Jrue Holiday bohaterem, defensywny highlight roku! Grizzlies bez Moranta DEKLASUJĄ Warriors!

Jrue Holiday bohaterem, defensywny highlight roku! Grizzlies bez Moranta DEKLASUJĄ Warriors!

MIL – BOS – 110:107 [3-2]
GSW – MEM – 95:134 [3-2]

Noc wcześniej emocji zabrakło – tym razem Bucks i Celtics nadrobili to wszystko z nawiązką. Od początku wiadomo było, jak wysoka jest stawka. Mecz numer pięć przy stanie 2-2 w praktyce oznacza, że wygrany zyskuje ogromną przewagę w serii. Przewagę tylko jednego zwycięstwa, ale kiedy wystarczy wygrać już tylko jedno spotkanie, podczas gdy rywal musi wygrać aż dwa, jest – nie wiem czy to matematycznie prawdziwe – dwa razy łatwiej.

Celtics rozegrali świetną drugą kwartę, w której wyszli na kilkunasto-punktowe prowadzenie, które udało im się – z drobnymi problemami – utrzymać aż do początku czwartej kwarty. W tę część meczu Bucks weszli świetnie, po trójkach Mathhewsa, Connaughtona i Holiday’a stopniowo odrabiając straty. Jeszzce na dwie minuty przed końcem Boston odpierał ataki:

Ukazany wyżej Al Horford nie zagrał tak kapitalnego meczu jak dwa dni temu. Tym razem obok 8 zbiórek, 6 asyst i 3 przechwytów dołożył tylko 8 punktów. Być może właśnie kilku jego rzutów na koniec zabrakło. Za chwilę po trójkach Giannisa i Holiday’a na mniej niż 2 minuty przed końcem na tablicy wyników widniał remis:

Końcówka, ostatnia minuta. Tu rodzi się bohater meczu. Celtics, przegrywający jednym punktem na 11 sekund przed końcem, wprowadzają piłkę z boku. Do niej pokazuje się Marcus Smart, który znajduje drogę do obręczy. Z pomocą dochodzi jednak Jrue Holiday, sprzedając spektakularny blok. Złapaną piłkę, balansując na linii końcowej, odbija jeszcze od Smarta, dzięki czemu Bucks utrzymują posiadanie. Faulowany Connaughton trafia oba rzuty wolne i przy 6 sekundach na zegarze Celtics mają już ostatnią szansę. Marcus Smart bierze piłkę… No i znów wkracza Jrue. Koniec meczu. Pozamiatane. To jest najlepszy defensywny highlight tych Playoffów:

YT/Milwaukee Bucks

Tak właśnie Jrue został bohaterem, przybliżając Bucks na jeden mecz do Finałów Konferencji. W sumie zdobył 24 punkty, 8 zbiórek i 8 asyst na przeciętnej skuteczności 9/24 z gry. Co jednak ważne, dorzucił przechwyt i 2 bloki – w tym te absolutnie kluczowe. Najlepszym strzelcem Bucks okazał się znów trudny do zatrzymania dla niższych rywali Giannis, który zdobył 40 punktów, 11 zbiórek i 3 asysty, trafiając 16/27 prób – raz przeciwko niestety zbyt wolnemu Alowi Horfordowi, raz przeciwko zbyt niskim obrońcom po zmianach krycia:

YT/NBA

Jayson Tatum niestety, jak to się potocznie mówi, 'nie dowiózł’. Zaliczył bardzo dobry początek drugiej kwarty, kiedy zdobył 7 punktów w półtorej minuty, natomiast na przestrzeni całego spotkania zanotował 34 oczka przy skuteczności zaledwie 2/11 z dystansu.

To, co wydarzyło się w drugim meczu, jest aż trudne do wytłumaczenia. To, że Grizzlies są groźni także bez Ja Moranta, doskonale wiedzieliśmy. To, że są w stanie zdeklasować Golden State Warriors tak straszliwie… Tego chyba nikt się nie spodziewał. Nie mówimy tu o zwycięstwie Grizzlies nad Warriors. Mówimy o deklasacji, o spotkaniu, w którym jeden zespół miał nad drugim przewagę 55 punktów w trzeciej kwarcie. To wszystko w meczu, w którym GSW trafili nie tak fatalne przecież 35,9% trójek.

Co z tego jednak, że sami podnieśli swoją skuteczność z poprzedniego meczu, skoro przy okazji pozwolili podnieść skuteczność swoim rywalom. Sami trafili oni aż 43,9% swoich trójek, oraz 47,5% wszystkich prób z gry:

Grizzlies zdominowali Warriors fizycznie. Wygrali na deskach aż 55:37, a w samych ofensywnych zbiórkach 18:4. Kolejno 6 i 5 ofensywnych desek zanotowali Steven Adams (w końcu udany występ!) i Brandon Clarke, dając zespołowi wiele prób z ponowienia. Nie przypadek, że Memphis oddało o 19 rzutów więcej w tym meczu.

Warriors wyglądali, jakby mentalnie byli już na wakacjach – a przecież to oni przystępowali do tego meczu prowadząc 3-1. Był to już drugi mecz, w którym Warriors prowadził Mike Brown, zastępując mającego COVID-19 Steve’a Kerra, w którym to Warriors mieli wyraźne kłopoty.

Dla Grizzlies po 21 punktów zdobyli Jaren Jackson Jr., Desmond Bane i Tyus Jones, za każdym razem godnie zastępujący Ja Moranta w pierwszej piątce: