James Harden is BACK! Broda ratuje Sixers w dogrywce, awantura Jokicia z właścicielem Suns
Wrócił! Po kapitalnym pierwszym meczu w serii z Bostonem w wykonaniu Jamesa Hardena, na dwa kolejne nieco przygasł. Do teraz. Tak wygląda rzut na zwycięstwo po dogrywce w jego wykonaniu:
BOS – PHI – 115:116 [OT] [2-2]
DEN – PHX – 124:129 [2-2]
Jakby tego był o mało, dogrywka to też zasługa Jamesa Hardena. To on trafił rzut dający na koniec 4. kwarty remis. Celtics próbowali jeszcze odpowiedzieć, ale Marcus Smart nie trafił dystansu:
Bardzo dobrze, że James Harden ten rzut na zwycięstwo trafił. Nie dlatego, żebym kibicował jednej z ekip bardziej niż drugiej, a dlatego, że gdyby nie to trafienie, mielibyśmy dziś masę kontrowersji.
Chwilę przed trafieniem Harena na zwycięstwo, rzut dający prowadzenie Bostonowi trafił Jayson Tatum. Sęk w tym, że przy kreowaniu sobie pozycji do rzutu wyraźnie odepchnął Tyrese Maxey’a, faulując go. Sędziowie w trakcie meczu nie zauważyli jednak przewinienia i mecz toczył się dalej jak gdyby nigdy nic:
Jako, że rzut nie przesądził o wyniku, kontrowersja nie jest tak duża. Na szczęście. Mecz był zacięty, miły dla oka i taka wpadka na koniec mocno zepsułaby wydźwięk tej rywalizacji.
Koniec końców bohaterem są nie sędziowie, a James Harden, który trafił rzut dający dogrywkę, trafił rzut dający zwycięstwo po dogrywce, a w sumie uzbierał 42 punkty, 8 zbiórek, 9 asyst i 4 przechwyty:
Joel Embiid ponownie zagrał dobrze, zdobywając 34 punkty, 13 zbiórek i 4 asysty. W końcówce potrzebował jednak motywacji ze strony PJ Tuckera, by grać agresywniej:
Landry Shamet.
Odpowiedzią na problemy Phoenix Suns okazał się być Landry Shamet.
Od początku serii z Nuggets adresujemy ten sam problem: rotacja Suns jest krótka i jeśli Booker z Durantem nie grają genialnych meczów, nie ma komu zdobywać punktów. To zmieniło się w czwartym meczu. Konkretnie w czwartej kwarcie czwartego meczu, kiedy to aż 14 ze swoich 19 punktów z ławki zdobył właśnie Shamet:
Ten zryw rezerwowego uratował Suns, pomógł im utrzymać przewagę w kwarcie, w której Devin Booker w sumie oddał tylko jeden rut z gry i to w dodatku niecelny. Trzeba mu jednak oddać, że zwłaszcza w czwartej kwarty był agresywnie podwajany, co nieźle wykorzystywał odnajdując kolegów podaniami.
Historią meczu było jednak starcie Nikoli Jokicia z… Nie z żadnym z zawodników Suns, a z ich właścicielem, Mattem Ishbią. Odepchnął go łokciem po tym, jak ten nie chciał mu oddać piłki:
Jokic po meczu powiedział tak:
„Kibic pierwszy położył na mnie rękę. Myślałem, że liga powinna nas chronić przed takimi sytuacjami.”
Odnosząc się do tego, że 'kibic’ był akurat właścicielem drużyny przeciwnej:
„Siedział przy parkiecie, więc [w tej chwili] jest kibicem, tak czy nie? Nie może wpływać na grę przetrzymując piłkę.”
Dziwna sytuacja.
Wcale nie dziwny był jednak występ Nikoli Jokicia, który wszedł na swoje wyżyny. Znów schował do kieszeni Deandre Aytona, zdobywając szalone 53 punkty, 4 zbiórki i aż 11 asyst. Właściwie cała ofensywa przechodziła przez jego ręce. Trafił 20/30 prób z gry, co jest skutecznością naprawdę świetną. Zrobił absolutnie wszystko, co tylko mógł i okazało się, że to za mało:
Nie wystarczyło, bo znów świetny mecz liderów Suns wsparł w końcu Landry Shamet i to w kluczowym momencie. Booker i Durant wciąż zagrali bardzo dobre spotkanie, notując kolejno 36 punktów, 6 zbiórek i 12 asyst, oraz 36 punktów, 11 zbiórek i 6 asyst: