyny, która wiosną 2018 roku była o krok od finałów, do ekipy, która nie ma szans na nic. Nawet na bycie kandydatem do tytułu, najwyżej takim papierowym. Daryl Morey może, i ma jakąś wizję, ale to rozbicie drużyny, która walczyła jak równy z równym z Wojownikami w pełnym składzie, będzie ciężko obronić. Teraz gdy GSW będą grać bez KD, tamta paczka miałaby otwartą drogę do finałów. Sztuka wyborów jest naprawdę ciężka do opanowania. Załatwił ich Paul i jego monstrualny kontrakt. CP3 nie odpuścił ani dolara dla drużyny, ani centa. Nie wziął przykładu z KD, ale karma szybko wróciła. Houston stracili wówczas Arizę oraz Luca Mbah a Moute, i tym samym pozbawili się możliwość płynnych zmian w obronie. Nie byli wstanie kryć wszystkich przez wszystkich, i skończyło się gładką porażką z GSW bez KD. Regres w rok, poważny regres. Teraz nie będzie lepiej, nie ma GSW, ale przybyło dobrych drużyn, które trzeba będzie pokonać w drodze do finałów. Na dziś to zadanie, wydaje się, przerastać możliwości Rakiet. Choć patrząc na same fakty to zyskali na tej wymianie. Oddali 34 letniego CP3, który ostatni raz w All NBA był po sezonie 2015/16, a dostali młodszego Russa, niedawnego MVP, który od pięciu lat cały czas jest w All NBA. Niestety w sporcie, a zwłaszcza w koszykówce, nie ma przełożenia 1 do 1. Zbyt wiele zmiennych i zbyt dużo czynników wpływa na konstrukcję, tak złożonego organizmu jakim jest drużyna. Ja nie wróżę wielkich sukcesów Rakietom, ale bez wątpienia w sezonie zasadniczym będzie widowiskowo jak należy.

 

Dzięki za przeczytanie i do następnego.