Jimmy Butler: Nikt tak naprawdę nie wie, co wydarzyło się w Philly

Jimmy Butler: Nikt tak naprawdę nie wie, co wydarzyło się w Philly

Jimmy Butler, który minionego lata trafił z Sixers do Heat, przyznał, że w Filadelfii doszło do sytuacji, która miała wpływ na jego zmianę miejsca pracy.

Po kilku latach budowania swojej pozycji twardziela w Chicago, przyszedł czas na transfer do Minnesoty, gdzie sprawy nie potoczyły się najlepiej. Ambicjonalne podejście i trudny charakter Jimmiego Butlera nie pozwoliły mu zakorzenić się w drużynie, doprowadziły do tarć, a te w dalszej konsekwencji do odejścia do Sixers. Tam wydawało się, że znalazł się w znacznie przychylniejszych warunkach, walka toczyła się o Finały NBA, a w dalszej perspektywie – kto wie – może i o mistrzostwo. Mimo to, już po niecałym roku gry, Jimmiego w Philly nie ma. Dlaczego zdecydował się tak szybko zamienić Filadelfię na słoneczne Miami?

Przymiotnik 'słoneczne’ może mieć jakieś znaczenie, podobnie jak maksymalny kontrakt otrzymany od Heat. Należy jednak pamiętać, że i w Sixers dochodziło do trudnych sytuacji z udziałem Butlera – jak głośna sprzeczka z trenerem Brownem w czasie sesji video przed meczem. Dziś Jimmy uchylił rąbka tajemnicy, w rozmowie z Chrisem Haynesem z Yahoo Sports sugerując, że w czasie jego pobytu w Sixers wydarzyło się coś, co doprowadziło do rozłamu:

„Niektóre rzeczy po prostu nie działały prawidłowo. Nikt tak na prawdę nie wie co się zadziało w Philly i może lepiej niech tak pozostanie. I tak gra tam była dla mnie wspaniałą okazją.”

Łatwo wpaść na pomysł, że może chodzić o konfrontacje z innym dużym ego, Joelem Embiidem. Jimmy w dalszej części rozmowy zaprzecza jednak, nie chcąc doprecyzować jakie zdarzenie ma tak naprawdę na myśli:

„Idź za swoją intuicją, nie jesteś głupim facetem. Wszystko to pewnie wypłynie, kiedy przyjdzie na to czas. Ten czas nie jest teraz. Jestem szczęśliwy, uśmiecham się, moi ludzie chcą mnie tutaj gdzie jestem, organizacja chce mnie w swoich szeregach, ja sam chcę być tutaj. Zamierzamy tak jechać, aż poodpadają nam koła. (…) Nie twierdzę, że w Philly nie było super. Mieliśmy tam trochę naprawdę świetnych zawodników. Rozmawiam z Joelem [Embiidem] prawie każdego pieprzonego dnia. To jest braterstwo, stary. Kocham tego gościa – wiem, że wskoczyłby za mną w ogień, a ja wskoczyłbym za nim.”