Miami Heat zmierzają do Finałów NBA?
Postaw na to bez ryzyka z Freebetem od TOTALbet!

11.00
Graj!
Jimmy Butler po raz kolejny! Bucks za burtą, Cavs za burtą, świetni Knicks

Jimmy Butler po raz kolejny! Bucks za burtą, Cavs za burtą, świetni Knicks

Niewiarygodny jest ten gość. Po prostu wziął tę serię, schował do kieszeni i zabrał do domu. Jimmy Butler – bo o nim mowa – został architektem jednej z największych Playoffowych niespodzianek ostatnich lat, bo tak trzeba chyba nazwać wyeliminowanie Bucks przez Heat w pierwszej rundzie. Tych Heat, którzy do Playoffów weszli przez turniej Play-In i jeszcze w jego trakcie nie wyglądali bardzo przekonująco.

To był dla Bucks mecz o wszystko i przez dłuższy czas zanosiło się na to, że uda im się go wygrać. Jeszcze na początku czwartej kwarty wygrywali różnicą 16 punktów, ale znów wydarzyło się coś niedobrego. W samej tylko 4. kwarcie Jimmy Butler zdobył 14 punktów, wieńcząc tę część meczu celnym rzutem na dogrywkę:


NYK – CLE – 106:95 [4-1]
LAL – MEM – 99:116 [3-2]
MIA – MIL – 128:126 [OT] [4-1]
GSW – SAC – 123:116 [3-2]


Ten lay-up na dogrywkę nie udałby się pewnie, gdyby na boisku po stronie Bucks był jakiś center. Trener Budenholzer zdecydował się jednak zdjąć Brooka Lopeza na ostatnią akcję tylko dlatego, że Eric Spoelstra zdjął Bama Adebayo. Błąd. Nie pierwszy kamyczek, który można wrzucić do ogródka trenera Bucks.

To dopiero piąta w całej historii NBA sytuacja, kiedy to zespół rozstawiony z ósmym numerem wyrzuca w pierwszej rundzie zespół z pierwszego miejsca. Ostatni raz wydarzyło się to w 2011 roku, kiedy Grizzlies nieoczekiwanie pokonali Spurs. To jednak pierwszy raz, kiedy wydarzyło się to z tylko jedną wygraną faworytów w całej serii.

Znamienne, że ostatnie posiadanie meczu to Giannis przewracający się na parkiet i Bucks, którzy nie są w stanie oddać nawet rzutu. Pogubieni, nieskoordynowani:

Giannis pomimo problemów ze zdrowiem zagrał i dał z siebie wszystko – zdobył 38 punktów, 20 zbiórek i 3 asysty (ale popełnił też 7 strat). Khris Middleton dostarczył sporo dobrego w ataku przy słabszym występie Jrue Holiday’a, zdobywając 33 punkty, natomiast w obronie na Jimmim Butlerze znów był bezradny.

Butler zakończył ten mecz z dorobkiem 42 punktów, 8 zbiórek, 4 asyst i 2 przechwytów. W takiej formie – o ile będzie w stanie ją utrzymać – może zaprowadzić tych Heat nawet do Finałów. Zwłaszcza w obliczu nieprzekonująco wyglądających w pierwszej rundzie Celtics i problemów ze zdrowiem Embiida. Pytanie jak długo Jimmy jest w stanie grać po 46 minut i ciągnąć cały zespół jak Pudzian TiRa na plecach:

YT/NBA

o krok od awansu do drugiej rundy są już Golden State Warriors, którzy odnieśli minionej nocy bardzo ważne zwycięstwo. Ważne, bo dające prowadzenie 3-1, ale też dlatego, że na parkiecie rywali. To o tyle istotne, że GSW statystycznie rzecz biorąc byli w tym sezonie koszmarni na wyjazdach. Tym razem im się jednak udało. Nie bez problemów, ale się udało.

W decydującej akcji na pół minuty przed końcem wyszedł na jaw… Talent Curry’ego? Czy po prostu braki defensywne Kings, dobrze maskowane przez większość serii dobrym nastawieniem i realizacją taktyki? Nie wiem sam – w każdym razie Steph urządził sobie slalom-gigant:

Ostatnie kilka minut to wyrównane starcie, którego wynik nie przekraczał 5 punktów przewagi. Dobre widowisko, warte nadrobienia:

YT/NBA

Steph Curry błyszczał nie tylko w ostatniej akcji. Trafił co prawda słabe 2/10 za trzy, ale był skuteczny w próbach za 2 punkty i uzbierał 31 punktów, dokładając do nich 8 asyst. Po cichu bohaterem tego meczu był jednak Draymond Green. Znów wszedł on z ławki i przez prawie 32 minuty zanotował 21 punktów, 4 zbiórki, 7 asyst i 4 przechwyty, notując świetny plus/minus na poziomie +13. Kapitalny przede wszystkim w obronie:

ZH Highlights

Duży szacunek trzeba oddać też De’Aaronowi Fozowi, który pomimo złamania kości ostatniego paliczka w palcu wskazującym rzucającej ręki (!) rozegrał prawie 42 minuty, będąc w stanie zanotować po drodze 24 punkty, 7 zbiórek i 9 asyst:


W przeciwieństwie do Bucks, przy wyniku 1-3 udało się jeszcze utrzymać przy życiu zespołowi Memohis Grizzlies. Wygrali stosunkowo pewnie mecz na własnym parkiecie, choć kiedy w czwartej kwarcie przewaga 25 punktów zaczęła topnieć, kibice Lakers mogli zacząć wierzyć.

Grizzlies utrzymali jednak wypracowaną przewagę, głównie dzięki popisom duetu obwodowych. Ja Morant i Desmond Bane zdobyli kolejno 31 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst, oraz 33 punkty, 10 zbiórek i 5 asyst:

YT/NBA

Zawiódł LeBron James, który trafił 1/9 z dystansu, w sumie zdobywając skromne 15 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst. Świetny mecz rozegrał w zamian Anthony Davis, który uzbierał 31 punktów i 19 zbiórek, natomiast było to za mało, kiedy koledzy pozostawali nieskuteczni (25,6% za trzy całego zespołu):


Jest to pewna niespodzianka – New York Knicks wysyłają do domu Cleveland Cavaliers po 5 meczach. Większą niespodzianką niż awans Knicks (na to wielu stawiało) jest wynik serii, w której Cavs byli w stanie wyrwać zaledwie jedno spotkanie. Cóż, ich ofensywa była fatalna, a Knicks zagrali na wysokim poziomie i to pomimo indolencji swojego lidera.

Julius Randle bowiem znów zagrał kiepsko. Jego łupem padło tylko 13 punktów, 4 zbiórki i 6 asyst, a on sam oddał jedynie 9 rzutów. Na posterunku byli jednak inni. Znów świetny Josh Hart, który zdobył co prawda tylko 4 punkty, ale zebrał 12 piłek i był przede wszystkim kapitalny w obronie, no i Mitchell Robinson, który świetnie poradził sobie z duetem Mobley-Allen, notując 13 punktów, 18 zbiórek (aż 11 w ataku!) i 3 bloki:

Liderem był jednak po raz kolejny Jalen Brunson. Dziś zdobył 23 punkty, 4 zbiórki, 4 asysty i serca nowojorskich kibiców. Brunson bowiem przeprowadził Knicks do drugiej rundy Playoffów – to coś, czego ostatnio raz dokonał Carmelo Anthony w 2013 roku, a wcześniej… Allan Houston w 2000 roku? Kawał czasu temu:

YT/ZH Highlights