Dwie dogrywki w Portland, okropne złamanie nogi Nurkicia

Dwie dogrywki w Portland, okropne złamanie nogi Nurkicia

Niestety, najważniejsze wydarzenie nocy jest smutne – Jusuf Nurkic doznał fatalnie wyglądającego złamania lewej nogi. Blazers ostatecznie wygrali mecz po dwóch dogrywkach, ale powodów do radości w obozie PTB nie ma.


Sixers (47-27) – Magic (36-38) – 98:119
Thunder (43-31) – Grizzlies (30-44) – 103:115
Suns (17-58) – Jazz (44-30) – 92:125
Nets (38-37) – Blazers (46-27) – 144:148 (2 OT)


W Portland dostaliśmy wyrównany, pełen emocji mecz zakończony po dwóch dogrywkach. Można by obwieścić go pięknym widowiskiem, ale wszystkie pozytywne sportowe emocje przyćmione zostały przez okropną kontuzję Jusufa Nurkicia, której doznał w czasie drugiej dogrywki właśnie. Center Blazers nieopatrznie wylądował po wyskoku do zbiórki i złamał kość swojej lewej nogi. Jeśli jesteś wrażliwa/y na tego typu obrazki, zalecamy nie włączania poniższego filmiku:

https://www.youtube.com/watch?v=hKTw_Q4Z3GQ

źródło:YouTube/House of Highlights

Wśród zawodników zapanowała grobowa wręcz atmosfera, kibice chwilę później zaczęli wspierać cierpiącego Nurkicia owacjami – niestety, bośniacki podkoszowy najpewniej spędzi bardzo dużo czasu na rehabilitację i powrót do zdrowia. Miejmy nadzieję, że tak jak Gordonowi Haywardowi i Paulowi George’owi, także jemu uda się powrócić do pełnej sprawności i zobaczymy go jeszcze na parkiecie grającego na najwyższym poziomie.

Do tego fatalnego momentu, Jusuf Nurkic rozgrywał bardzo dobre spotkanie – został najlepszym strzelcem Blazers w tym meczu, zdobywając 32 punkty, 16 zbiórek, 5 asyst i 4 bloki, spędzając na parkiecie 33 minuty. Nie tak dużo jak na mecz z dwoma dogrywkami – nawet jeśli wziąć pod uwagę, że kontuzja wykluczyła go na dwie minuty przed końcem drugiej z dogrywek.

Do żadnej dogrywki jednak dojść nie musiało – po bardzo wyrównanym meczu, to Nets przejęli prowadzenie w czwartej kwarcie i wydawało się, że to oni odniosą końcowe zwycięstwo. PTB odrobili jednak straty i na 27 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, Lillard trafił spod kosza, przybliżając Portland na jeden punkt do Brooklynu. W następnej akcji Seth Curry przejął piłkę i natychmiast został sfaulowany przez Spencera Dinwiddie, co skutkowało dwoma wolnymi na 3 sekundy przed końcem. Pierwszy z nich spudłował, więc drugi celny doprowadził tylko do remisu:

Pierwsza dogrywka była bardzo wyrównana – jak cały mecz z resztą. Rzut dający remis trafił na 8 sekund przed końcem D’Angelo Russell, a w ostatniej akcji Damian Lillard nie trafił trójki, co doprowadziło do kolejnej dogrywki. Przełomowym momentem była chyba trójka Rodneya Hooda na 59 sekund przed końcem – podwyższyła ona prowadzenie Blazers do 132:139 – różnicy 7 punktów w tak wyrównanym starciu Nets nie byli w stanie już odrobić w niecałą minutę.

Poza Nurkiciem, który niestety zakończył spotkanie w bardzo smutny i bolesny sposób, dobry mecz dla Blazers rozgrywał też Damian Lillard. Rozgrywający gospodarzy zdobył 31 punktów, 6 zbiórek i 12 asyst, kończąc z najlepszym w drużynie wskaźnikiem plus/minus na poziomie +12. Nieobecny wciąż pozostaje kontuzjowany CJ McCollum. Dla Nets świetny mecz rozegrał D’Angelo Russell – uzyskał 39 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst, trafiając jednak tylko 3/14 rzutów zza łuku. Dobre spotkanie ma za sobą też jego zmiennik, Spencer Dinwieddie, który uzbierał 22 punkty. To był naprawdę świetny mecz, którym jednak ciężko się szczerze na sportowo ekscytować, po tym, co stało się Jusufowi Nurkiciowi. Życzymy mu wszyscy możliwie szybkiego powrotu do zdrowia!


Dziwny mecz rozegrali Suns pod wodzą Devina Bookera. Z jednej strony był to okrutny blow-out, który sprawili im Utah Jazz. Z drugiej jednak strony, sam Booker zdobył 59 punktów, grając w zespole, który przegrał różnicą ponad 30 punktów. Jazz dosłownie pokonali Devina Bookera, a nie Phoenix Suns. To pierwszy taki przypadek w historii NBA, kiedy zawodnik z zespołu, który przegrał różnicą 30 punktów, sam rzucił ich co najmniej 50.

Dla porównania, najlepszym strzelcem Utah Jazz był Rudy Gobert, z dorobkiem 27 punktów, ale też 10 zbiórek i 2 bloków. Po 18 punktów dodali Ricky Rubio i Derrick Favors. Słaby mecz natomiast ma za sobą Donovan Mitchell, który zdobył zaledwie 10 punktów przy skuteczności 4/14 z gry. Cóż, ten pojedynek z Bookerem jednocześnie przegrał i wygrał. Suns praktycznie nie istnieli – poza Bookerem oczywiście. Najlepszym strzelcem poza Devinem był Deandre Ayton, który zdobył 9 oczek. Aż 10 rzutów oddał debiutujący Jimmer Fredette, ale trafił z nich jeden i skończył z dorobkiem 6 punktów (0/5 za trzy wielkiego strzelca z Chin jak na razie). Devin Booker za to trafił 19/34 rzutów z gry, całkiem dobre 5/8 za trzy, robiące wrażenie 16/17 z linii rzutów wolnych, co złożyło się na 59 punktów.

źródło:YouTube/NBA


Thunder nie są w najlepszej formie, ewidentnie – cały mecz męczyli się, by ostatecznie przegrać z Memphis Grizzlies bez Mike’a Conley’a. I to dosyć wysoko. Miśki bardzo szybko wyszły na prowadzenie różnicą prawie 15 punktów, już w pierwszej kwarcie. Jeszcze na starcie drugiej odsłony OKC nawiązali jeszcze walkę, odrobili straty, ale Grizzlies szybko wrócili na bezpieczne prowadzenie, utrzymując je do końca spotkania.

To dziwny mecz, kiedy liderem zwycięskiego zespołu w NBA jest Bruno Caboclo – brazylijski Durant na trzy lata od trzech lat do zostania kimś, zdobył 24 punkty i 11 zbiórek. Kolejne 21 punktów, ale tez 8 zbiórek i 5 asyst zdobył Tyler Dorsey, a 18 punktów i 13 asyst zapewnił Delon Wright. To jest skład, z którym wysoko przegrali Thunder. Dla Oklahomy 30 punktów i 12 zbiórek zdobył Paul George, a z ławki 25 punktów dorzucił Dennis Schroeder. Russel Westbrook wrócił do bycia nieskutecznym i zdobył 16 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst, trafiając 6/20 z gry i 1/6 za trzy. Przynajmniej popełnił tylko 1 stratę – coś za coś.


Zaskakująco Sixers przegrali różnicą ponad 20 punktów z Magic. Wygląda to jak blow-out i tak w istocie było – Orlando jednak przycisnęło wynik dopiero na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Do tego czasu największe różnice w wyniku wynosiły sześć punktów, a prowadzenie zmieniało się 24 razy. Mówiąc wprost – bardzo wyrównany mecz przerodził się nagle w jednostronne widowisko. Dla Magic to bardzo ważne zwycięstwo – przybliżyli się oni na 0,5 spotkania do ósmych Miami Heat, wciąż pozostając w walce o miejsce w playoffach.

Magic do zwycięstwa poprowadził Nikola Vucevic, który zdobył 28 punktów, 11 zbiórek i 4 asysty, niespodziewanie wygrywając starcie z Joelem Embiidem. JoJo skończył mecz z dorobkiem 20 punktów i 10 zbiórek – dobra linijka, ale jak na siebie dosyć przeciętnie. Drugim strzelcem Magic był Evan Fournier, który zdobył 24 oczka, trafiając 11/17 rzutów z gry. Debiutujący w barwach Magic Michael Carter-Williams dorzucił 15 punktów. Dla Sixers poza Embiidem punktował Tobias Harris (15 punktów) oraz Jimmy Butler (13 punktów). Nie zagrał dziś z kolei Ben Simmons, który nabawił się problemów gastrycznych.