Geoffrey Groselle: PLK w tym sezonie? To szaleństwo! Kikowski mi mocno pomógł
Bardzo cenię Żana Tabaka, jego podejście do pracy i opinie, które wygłasza. Nie przeszkadza mi to nawet, że często podnosi głos i krzyczy. Bo wiem, dlaczego to robi. Chce w ten sposób wyegzekwować pewne rzeczy, na które się wcześniej umawialiśmy – mówi Geoffrey Groselle, zawodnik Trefla Sopot.
Karol Wasiek: Czy proces aklimatyzacji w Treflu Sopot jest już za panem? Jak się pan czuje w nowym zespole?
Geoffrey Groselle, koszykarz Trefla Sopot i reprezentacji Polski: Myślę, że jesteśmy gdzieś w połowie tego procesu. To jednak zrozumiałe, bo styl gry Trefla Sopot znacząco różni się od tego, który był preferowany w Zastalu Zielona Góra. To dwie zupełnie inne drużyny. Mam na myśli poziom agresji i intensywności. Nadal uważam, że mam sporo do poprawy w tych elementach. Do tego dochodzi zrozumienie z kolegami na boisku. Wygląda to coraz lepiej, ale na pewno możemy tę kwestię ulepszyć.
W Zastalu pełnił pan bardzo ważną rolę, był jedną z wiodących postaci na parkiecie. W Treflu jest inaczej, bo tych graczy jakościowych i klasowych jest znacznie więcej. Jak się pan odnajduje w takiej układance?
Pod względem mentalnym nie mam z tym żadnego problemu. Akceptuję to. Z pełną świadomością wybrałem mocniejszy klub, który ma większe aspiracje, a co za tym idzie: szerszy skład, w którym każdy zawodnik odgrywa swoją rolę w zespole. Ja tu przyszedłem pomóc. Chcę wygrywać z Treflem Sopot. Moim celem są zwycięstwa. Stawiam to znacznie wyżej niż indywidualne statystyki i moją rolę. Jeśli coś wygramy, to wszyscy będą zadowoleni: klub, kibice, sponsorzy, ludzie w mieści. Poza tym jest jeszcze jedna istotna kwestia.
Jaka?
Inaczej jesteś postrzegany – przez innych trenerów i kluby – gdy wygrywasz i zdobywasz tytuły. To rada dla wszystkich zawodników na każdym poziomie. Jeśli robisz statystyki, a twój zespół cały czas przegrywa, to nie ma to wielkiego znaczenia. Nie nabierzesz w ten sposób tej zwycięskiej mentalności. A ta jest kluczowa, jeśli chcesz grać na dobrym poziomie w fazie play-off. To wtedy rywalizuje się o najwyższe cele.
Czy Żan Tabak zmienił się przez ostatnie miesiące?
Nie. To jest ten sam facet, z którym pracowałem w Zielonej Górze. Oczywiście wprowadził pewne zmiany i niuanse w swoim play-booku taktycznym, by dopasować go odpowiednio do zawodników, których ma obecnie w Treflu Sopot. Bardzo cenię Żana, jego podejście do pracy i opinie, które wygłasza. Nie przeszkadza mi to nawet, że często podnosi głos i krzyczy. Bo wiem, dlaczego to robi.
Chce w ten sposób wyegzekwować pewne rzeczy, na które wcześniej się umawialiśmy. Gdy tego nie robię, to zrozumiałe, że on jest zły i krzyczy. Dobre u trenera Tabaka jest jeszcze to, że on nie wybiera sobie graczy, na których krzyczy. Tu wszyscy są na tym poziomie. Jeśli coś zrobisz źle, musisz spodziewać się krytyki. Nie ma żadnych wyjątków.
Na pewno trener Tabak nie może pana krytykować za skuteczność rzutów wolnych, bo ostatnio pod tym względem spisuje się pan wręcz znakomicie. Trafił pan wszystkie dziesięć rzutów za jeden punkt podczas Pucharu Polski. Widać znacząco poprawę od czasów gry w Legii Warszawa.
To wszystko zaczęło się jeszcze w trakcie pobytu w Zielonej Górze. W grudniu świetnie rzucałem za jeden punkt. W ostatnich trzech meczach w barwach Zastalu trafiłem 10 z 11 takich rzutów. Myślę, że zasługa konsekwentniej ciężkiej pracy z trenerem Dedkiem… i Pawłem Kikowskim. Tym panom bardzo chciałbym podziękować.
W jaki sposób pomógł panu Paweł Kikowski?
Nie ukrywam, że teraz – oddając rzut wolny – czuję się bardzo komfortowo. Wszystko dzieje się bardzo płynnie i naturalnie. Nie ma niepotrzebnych ruchów z mojej strony. „Kiko” pomógł mi mentalnie, pokazał, jak wygląda jego rutyna oddawania rzutów. Dużo na ten temat rozmawialiśmy i też wspólnie pracowaliśmy. Tu – w Treflu – ta praca jest kontynuowana pod okiem Żana Tabaka.
W Zastalu sporo się ostatnio dzieje. Nowy trener, zmiany w zarządzie, do tego transfery. Śledzi pan sytuację w zielonogórskim klubie?
Jestem w stałym kontakcie z kolegami. Faktycznie sporo się dzieje. Mnóstwo zmian. Życzę im powodzenia i trzymam za nich kciuki.
3 marca – po przerwie reprezentacyjnej – zagracie z Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski. Jak ocenia pan tego rywala?
To bardzo mocny rywal, który w Pucharze Polski pokazał się z bardzo dobrej strony. To na pewno będzie trudny, ale ważny mecz dla obu drużyn w kontekście układu tabeli w ORLEN Basket Lidze. Wiemy, że do końca rundy zasadniczej zostało coraz mniej kolejek, więc każde spotkanie ma ogromne znaczenie. Zwłaszcza, że liga w tym sezonie jest szalenie wyrównana. To najbardziej zwariowana liga na świecie!
Mocne słowa!
Nie widziałem na świecie ligi, w której tak wiele zespołów byłoby zaangażowanych w walkę o mistrzostwo. W Polsce można śmiało wymienić 4-5 zespołów, które do tego aspirują. Spójrz też na to, że różnice pomiędzy poszczególnymi drużynami nie są wcale duże. Nawet te ekipy z dołu tabeli potrafią ogrywać tych z góry. Liga przez to jest bardzo ciekawa i interesująca.
-
TAK
-
NIE
-
TAK400 głosów
-
NIE354 głosów