Kolejna porażka Lakers, dogrywka w Minnesocie

Kolejna porażka Lakers, dogrywka w Minnesocie

New York Knicks – Sacramento Kings: 94:102

Mecz rozgrywany o nieco barbarzyńskiej dla Amerykanów i bardzo przyjemnej dla nas porze. O tym, jak niewygodny czas był to dla graczy NBA, niech świadczy fakt, że New York Knicks zaczęli bardzo dobrze i dominowali początek z drużyną na poziomie playoffów na Zachodzie. 7-0 i 24-9 to niezły start. Oczywiście Kings prędzej czy później musieli sie obudzić i w drugiej kwarcie Nowojorczycy zdobyli ledwie 16 punktów.

W czwartej kwarcie jednak trochę niespodziewanie Knicks powrócili i mieliśmy nawet coś na miarę emocji, kiedy zrobiło się 89-87. Szybko odpowiedział Fox zdobywając kolejnych 5 koszy z rzędu, zdobywając 12 punktów w ostatnich 6 minutach i kończąc mecz z dorobkiem 30 pkt i 8 ast.

Jak to słusznie zauważył trener Fizdale:

„Spudłowaliśmy jakieś 6 czystych wejść na kosz, layupów. Nie możemy tak robić i liczyć na zwycięstwo.”

Na szczęście nikt w Nowym Jorku już na to nie liczy. Bardzo fajny mecz z ławki zagrał Nemanja Bjelica. Na początku sezonu świetnie dyrygował kolegami w pierwszym składzie, jednak ostatecznie musiało przyjść to, co nieuniknione, czyli zrobienie miejsca młodszym. Bjelica jednak wkomponował się już w rezerwy i robi podobną różnicę wchodząc na parkiet.

Kings: D. Fox – 30 (8 as.), B. Hield – 19 (4×3), N. Bjelica – 13 (10 zb.), H. Barnes – 11 (8 zb.), B. Bogdanovic – 9, W. Cauley-Stein – 7 (12 zb.), H. Giles III – 6, Y. Ferrell – 5, C. Brewer – 2

Knicks: D. Smith Jr. – 18 (5 as.), D. Jordan – 14 (15 zb.), L. Thomas – 10 (7 zb.), A. Trier – 10, E. Mudiay – 9, J. Jenkins – 9 (3×3), M. Robinson – 8 (9 zb., 3 bl.), K. Knox – 7, D. Dotson – 5, L. Kornet – 4, H. Ellenson – 0

https://www.youtube.com/watch?v=GrvAeuMXm9k

Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto

Atlanta Hawks – Brooklyn Nets: 112:114

Ciężko jest zrozumieć, jak Atlanta mogła to spotkanie przegrać. Trae Young zaliczył pierwsze triple double w historii Hawks w wykonaniu debiutanta. John Collins zagrał kapitalne spotkanie w ataku robiąc rekord kariery i linijkę 33/20. Brooklyn Nets spudłowali 21 rzutów wolnych. I w jakiś niewytłumaczalny sposób, Jastrzębie przegrały ten mecz. Tak naprawdę powód porażki jest najprostszy z możliwych – Atlanta nie trafiała. 37% z gry i 19% zza łuku? Do tego 37 popełnionych fauli.

Do tego brzydkiego, lecz bardzo cennego zwycięstwa poprowadził Brooklyn super rezerwowy Spencer Dinwiddie (23/7) i młodziutki Jarrett Allen (20/12). Dzięki tej wygranej bowiem Nets przybliżyli się do 6 miejsca w konferencji wschodniej i ich walka z Pistons zapowiada się ekscytująco, patrząc na formę obu zespołów. Co najlepsze – zagrają ze sobą bezpośrednie starcie już we wtorek w nocy.

Nets: S. Dinwiddie – 23 (4×3, 7 as.), J. Allen – 20 (12 zb.), D. Russell – 18 (3×3, 6 as.), R. Kurucs – 16 (4×3), D. Carroll – 13, J. Harris – 11, A. Crabbe – 10, C. LeVert – 2, E. Davis – 1 (8 zb.)

Hawks: J. Collins – 33 (20 zb.), T. Young – 23 (10 zb., 11 as.), A. Len – 15, T. Prince – 13 (3×3), V. Carter – 10 (3 prz.), D. Bembry – 6, K. Bazemore – 5, K. Huerter – 4, J. Adams – 3, B.J. Johnson – 0, T. Zeller – 0, J. Anderson – 0

https://www.youtube.com/watch?v=j01iEL4FgwU

Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto

Minnesota Timberwolves – Washington Wizards: 135:130/OT

Najciekawsze sportowo starcie tej nocy. Oba zespoły mają już raczej matematyczne szanse na awans do playoffs w swoich konferencjach, nie zmienia to jednak faktu, że końcówkę swojego rozczarowującego sezonu próbują grać jak najlepiej.

W ten sposób dostaliśmy bardzo dobre widowisko okraszone dogrywką. Wizards świetnie zaczęli zdobywając 71 punktów w pierwszej połowie. Leśne Wilki jednak nie zamierzały składać broni i wróciły do meczu, korzystając głównie z prezentów jakie serwowali Czarodzieje. Wolves bowiem zgarnęli aż 19 zbiórek w ataku. Ponadto, Wizards tracili piłkę 18 razy, co pozwoliło Minny wrócić do meczu.

Głównym autorem come-backu był oczywiście Karl-Anthony Towns. 40/16 i całkowita niemoc po stronie obrońców Wizards przy jego osobie. Niestety pod koniec regulaminowego czasu gry doznał kontuzji kolana i nie wiadomo kiedy wróci do gry.

Wizards uratował w tym meczu Bradley Beal w taki sposób ogłaszając dogrywkę:

W dodatkowym czasie jednak to Wolves mogli się cieszyć bardziej. Wygrali 14-9, opierając się na swoim drugim bohaterze, Derricku Rose, który także miał dzisiaj w zanadrzu kilka sztuczek:

Wizards: B. Beal – 36 (10 zb., 9 as.), T. Ariza – 27 (7×3), B. Portis – 21 (3×3, 12 zb.), J. Parker – 15 (3×3, 8 zb., 5 st.), J. Green – 10 (3 prz.), T. Satoransky – 9 (11 as.), T. Bryant – 8, T. Brown Jr. – 2, S. Dekker – 2

Timberwolves: K. Towns – 40 (4×3, 16 zb.), D. Rose – 29, T. Gibson – 15 (13 zb.), D. Saric – 13 (3×3), K. Bates-Diop – 12, J. Teague – 7 (8 as.), A. Tolliver – 7, C. Reynolds – 5, T. Jones – 4, J. Okogie – 3

https://www.youtube.com/watch?v=ppA4okLnoEA

Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto

Los Angeles Lakers – Boston Celtics: 107:120

Zdecydowanie najgłośniejszy pojedynek tej nocy. Kulejący Celtics, kontra leżący już na ziemi Lakers. Ten sezon miał przywrócić wspomnienia fanom tej największej rywalizacji w historii i rozpocząć ją na nowo, tymczasem oba zespoły rywalizują bardziej o tytuł drużyny z najgorszą atmosferą w szatni i liderem o co najmniej dziwnych i niepotrzebnych wypowiedziach.

Odstawmy jednak na bok całą otoczkę i zobaczmy co tam działo się na boisku. A działo się tak naprawdę niewiele. LBJ szybko uzbierał triple-double, lecz nie było w tym spotkaniu nadziei na zwycięstwo, dlatego tez nie grał przesadnie długo. W końcu na miesiąc przed końcem obecnego, trzeba już zacząć odpoczynek przed następnym sezonem.

Po drugiej stronie Kyrie Irving zrobił swoje rzucając 30 pkt i dokładając do tego 7 zbiórek i 5 asyst. Jako, że Lakers obroną nie stoją, to Celtics bez problemu rzucali ponad 50% zza łuku i tak naprawdę nie potrzebowali wiele wysiłku włożyć w zwycięstwo. Z pewnością cieszy kolejny solidny występ Haywarda (15 pkt). W LAL drugim strzelcem był Mo Wagner, a trzecim Jonathan Williams.

Celtics: K. Irving – 30 (5×3, 7 zb., 5 as.), M. Morris – 16 (7 zb.), M. Smart – 16 (4×3, 5 as.), G. Hayward – 15, A. Horford – 10 (8 zb.), T. Rozier – 10, J. Brown – 8, A. Baynes – 7, J. Tatum – 6 (5 as.), G. Yabusele – 2, S. Ojeleye – 0, D. Theis – 0, B. Wanamaker – 0

Lakers: L. James – 30 (10 zb., 12 as.), M. Wagner – 22, J. Williams – 18 (10 zb.), J. McGee – 8, A. Caruso – 8, J. Hart – 8, R. Bullock – 7, R. Rondo – 4 (9 as.), K. Caldwell-Pope – 2, I. Bonga – 0

https://www.youtube.com/watch?v=9OvU9JicNrw

Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto

Milwaukee Bucks – Charlotte Hornets: 131:114

Giannis Antetokounmpo i wszystko jasne. Greek Freak po raz kolejny pojawił się w pracy i zrobił to, co robi najlepiej, czyli absolutnie zdominował przeciwnika. Wymiernie wspierany przez Brooka Lopeza, który tym razem o dziwo skupił się bardziej na grze blisko kosza niż sypaniu samych trójek, przypominając nam jednocześnie, że w tym też jest dobry.

Mimo wszystko Szerszenie były w tym mecz, podobnie jak i w poprzednich starciach tych zespołów niewygodnym przeciwnikiem. Zmiany krycia utrudniały ataki Bucks, dzięki czemu Walker i spółka wyszli na 14-punktowe prowadzenie w drugiej kwarcie. Po przerwie jednak Koziołki zdobyły 39 punktów w samej trzeciej kwarcie i ustawiły mecz.

To ich 50 zwycięstwo w sezonie, są oczywiście pierwsi w NBA, którzy tego dokonali w tych rozgrywkach. To ich dopiero drugi sezon na poziomie 50 wygranych w ostatnich 30 latach. Ostatnio zdarzyło się to w sezonie 2000-2001, kiedy z bilansem 52-30 weszli do finałów konferencji, gdzie dali świetną serię przeciwko Sixers.

Hornets: K. Walker – 25 (3×3), F. Kaminsky – 16 (4×3), M. Bridges – 15, N. Batum – 14 (8 zb.), J. Lamb – 14, C. Zeller – 10, D. Graham – 6, M. Williams – 5 (8 zb.), W. Hernangomez – 3, D. Bacon – 3, M. Monk – 3

Bucks: G. Antetokounmpo – 26 (13 zb., 6 as., 5 st.), B. Lopez – 25 (8 zb.), M. Brogdon – 18, N. Mirotic – 18 (5×3), E. Bledsoe – 11 (3×3, 5 as., 3 prz.), D. DiVincenzo – 11 (3×3), K. Middleton – 9, E. Ilyasova – 7, T. Snell – 4, P. Connaughton – 2, D.J. Wilson – 0

https://www.youtube.com/watch?v=aD0IeNvhJUY

Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto

Portland Trail Blazers – Phoenix Suns: 127:120

Portland Trail Blazers potrzebowali tego zwycięstwa jak świeżego powietrza. Zespół walczący o przewagę własnego parkietu przegrał ostatnie 3 mecze i na ściśniętym Zachodzie oznacza to poważne kłopoty. Dzisiaj trafili na Suns i nikogo w Oregonie nie obchodziła seria 3 zwycięstw Słońc.

Blazers zdominowali przeciwnika i w drugiej kwarcie zbudowali spokojną przewagę na poziomie kilkunastu punktów. Wszystko szło pięknie i gładko, fani zaczęli już wychodzić w czwartej kwarcie z hali, po czym Phoenix przypuścili niespodziewany szturm i ze 111-89, zrobiło się za chwilę 123-118. Na całe szczęście, Suns zabrakło czasu, żeby dorwać przeciwnika i PTB dowieźli zwycięstwo.

Głównym autorem był C.J. McCollum. Po tym jak Dame spuścił trochę z tonu po ostatnim genialnym meczu, ciężar gry wziął na siebie jego partner zdobywając 26 pkt. Wymiernie wspomógł go także Seth Curry z 22 pkt z ławki. Po drugiej stronie duet przyszłości Suns czyli Booker/Ayton jako jedyni regularnie dostarczali punktów.

Suns: D. Booker – 23 (5 as.), D. Ayton – 21 (8 zb.), K. Oubre Jr. – 17 (7 zb.), T. Johnson – 14 (7 zb., 7 as.), M. Bridges – 12, J. Jackson – 9, J. Crawford – 8, R. Holmes – 6, D. Bender – 5, T. Daniels – 5, R. Spalding – 0, D. Melton – 0

Trail Blazers: C. McCollum – 26 (4×3), S. Curry – 22 (3×3), D. Lillard – 18 (9 as.), J. Nurkic – 14 (9 zb.), E. Kanter – 12 (8 zb.), M. Harkless – 9 (7 zb.), J. Layman – 9, A. Aminu – 5 (7 zb.), A. Simons – 5, R. Hood – 4, M. Leonard – 3, S. Labissiere – 0, Z. Collins – 0

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights