Houston Rockets zwolnili Ryana Andersona – kto na jego miejsce?

Houston Rockets zwolnili Ryana Andersona – kto na jego miejsce?

W ostatnich dniach Houston Rockets rozpędzili się coraz bardziej w konferencji zachodniej. Nie minął jeszcze miesiąc sezonu zasadniczego, a oni trwają w serii 8 kolejnych zwycięstw, będąc tuż za plecami Los Angeles Lakers.  James Harden notuje blisko 40 punktów na mecz i w połowie spotkań rzucił już przynajmniej 40 oczek. Russell Westbrook również pomału zaczyna się odnajdywać w nowej roli, a ich duet zacieśnia współpracę. Tymczasem zespół zwolnił niegdyś jednego z lepszych 3-pt- shooterów Ryana Andersona.

Anderson zagrał w tym sezonie zaledwie 14 minut w 2 początkowych spotkaniach drużyny i nie wystąpił w żadnych spotkaniu w zeszłym tygodniu, gdy m.in. Clint Capela opuścił dwa spotkania z powodu wstrząśnienia mózgu. W ofensywie Rockets Anderson był ustawiany jako center, choć nominalnie jest silnym skrzydłowym. Zamiast niego więcej minut mogli otrzymać inni podkoszowi: Isaiah Hartenstein czy Gary Clark. Mimo urazów, które przechodziły przez drużynę Anderson był niczym przyklejony do ławki rezerwowych. Nie dawano mu wielu szans w zespole, dla którego sporo zdążył uczynić.

Przypomnijmy, że w latach 2016-2018 Ryan Anderson był również graczem Houston Rockets. W 2016 r. podpisał z drużyną z Teksasu 4-letni kontrakt na 80 milionów $. Już w pierwszym sezonie notował 13.6 pkt na mecz, trafiając na ponad 40% z dystansu. Łącznie zagrał dla Rakiet w 140 spotkaniach, 122 razy wychodząc w pierwszej piątce.

W sierpniu 2018 został wytransferowany do Phoenix Suns z Houston Rockets. Jednak już w lutym tego roku ekipa z Arizony oddała go do Miami Heat, w obydwu tych drużynach zagrał raptem 25 spotkań, grając nieliczne minuty. Dodatkowo, żeby umożliwić trade z Rockets do Suns Ryan Anderson zgodził się zredukować swoją pensję na kampanię 2019-20 do 5,620,885.

Heat zwolnili go w lipcu tego roku i Ryan podpisał roczny kontrakt jako wolny agent znów z Rakietami. Umowa była tylko częściowo gwarantowana, Rockets zachowają 500 tysięcy $ po jego zwolnieniu.

W ekipie z Houston tymczasem zostaje wolny wakat i drużyna póki co nie planuje kogoś nieuchronnie zatrudnić.

Mogą np. wypełnić miejsce po byłym skrzydłowym poprzez podpisanie oficjalnej umowy z obrońcą  Chrisem Clemonsem, jeśli klubowi uda się zmodyfikować jego two-way contract w umowę NBA, by mógł grać dla Houston Rockets.

Teraz Ryan Anderson będzie mógł szukać dalej zatrudnienia i klubu, który go podpisze. Musiałby wrócić do swojej dawnej strzeleckiej formy, w czasach gdy rzuty dystansowe są ogromną bronią w dzisiejszej NBA.  Dodatkowo potrzebowałby poprawić swoją grę w obronie. W swojej karierze dotychczas ma 38% skuteczność zza łuku. Czy to wystarczy, by pozyskać chętnych na jego usługi?

źródło:Youtube/AIRHighlights