Łoziński. Toronto vs Boston.

Łoziński. Toronto vs Boston.

Hejka. Zaczynamy drugą rundę playoffs i na start szykuje się nam rewelacyjne w moim odczuciu zestawienie. Oczywiście pod warunkiem, że w ramach bojkotu chłopaki nie pojadą na wakacje. Spójrzmy jednak na parę Toronto vs Boston nieco bliżej i zastanówmy się kto ma większe szanse.

 

Toronto vs Boston.

Ekipa złożona z karnych żołnierzy, fanatyków gry drużynowej, mająca piekielnie mocny obwód, w którego skład wchodzi jedna z najlepszych strzelb w lidze Fred VanVleet i człowiek kochający czyste parkiety, władca ofensa Kyle Lowry. Za nimi są Siakam, Gasol i Anunoby. Ławka to Ibaka, Powell, Davis, Thomas, Hollis-Jefferson, Boucher i reszta. Przeciwko nim wyjdą Tatum, Kemba, Brown, Smart i Theis, wspierani przez Kantera, Wanamakera, Ojeleye, Williamsów i Langeforda. Jeśli chodzi o starterów to można się spierać, którzy są lepsi, choć dla mnie Toronto ma wszechstronniejszy pierwszy skład. Gasol lub Ibaka są zdecydowanie lepsi niż Theis, choć i jemu nie można odmówić talentu i samozaparcia w grze. FVV i Lowry zdają się być minimalnie lepszym obwodem niż Smart i Kemba, zwłaszcza jeśli chodzi o ofensywę. Skrzydła porównywalne, jednak przewaga leży po stronie Bostonu bo w ich szeregach jest Tatum. Jason to prawdziwy kozak, może nie eksplodował punktowo tak jak Mitchell, ale potrafi zagrać świetne mecze po obu stronach parkietu. W tych PO jest 3 najlepiej blokującym ligi i na pewno nie można go zlekceważyć. Brown umie prawie wszystko zarówno w obronie jak i w ataku, przez co jest bardzo trudnym przeciwnikiem, wymagającym nieustającej uwagi.  Każdy z nich może poprowadzić zespół do wygranej. Mimo tego uważam, że wszechstronność leży po stronie Kanadyjczyków. Wśród Zielonych czterech graczy zdobywa +12 pkt. i dwóch +8 pkt. Jednak ofensywa opiera się głównie o Tatuma, Kembę i Browna, którzy zaliczają odpowiednio 27, 24,3 i 21,5 pkt. Raptory atakują zdecydowanie bardziej kolektywnie. 6 graczy + 11 i jeden +9. Choć z drugiej strony może im zabraknąć w wyrównanych momentach kogoś takiego jak Tatum/Kemba.

Pierwsze piątki będą toczyć wyrównane boje, jednak gdy spojrzymy na ławkę to zobaczymy przepaść. Kontuzja Haywarda mocno skomplikowała ten aspekt w Bostonie. Ławka Toronto niszczy pod każdym względem rezerwy Bostonu. Tu widać największy handicap jaki mają chłopaki z Kanady nad reprezentantami Massachusetts. Żaden z graczy rezerwowych BC nie umywa się do występów Normana Powella, który oprócz niesamowitych wsadów zaliczył w G2 i G4 występy na miarę 24 i 29 pkt. Skuteczność 65 i 64%. Osobna historią jest Ibaka notujący w serii z Nets 19 pkt., 10 zb., 61% z gry i 62,5% za trzy w 24 minuty. Są trzecim i czwartym strzelcem Toronto. Ktokolwiek w BC może z nimi konkurować ? Nie. Dlatego najprawdopodobniej potężne minuty będą grać Tatum i Brown, a jeśli zdrowie pozwoli to też Walker.

W ataku obie ekipy lubią i umieją razić z dystansu. Toronto oddają po 41 rzutów z dystansu w każdym spotkaniu co daje im 45% wszystkich ofensywnych akcji. Z racji posiadania ku temu zasobów ludzkich, których nie wahają się ich używać trafiają 43% oddawanych trzypunktowców. BC rzucają  średnio mniej trójek w meczu – 35, co daje 40% wszystkich ich akcji. Trafiają 35% z nich. Ogółem TR trafiają 49,5% rzutów, a Zieloni 45%. Po części wynika to z faktu, że w pierwszej rundzie mieli odmiennych oponentów. Nets byli zdecydowanie bardziej nastawieni na atak niż obronę, a Phily z racji swojej ofensywnej beznadziei, mocniej walczyli w defensywie. Zieloni będą musieli mocno przyłożyć się do obrony trójek odpalanych przez Raptory z rogów boiska. Trafiają 50% takich rzutów, których prawie 80% (60% BC) jest asystowanych. Raptory mogą pochwalić się znakomitym ruchem piłki. Toronto są najlepsi w tych PO pod względem asyst z wynikiem 30,5 podań w meczu. Dla odmiany Boston to czwarta najgorzej podająca ekipa tych PO, średnio zaliczają 19 asyst w meczu. Grają więcej izolacji i jeden na jednego. Można dyskutować kto miał trudniejszego przeciwnika w pierwszej rundzie, jednak ani Phily ani Nets nie stanowiły realnego zagrożenia. Z racji gabarytów TR zbierają średnio 7 piłek więcej niż BC – 51 do 43,3. Obie ekipy szanują piłkę i generują mało strat; średnio BC 10,5 najlepszy wynik w lidze, TR 12 i 5 miejsce.

Co do obrony to tu robi się ciekawie Boston tracił zdecydowanie najmniej bo 100,5 pkt. Sami zdobywali 112,3. Dobrze radzą sobie z podwojeniami i zagęszczaniem środdka pola.  Potrafili zredukować celność Phily za trzy do żałosnych 26% (40% z gry).  Dla odmiany Toronto ładowało jak szalony palacz w parowozie zaliczając 126,3 pkt. tracąc przy tym niewiele więcej niż Celtowie bo 105,8.  Raptory mają w składzie pełno dobrych i doświadczonych obrońców. Zatrzymali Nets na 34% za trzy i 40% z gry. Najważniejsze jest to, że gracze wchodzący z ławki w żaden sposób nie obniżają defensywnego poziomu TR.  Niestety zdecydowanie odmiennie wygląda to w Bostonie. Obie ekipy radzą sobie dobrze zarówno w obronie jeden na jednego jak i strefowej. Dla obu drużyn zbiórka i błyskawiczna kontra nie stanowi problemu. Zmiany w kryciu, wyciąganie na obwód, pojedynki jeden na jednego, trójki odpalane z 9 metra to wszystko powinno być w tej serii. Do tego wszytko na wysokim poziomie.

W większości zestawień ewidentną przewagą Bostonu byłby trener Stevens, jednak jeśli chodzi o porównanie z Nurse’em to nie jest już takie oczywiste. Trener Toronto z niejednego koszykarskiego pieca jadł chleb w swojej karierze. Zdobył mistrzostwo NBA i innych wesołych lig, poukładał w rewelacyjny sposób aktualną ekipę Raptorów, a w zeszłym sezonie idealnie wpasował do składu Leonarda. Pod jego skrzydłami niesamowicie rozwinęli się  Siakam i FVV. Z drugiej strony Brad Stevens. Prowadzi Boston w sposób naprawdę dobry i teraz może pokazać swoją wartość bo w RS z tym składem wygrywanie nie stanowi wyzwania. Tatum, Brown, Kemba, Hayward, Thies, Kanter, Smart to jest cała fura talentu. Oczywiście Nurse również dysponuje całą armią dobrych zawodników stąd Toronto, po odejściu KL są druga siłą wschodu, a nie dziesiątą. Stevens w piękny sposób ukształtował Tatuma i Browna na fantastycznych koszykarzy, mimo wciąż młodego wieku. Ten pojedynek z ławki będzie na pewno pasjonujący, aczkolwiek nie liczyłbym na to, że któryś z trenerów zaskoczy drugiego jakimiś wyrafinowanymi taktycznymi zagrywkami.

Bez względu na to komu kibicujecie pojedynek zapowiada się wybornie. Kemba vs Lowry szybkość i dynamizm kontra siła i wielki tyłek. Smart vs Fred. Obrona kontra nieograniczony zasięg. Tatum vs Siakam – kosmos. Wyborowy strzelec kontra dzika moc, Brown vs Powell – konkurs wsadów w pakiecie. Theis/Kanter vs Gasol/Ibaka. Kurdupel i wesołek kontra dieta i mięśnie.

Zapowiadają się naprawdę świetne mecze, o ile chłopcy zechcą grać, a nie protestować. Jeśli jednak stawią się na parkiecie to stawiam na Toronto. Odprawią Boston w 6, może w 7 grach.

 

Pozdrawiam i dzięki za przeczytanie.