Draymon Green: Trochę zj***łem naszą grę ofensywną

Draymon Green: Trochę zj***łem naszą grę ofensywną

Czy Golden State Warriors maja problem? Kwestia obranej perspektywy – być może wciąż są ponad ligową stawką, ale Draymond Green jest w sporym dołku i temu trudno zaprzeczyć.

Noc świąteczna w NBA dostarczyła pewnych emocji – największe pojawiły się chyba w ostatnim chronologicznie meczu. W nim Lakers stłukli niemiłosiernie Warriors, pomimo nieobecności LeBrona Jamesa w drugiej połowie. LeBron zrobił sobie coś z pachwiną i wyglądało na to, że było to bolesne – badania wykazały jednak, że to nic poważnego i LBJ ma status 'day-to-day”, więc lada moment zagra znowu.

https://twitter.com/matbabiarz/status/1078018085049778176

Zastanówmy się jednak nie nad sensacyjnym zwycięzcą (sensacją jest tu nie samo zwycięstwo, ale raczej jego rozmiar), ale nad dotkliwie pokonanymi Warriors. Jak na ten moment piastują pierwsze miejsce w konferencji zachodniej – tak jak to powinno mieć miejsce wedle wszelkich przewidywań. Mimo wszystko jednak obecny sezon nie należy do najłatwiejszych i do najbardziej przekonujących w wykonaniu GSW. Zespół długo grał bez Stepha Curry’ego, trener nie jest zadowolony z ruchu piłki, plotki o Durancie opuszczającym Oakland osiągają apogeum i doprowadziły do awantury w szatni, a Draymond Green.. No właśnie, co z Draymondem Greenem?

Bardzo popularna jest opinia, że pomimo mniejszego talentu niż koledzy, to Dray był kluczowym ogniwem mistrzowskich Warriors w ostatnich latach. Ten sezon należy do najsłabszych w jego karierze, nie licząc początków, kiedy to nie dostawał znaczących minut. Green zawiódł we wspomnianym meczu z Lakers i sam to otwarcie przyznał w rozmowie z Anthonym Slaterem z The Athletic:

„Musimy po prostu grać lepiej. Ja sam muszę zacząć grać lepiej. Przyznaję, że trochę zj***łem naszą ofensywę i w dużym stopniu zepsuło to rytm całego meczu. Musze zacząć grać po prostu lepiej.”

„Cóż, oni grali obronę pełną sztuczek, a ja byłem bardzo niepewny przy oddawaniu rzutów i przy inicjowaniu zagrywek. Po prostu nie byłem wystarczająco agresywny w grze. To sprawiło, że ich sztuczki działały, a to z kolei wytrąciło z rytmu całą resztę ekipy – z rytmu, którego już nie odnaleźliśmy. Biorę to na siebie. Musze po prostu być lepszy – i będę lepszy. To była obrona oparta na sztuczkach, które powinienem był bez trudu odczytać. Niestety, nie zrobiłem tego tej nocy.”

W tym spotkaniu Draymond Green trafił 2/7 rzutów z gry, zdobył zaledwie 4 punkty, przy 5 asystach aż 4 razy stracił piłkę i zszedł z boiska z 6 faulami na koncie. Jest to występ zdecydowanie z kategorii tych „nieudanych”. Podobnie jest jednak w całym bieżącym sezonie. Ofensywne statystyki poszły u Greena w dół – zdobywa o 4 punkty mniej niż w ubiegłym sezonie. Owszem, spędza na parkiecie średnio 2 minuty krócej, oddaje mniej rzutów, ale trzeba zwrócić uwagę na skuteczność. Podczas gdy w najlepszych latach rozciągał grę trójką na skuteczności bliskiej 40%, na dzień dzisiejszy notuje okrutnie słabe jak na dzisiejsze ligowe standardy 22%.

źródło:YouTube/House of Highlights

Mówiąc o „obronie pełnej sztuczek” [org. „gimmick defense”], Green miał na myśli defensywę, która zupełnie odpuszczała go z piłka na dystansie. Odpuszczała wiedząc, jak słabo od dłuższego czasu spisuje się Draymond jako strzelec z dystansu. Czy to oznacza, że Steve Kerr musi z niego zrezygnować, żeby usprawnić grę? Raczej nie – bez niego Warriors tracą o 9 punktów na 100 posiadań więcej, stając się 21. obroną ligi. Trener Kerr musi więc zacząć inaczej korzystać ze swojego podkoszowego w ofensywie i liczyć na to, że pozostanie zdrowy.

Zdrowie jednak może być problemem najpoważniejszym. W ubiegłych latach Greenowi zdarzało się opuścić kilkanaście spotkań – w tym sezonie już przesiedział na ławce 14 meczów. Nigdy nie są to poważne urazy – najczęściej bóle pleców, o których mówi się już od dłuższego czasu w kontekście Dray’a. Kilkanaście opuszczonych spotkań to nie tragedia, ale mam wrażenie, że nawet kiedy gra, to najczęściej nie czuje się w pełni fizycznej sprawności. Tutaj kółko się trochę zamyka – doskwierające Greenowi bóle pleców mogą mieć wpływ na jego słabszą dyspozycję rzutową, która trwa już od trzech sezonów. Koniec końców wygląda to tak, że Warriors są w tym sezonie słabsi o Draymonda Greena właśnie, który długo był centralną osią gry i w zasadzie stał się asumptem do powstania całej small-ballowej rewolucji. Warriors wciąż są dużymi faworytami do zdobycia tytułu i nie jest to moment na dramatyzowanie, ale pomyśl o tym: trzy lata temu GSW przegrali tylko 9 spotkań w sezonie. Rok temu przegrali 24 spotkania – w tym sezonie już w grudniu ponieśli 12. porażkę. Słabsza forma Draymonda Greena sprowadza Warriors na ziemię – nawet jeśli nie, to przybliża ich do poziomu reszty ligi i stawia w zasięgu kilku ekip. A być może daje tylko złudną nadzieję.