Embiid prowadzi Sixers do zwycięstwa nad Jazz, Lillard znów kluczowy
Philadelphia 76ers pokonała w spotkaniu na szczycie Utah Jazz, dzięki genialnemu występowi Joela Embiida. O zywcięstwie zadecydował także Damian Lillard w starciu z Golden State Warriors.
Indiana Pacers pokonuje Cleveland Cavaliers 114-111, a historię w tym meczu napisał TJ McConnell. Obrońca Pacers pobił rekord przechwytów w jednej połowie (9) i zakończył spotkanie z triple-double (16 pkt, 13 ast i 10 przechwytów), na perfekcyjnej skuteczności z gry:
John Wall (36/5) i Victor Oladipo (33/7/5) bardzo chcieli przerwać serię porażek, lecz powracając do Houston James Harden zadbał o to, aby tak się nie stało. Broda zaliczył kolejne triple-double (29/10/14), a Nets wygrali 132-114:
Rockets przygotowali także odpowiednie video upamiętniające erę Jamesa Hardena w Houston:
Charlotte Hornets pewnie pokonali Minnesotę Timberwolves 135-102, dzięki kolejnemu bardzo dobremu występowi Terry’ego Roziera (31 pkt, 6/12 za trzy). Ozdobą meczu była kontra z udziałem Milesa Bridgesa:
W spotkaniu na szczycie pomiędzy liderami konferencji nie zabrakło emocji. Philadelphia 76ers po dogrywce pokonała Utah Jazz 131-123, zawdzięczając te zwycięstwo Joelowi Embiidowi, który nie tylko zaliczył monstrualny mecz (40 pkt i 19 zb), ale też trafił kluczowy rzut zza łuku:
Zach LaVine (36/8) poprowadził Chicago Bulls do zwycięstwa nad New Orleans Pelicans. Wcześniej przypomniał jednak fanom co tracą, kiedy nie ma go w Konkursie Wsadów:
Byki wygrały 128-124, choć zatrzymać Ziona Williamsona (28 pkt) im się nie udało. Skrzydłowy Pels także udowodnił, że świetnie odnalazłby się w Slam Dunk Contest::
Sacramento Kings dzięki świetnemu spotkaniu Buddy’ego Hielda (29/6/6 i 73% z gry) pokonali po zaciętym spotkaniu LA Lakers 123-120.
Pod nieobecność liderów, Jeziorowcom przewodził duet Schroder (28/9) i Harrell (26/13), lecz nie byli w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę w końcówce spotkania:
Damian Lillard uwielbia grać pod presją. I choć przegrał bezpośredni pojedynek ze Stephem Currym (35/7/5), który znów popisał się cyrkowymi wręcz trafieniami:
to zapewnił zwycięstwo Blazers 108-106. Tym razem jednak dokonał tego zarówno w ataku, jak i w obronie: