Gdzie jesteśmy przed wznowieniem sezonu NBA? (1-4)

Gdzie jesteśmy przed wznowieniem sezonu NBA? (1-4)

NBA is back! Za niecały tydzień startuje wznowiony sezon regularny, a namiastkę koszykówki mamy już teraz w postaci sparingów. Spójrzmy w jakiej sytuacji są kluby przed startem rozgrywek.

Przeanalizujmy sobie pokrótce szanse i zagrożenia po stronie wszystkich biorących udział we wznowieniu sezonu ekip. Zacznijmy od czterech topowych – kolejność wyznacza dotychczasowy bilans zwycięstw, więc nie jest to w żadnym wypadku Power Ranking.

1) Bucks (53-12, 0.815)

Zespół z Wisconsin przystępuje do wznowienia sezonu z pozycji najlepszego jak do tej pory w sezonie regularnym. Trzeba mieć jednak świadomość tego, jak dawno udowadniali oni swoją wyższość i jak wiele zdążyło się od tego czasu wydarzyć (a w kontekście NBA raczej nie wydarzyć). Bucks ostatni sezon skończyli na półfinale konferencji – teraz ich apetyty są znacznie większe. Powtórzenie scenariusza sprzed roku byłoby w tym sezonie uważane za dużą klęskę. Nawet niewejście do Finałów NBA będzie rozczarowaniem w kontekście tego, jak wyraźnie lepsi od rywali w konferencji byli Bucks. Jeśli nie uda się wywalczyć sukcesu w tym sezonie, później może być już ciężko. Jak słusznie zauważył ostatnio Kevin Pelton w rozmowie z Zachiem Lowe, Bucks to stary zespół. Obok 25-letniego Giannisa, większość zawodników jest już po trzydziestce. Eric Bledsoe, bracia Lopez, George Hill, Wesley Matthews, czy 39-letni już Kyle Korver – to wszystko są bardzo istotne elementy tej układanki.

Chociaż elementy tej układanki są już dosyć wiekowe, to na ten moment wciąż jeszcze jednak tworzą bardzo sprawną całość. Sprawną, bo wszechstronną. Ilość solidnych zadaniowców sprawia, że trener Budenholzer jest w stanie ułożyć wokół Giannisa kilka bardzo różnie funkcjonujących piątek. Giannis jako zawodnik na piłce może zostać otoczony strzelcami, jako center może zostać sparowany z zawodnikami kozłującymi i grającymi z nim pick’n’rolla (zwłaszcza z Middletonem działają one zabójczo), jako silny skrzydłowy może być uzupełniony centrem, tworząc w pomalowanym barierę nie do przejścia etc. Rotacja jest na tyle szeroka, że tak wszechstronny koszykarz jak Antetokounmpo może wykorzystać każdy ze swoich talentów.

Cała rotacja Bucks może zostać ułożona na kilka różnych sposobów, podkreślając atuty ich najlepszego zawodnika. Problematyczna staje się gra dla Bucks, kiedy lidera nie ma na parkiecie. Tacy Lakers czy Clippers mają więcej niż jedną gwiazdę i mogą szafować ich minutami na parkiecie. Z całym szacunkiem dal umiejętności Khrisa Middletona – bo jego ofensywne rzemiosło pozwala mu w ograniczonych minutach wziąć ciężar gry ofensywnej na swoje barki. To jednak nie do końca tutaj leży problem. Bucks bez Giannisa na parkiecie w tym sezonie pozwalali rywalom na 8 punktów na 100 posiadań więcej. Bez Antka tworzy się w systemie defensywnym Bucks wyrwa trudna do załatania.

Defensywa Bucks opiera się w dużej mierze na niedostępności ich pola trzech sekund. Czai się tam sprawny blokujący Brook Lopez, oraz dodatkowo bardzo szybko doskakujący z pomocy długi jak brazylijska telenowela Giannis. bez tego przechwytującego ścięcia pod obręcz Giannisa, wystarczy w zasadzie wyciągnąć Lopeza z pomalowanego przy pomocy rzucającego za trzy wysokiego. Kiedy Antetokounmpo wypadł na chwilę z gry w marcu, jego zastępcą w piątce był Ersan Ilyasova i wyglądało to naprawdę cienko. Bucks muszą mieć nadzieję, że ich lider wytrzyma duże minuty grane aż do końca sezonu i że uda się wrócić do gry Ericowi Bledsoe – on także stanowi ważny element tej defensywnej układanki.

źródło:YouTube/NBA

2. Lakers (49-14, 0.778)

Dacie wiarę, że LeBron James ma już 35 lat? W jego wieku na tym poziomie sportowym łatwo jest wypaść z formy, złapać kontuzję, nie dać rady. James jednak nie od dziś jest wybitny w dbaniu o siebie, a te ponad 4 miesiące przerwy z pewnością odpowiednio spożytkował. Jeśli ktoś miał zyskać na takich 'wakacjach’, to może być to właśnie LeBron. Musimy pamiętać o tym, że oprócz sumy talentów, o końcowym wyniku zadecyduje też w dużej mierze to, jak zespoły będą w stanie zaadoptować się do nowych warunków – jak szybko wejdą na optymalne obroty. W meczach preseason widzimy przecież jak nieskładne są poszczególne akcje, jak niecelne są poszczególne rzuty. Niewielka ilość czasu, jaką miały zespoły na przygotowanie, może premiować te ekipy, których system opiera się na szybkości i dynamice – te, których system gry jest prostszy.

Lakers nie grają skomplikowanej koszykówki. Nie muszą, mając na piłce wielki procesor do analizowania koszykówki w ciele Supermana. LeBron jest silny, szybki i rozumie koszykówkę, więc jest idealnym zawodnikiem do zbudowania szybkiego, grającego kontry do samej obręczy zespołu. Nie ma tu jakiegoś systemu zasłon, nie ma skomplikowanych schematów poruszania się w ataku pozycyjnym. Jest za to cel – dostać się z piłką pod obręcz. Zakładając, że Jeziorowcy fizycznie będą dobrze dysponowani, mogą praktycznie z miejsca grać swoje, bez zbędnego przygotowania. Było to z resztą widać wczoraj w starciu z Mavs, w którym Lakers wyglądali bardzo dobrze. A przynajmniej przez pierwsze kilkanaście minut, kiedy LBJ był na parkiecie.

No właśnie, kiedy LBJ jest na parkiecie. Niespecjalnie zaskakująca jest statystyka, że Lakers z Jamesem na boisku byli w tym sezonie o prawie 11 punktów lepsi na 100 posiadań. LeBron to kluczowy zawodnik do gry na piłce, ale Lakers mieli do tej pory jakiś backcourt, który był w stanie go wyręczyć w poszczególnych posiadaniach. No właśnie – był – bo i Rajon Rondo i Avery Bradley nie zagrają w Orlando i jest to kłopotem. Do kozłowania zostają Quinn Cook i Alex Caruso. Niezbyt dobrze jak na zespół walczący o tytuł. W związku z brakami na obwodzie w pierwszym sparingu widzieliśmy sporo Kyle’a Kuzmy grającego jako obwodowego – kozłującego piłkę, przeprowadzającego ją przez połowę i grającego na zasłonach. Czy to może być odpowiedź trenera Vogela na problemy z backcourtem? Cóż, zobaczymy.

źródło:YouTube/NBA

3. Raptors (46-18, 0.719)

Nie ma chyba drugiego takiego zespołu, na którego powrót byłbym tak podekscytowany (być może Heat są gdzieś blisko). Trener Nick Nurse zapowiedział, że w grę wchodzić będzie piątka, w której Siakam nie będzie już silnym skrzydłowym zmienianym przez Ibakę, ale niskim skrzydłowym u boku Ibaki. Wyobrażacie sobie piątkę Lowry-Anunoby-Siakam-Ibaka-Gasol? Przecież to jest chyba najgroźniejsza defensywnie piątka w tej lidze. Żeby było śmieszniej, na ławce siedzą kolejni obrońcy – VanVleet, Hollis-Jefferson, Powell, Boucher… Grając przeciwko Raptors bardzie ciężko jest znaleźć jakiś miss-match. Nie ma tu konfiguracji pick’n’rolla, w której Raptors nie mogą zmienić krycia – zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że Marc Gasol podobno schudł jeszcze o jakieś 20 funtów.

W większości ekip można znaleźć jakiegoś obrońcę, który może stanąć na przeciwko Giannisa Antetokounmpo. SIxers mają Horforda, który nadąży, o ile Giannis będzie akurat grał swój bardziej podkoszowy wariant. Celtics mają Jaylena Browna, czy nawet Marcusa Smarta, którzy nie pozwolą mu zbyt łatwo wejść w kozioł. Raptors mają kilku takich zawodników, ale przede wszystkim mają najsprawniej działający system defensywny w NBA. Potrafią się przesuwać, potrafią zmieniać krycie, wiedzą gdzie mają być – bronią mądrze, a trener Nick Nurse ma do dyspozycji niezliczoną ilość defensywnych ustawień.

Dużo trudniej będzie tę defensywną moc przekuć w ofensywne popisy. Bo oprócz wybronienia kilku akcji, trzeba jednak nawrzucać do kosza trochę więcej niż przeciwnik. Raptors nie mają z tym jakich  wielkich trudności – są 12. ofensywą NBA na ten moment. Mogą grać różne konfiguracje pick’n’rolli czy pick’n’popów, mogą grać szybki atak z Siakamem. Czasem jednak – zwłaszcza w koszykówce playoffowej – zdarzają się momenty, w których robi się gorąco. Do końca została minuta, wynik oscyluje w okolicach remisu i w nadchodzącej akcji po prostu trzeba trafić do kosza. Większość zespołów ma wtedy ten luksus, że daje piłkę potrafiącemu wykreować rzut  liderowi i zrzuca odpowiedzialność na jego barki. W Toronto chyba jeszcze nie ma tego lidera.

Statystyka mówi, że najwięcej rzutów po koźle oddaje w Raptors Kyle Lowry – trafia jednak tylko nieco ponad 35% z nich. Dla porównania, będący w tym sezonie super-clutch Chris Paul trafia ich prawie 48%. Aspirujący do roli lidera Pascal Siakam trafia nieco mniej niż 33%. W ostatniej minucie, kiedy warto odejść od klepanych przez cały mecz schematów, obrońcom tytułu może niestety zabraknąć 'tego czegoś’. Tego, co zapewniał im Kawhi Leonard – co zapewnił między innymi w wygranym meczu numer 7 z Sixers.

źródło:YouTube/Golden Hoops

4. Clippers (44-20, 0.688)

Clippers widzieliśmy już wczoraj w akcji i nawet bez Montrezla Harrella i Pata Beverley’a, zrobili naprawdę niezłe wrażenie. No, jak na wczesny preseason oczywiście. Przede wszystkim liderzy przypomnieli o tym, że są jednymi z najlepszych two-way graczy w lidze. Paul George nie tylko zdobył sporo punktów po koźle, ale też bardzo dobre poruszał się w defensywie. Pdobnie kawhi, który mimo tylko 9 punktów zanotował +/- na poziomie aż +17. Ważne jest jednak w dużej mierze to, co wokół nich. Ciężko wyciągać wnioski po jednym wakacyjnym meczu, ale to nie przypadek, że Clippers wygrali akurat drugą kwartę aż 32:16. Oni dysponują naprawdę długim składem i kiedy do gry wchodzą rezerwowi, to po prostu widać.

Ciężko znaleźć drugi taki zespół, w którym tak dysponowany Lou Williams pełniłby rolę rezerwowego. Z samych nieobecnych złożyć można porządną ekipę: Beverley, Shamet, Harrell, Zubac – a to wszystko zadaniowcy, którymi Doc Rivers może dowolnie rotować. Nie dość, że Clippers nie tracą jakości wprowadzają rezerwowych, to sprytne dzielenie minut George’a i Kawhi Leonarda pozwala każdą piątkę złożyć z solidnych graczy wokół All-Stara grającego po obu stronach parkietu. Jeszcze przed startem rozgrywek słyszymy, że aż do rozpoczęcia Playoffów LAC będą oszczędzać George’a i Leonarda. Najpewniej zobaczymy kilka meczów, w których zagra tylko jeden z nich. Mogą sobie oni na to pozwolić, podczas gdy na przykład dla Lakers nieobecność w jednym czy drugim meczu LeBrona bądź Davisa stanowiłaby kłopot.

Nie można dać się jednak w pełni zwieść szerokiej ławce Clippers. Mimo posiadania wielu solidnych zawodników, brakuje im kilku konkretnych cech. W przeciwieństwie do na przykład Bucks, Clippers nie mogą wychodzić na parkiet w aż tak wielu różniących się od siebie konfiguracjach. Brakuje im do tego dużego, defensywnie usposobionego centra. Ivica Zubac to utalentowany gość, ale jego warunki i instynkty nie czynią z niego jakiegoś sprawnego obrońcy obręczy. Podobnie rzecz ma się z Montrezlem Harrellem. Mimo backcourtu w osobach Beverley-George-Kawhi, defensywa Clippers jest 'dopiero’ szósta w lidze pod względem punktów na sto posiadań. Doc Rivers musi rotować defensywą w taki sposób, by odpowiednio mocno 'usiąść’ na zawodnikach obwodowych, zmieniać krycie i nie dopuścić do tego, żeby piłka w ogóle dostała się pod obręcz – bo tam najzwyczajniej w świecie nie ma kto jej zablokować. Sprany Joakim Noah to trochę za mało. W niektórych match-upach może się okazać, że ten brak podkoszowej defensywy będzie sporym kłopotem.

źródło:YouTube/Golden Hoops