Ryba psuje się od głowy – czy widzimy zapalnik kończący dynastię Warriors?

Ryba psuje się od głowy – czy widzimy zapalnik kończący dynastię Warriors?

Ryba psuje się od głowy – czy widzimy zapalnik kończący dynastię Warriors?
Photo by Nathaniel S. Butler/NBAE via Getty Images

Każda dynastia kiedyś się rozpada. Rozpad jest rzeczą naturalną – zastój nie jest naturalnym stanem rzeczy – świat fluktuuje. Choć fakt, że dynastie się rozpadają jest naturalny, to jednak umowny zapalnik takiej sytuacji to coś, co po latach potrafimy wskazać – albo chcemy potrafić wskazać. Co się stało, że Bulls przestali zdobywać mistrzostwa? Michael Jordan zawinął zabawki. Co się stało, że Lakers przestali zdobywać tytuły po swoim three-peacie na przełomie wieków? Shaq nie wytrzymał bitwy o fotel lidera z Kobe Bryantem. Dlaczego rozpadną się obecni Golden State Warriors? Na horyzoncie rysuje nam się dość nieoczywisty zapalnik – klocek domina, który może zepchnąć ten klub z powrotem do ligowej średniej. Taki, który – zaskakująco – nie znajduje się na parkiecie koszykarskim.

Bob Myers to osoba pociągająca w dynastii Warriors za sznurki. To on jako generalny manager klubu wybrał w drugiej rundzie draftu Draymonda Greena, on dokonał niemożliwego dokładając do mistrzowskiego składu Kevina Duranta, on w końcu przeorganizował zespół, sprowadzając m. in. Andrew Wigginsa, przywracając Golden State na mistrzowski tron. Od 2012 roku robi wszystko, by utrzymać zespół na szczycie – w zdecydowanej większości z sukcesami.

Może się okazać, że przygoda Boba Myersa z Warriors po ponad 10 latach dobiegnie niebawem końca. Jak donoszą anonimowe źródła TheAthletic, kontrakt generalnego managera Warriros dobiega końca, a negocjacje dotyczące przedłużenia mogą wcale nie być takie proste. Sam Amick, Anthony Slater i Marcus Thompson II zasięgnęli języka i jeśli wierzyć ich źródłom, za ligowymi kulisami panuje przekonanie, że praca Myersa w Warriors dobiega końca.

Jak zwykle ważnym czynnikiem jest tutaj kasa. Choć sam zainteresowany odmówił komentarza w tej sprawie, panuje opinia, że uważa się on za najlepszego generalnego managera w lidze i tak też chciałby być nagradzany za swoją pracę. Tymczasem raporty dotyczące zarobków managerów NBA (które niestety nie są tak jawne i transparentne jak zarobki koszykarzy) jeszcze jakiś czas temu sugerowały, że Myers znajduje się w TOP3 generalnych managerów pod względem zarobków – teraz natomiast sugeruje się, że w rzeczywistości Myers pod względem zarobków znajduje się gdzieś na 6. – 8. miejscu w ligowej stawce. Wyobrażacie sobie?

Kasa nie jest jednak jedynym czynnikiem, który podkopuje negocjacje kontraktowe. Każdego dopada z czasem wypalenie. Zwłaszcza, jeśli udało się osiągnąć już tak wiele, a w perspektywie nie ma choćby zbliżenia się ponownie do tego rodzaju sukcesów. Myers ma wątpliwości, czy jest sens zostawać w Warriors, kiedy utrzymanie dynastii w kolejnych sezonach będzie tak potwornie trudne, graniczące z niemożliwością. Coraz bardziej realnie wygląda odejście Draymonda Greena, ogromne pieniądze zarobią Curry, Thompson i Poole, a zbudowanie wokół nich mistrzowskiego zespołu będzie bardzo trudne z pozostającym na to budżetem. Może nie chcieć się on w to pakować. Sytuację kontraktową Boba Myersa podobno już monitorują m. in. Suns, Wizards, Knicks, czy Clippers. Każdy potrzebuje z czasem nowych wyzwań.

Przez te wszystkie lata postaciami ważnymi – takimi, których opinia jest brana pod uwagę jako ważna – stali się trener Steve Kerr, ale też Steph Curry, czy nawet Draymond Green. Wszyscy oni nawiązali z Myersem dość zażyłą znajomość, która może okazać się problemem, kiedy nie uda się utrzymać go w klubie. Steph Curry, według doniesień, ma dość wyraźnie naciskać na klub, by maksymalizować szanse na zdobycie kolejnego mistrzostwa, dopóki jest jeszcze ku temu okazja. Liderzy się w końcu starzeją, a budowanie kolejnych składów wokół ich wysokich umów staje się coraz trudniejsze. Myers był w stanie robić to przez lata. Jeśli na jego miejsce pojawi się nowy manager, może on nie być w stanie podołać temu zadaniu. W najbardziej pesymistycznym scenariuszu, Curry nie pogodzi się ze zmianami w zarządzie na takim etapie swojej kariery i wymusi drastyczne kroki.

Nie można przypisywać zasług jednej osobie – jest przecież cały sztab ekspertów w klubie, jest mający sporo do powiedzenia właściciel Joe Lacob, natomiast Myersa można spokojnie określić mianem architekta sukcesu tego klubu. Sukcesu, który wywindował Warriors na pierwsze miejsce w NBA pod względem wartości klubu, która obecnie, po prawie dekadzie sukcesów, wynosi prawie 8 miliardów dolarów. Jego ewentualne odejście musi stać się początkiem końca.