Damian Kulig: Młodzi już nie pytają o rady i wskazówki

Damian Kulig: Młodzi już nie pytają o rady i wskazówki

Damian Kulig: Młodzi już nie pytają o rady i wskazówki
Damian Kulig / foto: Rafał Jakubowicz / Stal Ostrów Wielkopolski

– Gdy byłem młody, to męczyłem starszych kolegów różnymi pytaniami. Teraz tego nie ma. Czasami na treningach zdarza mi się krzyknąć, gdy widzę, że ktoś gra głupio i nie egzekwuje tego, co sobie wcześniej założyliśmy. Nie zamierzam jeszcze kończyć kariery – mówi Damian Kulig, gracz Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski.

Karol Wasiek: Czy podczas ostatniego spotkania z AMW Arką miałeś w głowie sytuację, która miała miejsce podczas ostatniego przyjazdu do Gdyni?

Damian Kulig, gracz Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski: Nie. W ogóle o tym nie myślałem. Ten temat już mam za sobą. Został przeze mnie przepracowany. Podobnie było w momencie, gdy nabawiłem się poważnej kontuzji podczas meczu we Włocławku. Też później wróciłem do Hali Mistrzów i tam grałem bez żadnego obciążenia wydarzeniami z przeszłości.

Gdybym myślał o kontuzji, to moja gra nawet na treningach nie wyglądałaby dobrze. Jak wchodzę na boisku, to skupiam się wyłącznie na koszykówce. 

Jak wyglądał proces żmudnej rehabilitacji? Były momenty zwątpienia?

Pierwszych 10 tygodni po operacji to był naprawdę trudny czas. Długo nie mogłem na tę kontuzjowaną nogę w ogóle stawać. Potrzebowałem wsparcia, chodziłem o kulach. Później stopniowo zwiększałem zakres obciążeń na operowanej nodze. Dużo pracowałem w tym czasie z fizjoterapeutą Łukaszem Witczakiem, któremu dziękuję za opiekę na najwyższym poziomie. Z kolei cały przebieg rehabilitacji kontrolował oczywiście Artur Pacek – jemu zaufałem, a on wykonał świetną pracę. 

Mentalnie na początku nie było łatwo. Masz w głowie tę całą drogę, którą musisz przejść, by znów wrócić do grania. Do wszystkiego starałem się podchodzić pozytywnie. „I tak nic nie zmienię, muszę walczyć o powrót” – powtarzałem sobie.

Były myśli o zakończeniu kariery?

Nie. Powiedziałem od razu: „chcę zakończyć karierę na swoich warunkach”.

Dopóki jestem w stanie grać i biegać za młodszymi kolegami, to chcę to robić jak najdłużej. 

Kluby mnie chcą, ja czuję się dobrze, to dlaczego mam rezygnować?

Cały czas miałeś też ważny kontrakt ze Stalą Ostrów Wielkopolski.

To prawda. Ale sam dobrze wiesz, jak to jest z tymi kontraktami. Czasami są, a później nagle ich nie ma. I to z różnych przyczyn.

Chciałbym powiedzieć, że szefowie Stali zachowali się wobec mnie bardzo w porządku. Czułem ich wsparcie na każdym kroku. Chcieli mnie z powrotem, dlatego teraz staram się im za to odwdzięczyć.

Gdy kolejne tygodnie i miesiące mijały, to radość i uśmiech na twarzy wracały. Cieszyłem się, że znów będę robił to, co kocham. Koszykówka to moja wielka pasja. Mecze przynoszą bardzo fajną adrenalinę. 

Mogę zdradzić ciekawostkę.

Zamieniam się w słuch.

W ostatnich latach – od 2013-2014 roku – miałem tak, że w trakcie wakacji w ogóle nie dotykałem piłki do kosza. Odpuszczałem to, by na nowo złapać głód koszykówki. Nie ukrywam, że po ciężkich sezonach miałem dość. To się zaczęło, gdy byłem u trenera Rajkovicia w PGE Turowie. Tam było mnóstwo meczów i długich meetingów. Oczywiście byłem aktywny, jeździłem na rowerze, biegałem itd., ale piłka była głęboko schowana.

Czy teraz trenerzy dalej preferują długie meetingi?

Meetingi są, ale może już nie tak długie jak kiedyś. Scouting w naszej lidze jest bardzo ważny. Trenerzy mocno zwracają uwagę na przygotowanie taktyczne.

Trener Rajković w ostatnich miesiącach pracował w Śląsku Wrocław. Mieliście okazję porozmawiać dłużej?

Tak. Rozmawialiśmy dłużej podczas serii play-off, gdy Stal rywalizowała ze Śląskiem. Powspominaliśmy stare, dobre czasy w PGE Turowie. To były naprawdę fajne momenty, dużo wówczas osiągnęliśmy, a i moja kariera nabrała tempa.

Masz konkretny plan na karierę? Kiedy zamierzasz ją zakończyć?

Nie mam takich planów. Dopóki czuję radość z gry, a zdrowie pozwala, to chcę to robić jak najdłużej. Adam Hrycaniuk ma 41 lat, a pod względem fizycznym może imponować niejednemu młodszemu koledze. Chciałbym być wciąż w dobrej dyspozycji i schodzić ze sceny bardzo powoli.

Mówisz, że bieganie za młodymi zawodnikami daje ci sporo frajdy i energii. Starasz się im też udzielać wskazówek?

Staram się, choć muszę powiedzieć, że młodzi gracze nie są za bardzo chętni, by podchodzić i pytać o rady. Te czasy się zmieniły. Kiedyś – jak ja byłem młody – to bardzo często podchodziłem do starszych zawodników i zadawałem mnóstwo pytań. Chciałem się uczyć, przychodziłem wcześniej na treningi, podpatrywałem manewry. Teraz podejście zawodników jest zupełnie inne.

Na treningach czasami zdarza mi się krzyknąć, gdy widzę, że ktoś nie gra tego, co sobie wcześniej założyliśmy. Nie lubię takiej koszykarskiej samowolki. Egzekucja założeń jest bardzo istotna. Przeszedłem przez szkołę wspomnianego już trenera Rajkovicia, a później Saso Filipovskiego, gdzie uprawialiśmy koszykarskie szachy, każdy ruch musiał być po coś.  

Mecz z GTK Gliwice to pokazał.

Dokładnie. W czwartej kwarcie graliśmy w ten sposób, że braliśmy piłkę i ładowaliśmy się na 3-4 rywali. Robiliśmy wszystko, by… przegrać 20 punktami. Nie dziwię się, że kibice po tym meczu byli wkurzeni.

Czy Stal Ostrów Wielkopolski zagra w fazie play-off?
936 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • Tak
  • Nie
  • Tak
    468 głosów
  • Nie
    468 głosów
Wczytywanie…