Jak Houston Rockets zamierzają grać bez centra?
Small-ball Houston Rockets wchodzi w kolejną fazę – klub oddał swojego na dobrą sprawę jedynego centra, Clinta Capelę. Czy bez zawodnika na tej pozycji w ogóle da się grać? Wygląda na to, że się da.
Za nami duża wymiana, pierwsza od dosyć dawna – zaangażowane były w nią aż cztery zespoły. Kształt tego transferu został już omówiony, ale zastanówmy się nad konsekwencjami. Konkretnie rzecz ujmując konsekwencjami boiskowymi, które czekają Houston Rockets w związku z oddaniem Clinta Capeli, bo te wydają się na ten moment dosyć niejasne. Pomińmy finansowy aspekt tej wymiany, który jest nota bene bardzo istotny – Houston Rockets schodząc z kontraktu Capeli zeszli poniżej progu luxury tax, oszczędzając sporo pieniędzy, na co podobno naciskał właściciel klubu, Tilman Fertitta. Do Houston przyszedł Robert Covington, Jordan Bell i drugorundowy pick. Odszedł wspomniany Clint Capela, Gerald Green i Nene. Tak więc przedstawia się w tej chwili rotacja Rockets, przyjmując klasyczny podział na pozycje:
PG: Russell Westbrook / Austin Rivers / Chris Clemons
SG: James Harden / Ben McLemore
SF: Eric Gordon / Daunel House / Thabo Sefolosha
PF: PJ Tucker / Robert Covington / Jordan Bell
C: Tyson Chandler / Isaiah Hartenstein
Od razu rzucają się w oczy braki na jednej z pozycji, prawda? Tyson Chandler i Isaiah Hartenstein to jedyni zawodnicy w zespole o wzroście powyżej 210 centymetrów. Przy czym trzeba nadmienić, że obaj rozegrali w tym sezonie po mniej niż 5 meczów. Nasuwa się więc pytanie, kim Rockets będą grać na pozycji centra? Jordan Bell ma 203 centymetry i grywał nieraz na środku. Odpowiedź na to pytanie poznaliśmy już jednak, a właściwie poznawaliśmy już przez jakiś czas. Kiedy Clint Capela był kontuzjowany, trener D’Antoni nie korzystał ani z Hartensteina, ani z Chandlera, ale z PJ Tuckera jako swojego centra. PJ Tuckera, który mierzy 198 centymetrów. Ten small-ball absolutny, który uprawia od jakiegoś czasu trochę z konieczności Houston Rockets, jest drogą, którą klub postanowił świadomie podążyć tym transferem.
PJ Tucker w tym sezonie około 33% swoich minut rozegrał na pozycji centra (według basketballreference.com). Oznaczałoby to, że jako środkowy spędza on średnio blisko 12 minut na mecz! To jednak tylko średnia. W ostatnim meczu – wygranym z Hornets 125:110 – Rockets zagrali zaledwie ośmioosobową rotacją. Na pozycji centraw pierwszej piątce wyszedł właśnie Tucker, a jego zmiennikiem był niewiele wyższy (201 centymetrów) Thabo Sefolosha. Jedyny nominalny center w rotacji, Isaiah Hartenstein, rozegrał zaledwie 3 minuty. Z perspektywy klasycznego koszykarskiego podziału obowiązków na boisku, tego rodzaju ustawienia wydają się prowadzić jedynie do oddania zbiórki i problemów w defensywie pod obręczą. Co mówią statystyki w tym przypadku?
Ku ogólnemu zaskoczeniu, w tych trzech meczach (od początku lutego), w których D’Antoni grał bez centra, Rockets są szóstą obroną NBA, tracąc 104,8 punktu na 100 posiadań. Oczywiście, próbka jest bardzo niewielka, ale pokazuje ona chyba, że da się tak grać. Trudno określić jak długo i czy w ogóle ma to rację bytu w Playoffach, ale na teraz wygląda, jakby miało działać. Zwłaszcza, że od kontuzji i wypadnięcia z gry Clinta Capeli Rockets mają bilans 3-0. Okazuje się, że we współczesnej koszykówce tego rodzaju granie po prostu ma sens. W tej chwili każdy na parkiecie grozi rzutem za trzy, a w obronie zeswitchować można absolutnie każdego pick’n’rolla. Czy to spowoduje więcej punktów traconych pod koszem? Być może, ale łatwiej w ten sposób bronić na obwodzie. To wygląda bardzo ryzykownie, ale jako koncept się broni.
źródło:YouTube/Smart Highlights
Gra bez centra – zwłaszcza w ofensywie – ma swoje zalety. Te momenty w których James Harden wjeżdża pod kosz, Clint Capela często wykorzystywał, by zbiec za plecy swojego obrońcy, co z reguły kończyło się lobem i efektownym wsadem. Teraz w tych sytuacjach miejsca jest znacznie więcej, a piłkę można odegrać na obwód, gdzie nie tylko jest czysta pozycja, ale żaden z obrońców nie jest nawet blisko dojścia. Nagle okazuje się, że twój center jest jednym z najlepszych w lidze strzelców zza łuku z rogów boiska:
Nie można w pełni pomijać jednak faktu, że PJ Tucker nie jest zdrowy. Od dłuższego czasu gra on z uszkodzonym barkiem i to gra niemałe minuty, bo najczęściej spędza na parkiecie po 40 minut. Co więcej jego ostatnio pełniona rola na boisku wymaga od niego dużej fizyczności i wykorzystania jego sporej siły. Jeszcze trochę i – odpukać – Tucker rozsypie się pod taką intensywnością grania. Wraz z przyjściem do Rockets, gry na pozycji centra nauczyć będzie musiał się pewnie Robert Covington – również silny, również nieźle zbudowany, również grożący rzutem za trzy.
Największym znakiem zapytania jest oczywiście koszykówka Playoffowa. Gra takimi turbo-niskimi ustawieniami może działać w sezonie zasadniczym, kiedy zespoły do każdego meczu podchodzą z podobnymi założeniami taktycznymi. W ciągu sezonu nie ma po prostu czasu na dostosowywanie się co dwa dni do innego rywala, a Rockets z pięcioma niskimi graczami są bardzo „inni” i to też działa na ich korzyść. W fazie pucharowej jednak, sytuacja może wyglądać zgoła inaczej. Tam każdy z trenerów będzie się starał wykorzystać brak centymetrów pod koszem Rakiet, a Mike D’Antoni może nie mieć na to odpowiedzi. Większość zespołów gra z nominalnym centrem, ale jeśli zechcą, też mogą zejść bardzo niski. Rockets grają bardzo nisko, ale im trudniej w razie potrzeby wstawić do gry centra, bo tego centra najzwyczajniej w świecie brakuje. Trudno oczekiwać od 37-letniego Tysona Chandlera, by był game-changerem w playoffowej serii.
Jak na razie jednak nie trzeba się tym martwić. Rockets zeszli z podatku od luksusu, a ich taktyka sprawia, że w miejsce bardzo utalentowanego Capeli można równie dobrze wstawić dużo tańszego centra, by stawiał zasłony i rolował do kosza. Tak też pewnie stanie się latem, a kto wie, może uda im się nawet ściągnąć jakieś duże ciało jeszcze przed jutrzejszym trade deadline. Do tego czasu trzeba jednak polegać na sprycie, sile i mocnym zastawieniu zbiórki PJ Tuckera, Thabo Sefoloshy i Roberta Covingtona.