Jimmy Butler gra genialnie, ale… Co z resztą Heat?

Jimmy Butler gra genialnie, ale… Co z resztą Heat?

Jimmy Butler gra genialnie, ale… Co z resztą Heat?
Photo by Mitchell Leff/Getty Images

Trzeba rzucić trochę światła na to, jak rewelacyjne Playoffy rozgrywa w tym roku Jimmy Butler. Nie tylko jest on czwartym najlepszym ich strzelcem, za takimi ofensywnymi tuzami jak Doncic, Jokic i Giannis, ale też jest liderem w przechwytach i ma kapitalne wyniki, jeśli chodzi o statystyki zaawansowane. Notuje on średnio 28,3 punktu, 7,6 zbiórki, 5,6 asysty i 2,2 przechwytu na mecz, przy świetnej skuteczności 53,8% z gry (ale też przyzwoitej 36,8% za trzy), przy zaledwie 1,7 straty i 1,2 faulu na mecz. Jego NetRating to drugie najlepsze +15,8, a z liczących się zawodników, jego stosunek asyst do strat jest gorszy tylko od Freda VanVleeta i Chrisa Paula. Krótko mówiąc: Jimmy Butler jest kapitalny. Wydaje się jednak, że wcale nie jest to tak dobra wiadomość dla Miami Heat. Dlaczego?

YT/NBA

Do Playoffów Miami Heat przystąpili jako najlepszy zespół konferencji wschodniej. Po dość łatwym rozprawieniu się z Atlantą Hawks, Sixers zaczynają już stanowić pewien problem. Jeśli Miami wygra najbliższej nocy, będzie to oznaczać, że Philly uda się pokonać w sześciu meczach. Mówimy o Philly, dla której przez jakiś czas nie grał Joel Embiid, a kiedy już grał, był okaleczony jak Czarny Rycerz z Monty Pythona. Mówimy o tym zespole, dla którego James Harden oddaje średnio tylko 13,5 rzutu na mecz, trafiając ledwo 40% i tracąc co noc ponad 4 piłki. Zespół, któremu dwa zwycięstwa uratował dzień konia Danny’ego Greena, kiedy trafił 7/9 zza łuku i ten jeden udany mecz Hardena. Do czego zmierzam – skoro Jimmy Butler gra tak świetnie, to dlaczego Heat męczą się z tak słabymi Sixers?

wynik serii: kurs: bukmacher:
MIA 4-22.10 Betcris Logo GRAJ
MIA 4-22.10 superbet logo GRAJ
MIA 4-32.65 Betcris Logo GRAJ
MIA 4-32.65 superbet logo GRAJ
PHI 4-34.25 Betcris Logo GRAJ
PHI 4-34.25 superbet logo GRAJ

Poprzedni mecz, wygrany przez Heat różnicą 35 punktów, był pierwszym tak wyraźnie zdominowanym w tej serii. Wcześniej stosunkowo pewnie udało się wygrać tylko drugi mecz, wówczas różnicą 16 oczek. Istnieje dość wyraźna korelacja – w tych dwóch meczach ekipa z Florydy trafiła aż 43,5% swoich rzutów z dystansu. W pozostałych starciach było to tylko 22,7% skuteczności. Heat muszą trafiać rzuty z dystansu – tak się natomiast składa, że obrona 76ers wcale tego znacząco nie utrudnia.

To, co prezentują Sixers z Embiidem, to pewna hybryda obrony strefowej z indywidualną. Starają się oni nie zmieniać krycia, kiedy w akcję jest zaangażowany Embiid, by mógł zostać on w okolicy obręczy. Całą robotę na obwodzie wykonuje pozostała czwórka, starając się kryć w konkretnych miejscach parkietu, okazjonalnie zapuszczając się dalej za swoim zawodnikiem. Problem polega na tym, że często tworzy to sytuacje 2 na 1 po jednej ze stron parkietu. Jak w tym przypadku:

Sixers chcą podwoić kozłującego, ale nie chcą angażować do tego uczestniczącego bezpośrednio w obronie pick’n’rolla Joela Embiida. Zamiast tego do podwojenia schodzi z boku Matisse Thybulle, żeby Joel mógł swobodnie zejść niżej i czekać na penetrację.

Sprawia to jednak, że jedynym zawodnikiem, który jest w stanie przejść z rotacją do pozostawionego Jimmiego Butlera, jest kryjący w rogu Georges Niang. Po oddaniu piłki na tę stronę, tworzy to natychmiastową przewagę 2 na 1:

Tę udaje się łatwo wykorzystać, wykorzystując spóźnionych, ale nadciągających w stronę piłki obrońców, przerzucając grę na drugą stronę w myśl uniwersalnej zasady, że piłka zawsze jest szybsza niż zawodnik.

Podobną przewagę udało się wypracować tutaj:

Po otrzymaniu piłki przez Jimmiego Butlera na obwodzie jasnym jest, że zawodnikiem, który powinien do niego doskoczyć – wedle wszelkich prawideł – jest w tej sytuacji Joel Embiid. Jako że założenia taktyczne są jednak inne, a JoJo ma się trzymać strefy podkoszowej, instruuje on Shake’a Miltona, by doskoczył do piłki:

Znów – zostawia to Tyrese Maxey’a samego z Victorem Oladipo i Tylerem Herro:

Taki rodzaj defensywy Sixers to na dobrą sprawę wolna droga dla Heat, jeśli chodzi o rzucanie trójek z rogów – a więc to, co w sezonie zasadniczym było jedną ich najgroźniejszych broni. W Playoffach jest jednak – przynajmniej do tej pory – zupełnie inaczej. Choć oddają aż 10,9 trójki z rogów boiska na mecz, trafiają jedno z najsłabszych w stawce 33% tego rodzaju prób. Jak do tej pory w serii z Heat próbowali punktować prostym pick’n’rolle z Jimmym Butlerem na piłce – to jednak nie wystarczało.

Okazuje się, że ofensywa Heat ma ogromny problem, kiedy zadaniowcy nie trafiają swoich rzutów z dystansu. Nie jest to żadne wielkie odkrycie. Zwłaszcza w przypadku ekipy, dla której rzuty z narożników stanowiły tak ważny element gry:

Okazuje się jednak, że z tego całego zalewu two-way graczy, z których każdy mógł na koniec akcji okazać się tym, do którego leci piłka w rogu, praktycznie żaden nie trafia swoich rzutów. Oprócz Jimmiego Butlera i Tylera Herro, których zadaniem jest głównie gra na piłce, oraz Bama Adebayo i Dewayne’a Dedmona, którzy raczej rolują do kosza, skuteczność z dystansu zawodników Heat przeciwko Sixers przedstawia się następująco:

zawodnikskuteczność vs Sixersskuteczność w sezonie
PJ Tucker50%41,5%
Duncan Robinson33,3%37,2%
Max Struss33,3%41%
Victor Oladipo30%41,7%
Caleb Martin 16,7%41,3%
Gabe Vincent16,7%36,8%

Jak widać jeden jedyny PJ Tucker radzi sobie w tej serii – nie tylko na swoim poziomie, ale i ponadprzeciętnie. Cała reszta to ogromny regres. Często piszecie w komentarzach o tym, że Duncan Robinson wypadł praktycznie z rotacji i zastanawiacie się, jaki jest tego powód. Trener Spoelstra musiał wyjść z założenia, że każdy z wymienionych wyżej zawodników jest od Robinsona lepszym obrońcą, a żaden z nich nie jest dużo gorszym strzelcem – zwłaszcza w tym sezonie, niezbyt dla Robinsona udanym. Być może jednak czas trochę zmienić rotację? Być może warto dać Robinsonowi więcej, niż dotychczasowe (średnio) nieco ponad 7 minut gry?

Z perspektywy trenera trudno jest coś zrobić, kiedy zawodnicy nie trafiają swoich rzutów. Ostatni mecz pokazał, że trochę lepszy ruch piłki po obwodzie i świadomość słabości w systemie defensywnym rywala potrafi sporo zdziałać. Poza tym jednak, jedynym, co może trener, to zmiany personalne. Spoelstra musi zacząć kombinować – jeśli w takiej dyspozycji jak teraz stawią się na Finały Konferencji, rywalizacja czy to z Bucks, czy to z Celtics, może okazać się bardzo trudna. Ta seria z osłabionymi Sixers – choć udaje się z nimi wygrywać – to chyba pierwszy taki kryzys dla Heat w obecnym sezonie. Kryzys, który przyszedł w najgorszym możliwym momencie.