Czy Timberwolves są tak słabi, jak ich rekord?

Czy Timberwolves są tak słabi, jak ich rekord?

Czy Timberwolves są tak słabi, jak ich rekord?
Photo by David Sherman/NBAE via Getty Images

Od dobrych paru lat Timberwolves są nie tylko poza ligową czołówką, ale nawet poza gronem zespołów aspirujących. To o tyle dziwne i rozczarowujące, że przecież młodego talentu im nie brakowało – Karl-Anthony Towns szarpie się w tym Minneapolis od początku kariery; Andrew Wiggins był, ale się nie sprawdził; D’Angelo Russell to przecież naprawdę utalentowany grajek; Anthony Edwards ma naprawdę wysoko zawieszony sufit. Przez lata nie udało się jednak z tego wszystkiego ulepić zespołu, który wszedłby na wyższy, Playoffowy choćby poziom. Obecny bilans 5-9, dający 12. miejsce na wschodzie, nie sugeruje, by tym razem miało być inaczej. Czy ten bilans rzeczywiście oddaje jednak to, w jakim punkcie znajdują się Wolves?

Po pierwsze – terminarz. Tak jak w przypadku Warriors zwracaliśmy uwagę na to, że ich sukcesy są poparte dość łagodną rozpiską rywali, tak Leśnym Wilkom przyszło się mierzyć z silnymi zespołami. Spójrzmy na zespoły, z którymi przegrywali do tej pory. Są tu porażki dość kompromitujące, jak te z Pelicans i Magic. Poza tym jednak, przegrywali z zespołami naprawdę mocnymi na starcie tego sezonu:

Warriors 12-2
Suns 11-3
Clippers 9-5 (x3)
Nuggets 9-5
Grizzlies 7-7

Magic 4-11
Pelicans 2-14

Pierwszym odruchem jest krytyka liderów zespołu – że nie potrafią poprowadzić zespołu. Kiedy zagłębić się jednak trochę w statystyki, poobserwować mecze Wilków, okazuje się, że – jak mawiają za Oceanem – 'that’s not the case’.

Obecna pierwsza piątka prezentuje się następująco: RussellBeverleyEdwardsVanderbiltTowns. Piątka ta, mająca na koncie blisko 50 minut wspólnie spędzonych na parkiecie, notuje plus/minus na poziomie +31,4 (!). Biorąc pod uwagę te skromne jednak minuty, jest to wynik kapitalny. Trójka liderów, uzupełniona dwoma defensorami, po prostu przejeżdża się po swoich rywalach. Gorzej zaczyna to wyglądać, kiedy do gry wchodzą rezerwowi. Spójrzmy na przykładowe NetRatingi kilku zawodników – czyli statystyki pokazujące, o ile punktów w przeliczeniu na 100 posiadań zespół jest lepszy lub gorszy od rywala, kiedy dany zawodnik jest na parkiecie. Najpierw kilku kluczowych zawodników:

Karl-Anthony Towns+9,6
Anthony Edwards+14,4
D’Angelo Russell+20,2

No dobra, to sprawdźmy teraz NetRatingi kilku rezerwowych, grających spore minuty:

Jordan McLaughlin-13,6
Malik Beasley -18,9
Naz Reid-19,5

Widać pewną prawidłowość, prawda? Nie bez powodu Wolves są w tym sezonie tak wdzięcznym zespołem do obstawiania u bukmacherów. Rzadko kiedy są oni faworytami, więc kursy na nich są wysokie, a obstawić, że wygrają pierwszą kwartę, albo pierwszą połowę, ma w ich przypadku sporo sensu.

Zarejestruj się za darmo i oglądaj wszystkie mecze NBA
Zarejestruj się za darmo, zgarnij bonusowe 30 zł, obstawiaj mecze Wolves i nie tylko!
Kod promocyjny
NBA30FREE
Rejestracja

+18 tylko dla osób pełnoletnich, pamiętaj że hazard uzależnia, graj odpowiedzialnie.

Kluczem do wszystkiego jest oczywiście Karl-Anthony Towns. W tym sezonie jest on absolutna ostoją ofensywy Wolves. Zespół z Minnesoty rzuca bowiem na tragicznej skuteczności 41,5% z gry i 32,5% za trzy. Statystyki te są mocno zawyżane przez Townsa właśnie – on sam jest wyjątkowo skuteczny, notując 50,2% skuteczności z gry i najlepsze w karierze 44,8% za trzy przy aż 6,9 próby na mecz. Pozostali? No jest gorzej – Russell trafia 33% zza łuku, Edwards 33,3%, Malik Beasley 30%, Jaden McDaniels 26,5%, Taurean Prince 18,5%. Przy takiej skuteczności reszty zespołu, Minny potrzebuje jak najwięcej rzutów Townsa. Ten jednak nie jest zawodnikiem, który z łatwością odda 20 i więcej prób w meczu. Musi się przełamać. Punktem kulminacyjnym był chyba niedawny mecz przeciwko Clippers, w którym trafił 3/11 rzutów z gry. Skuteczność to jedno, ale kiedy lider oddaje tylko 11 rzutów, to nie jest najlepiej.

Przyszło jednak przełamanie. Noc później Towns trafił 10/19 prób z gry, zdobywając 35 punktów. Meczu co prawda nie udało się wygrać, ale rywalem byli bardzo mocni obecnie Suns, a różnica na końcu wyniosła tylko 3 punkty:

YT/NBA BASKETBALL

„Wiem, że mogę wpływać na kształt ofensywy, kiedy jestem na parkiecie, więc świetnie jest móc zanotować taki usage, jak tej nocy. Czułem, że mogę mocno wpłynąć na mecz. Myślę, że musimy znaleźć odpowiedni rytm, grać konsekwentnie. Zamierzam wciąż być dostępny dla drużyny na tyle, na ile to możliwe w każdym kolejnym meczu.”

– Karl-Anthony Towns

Towns musi oddawać rzuty, ale żeby to robił, musi też dostawać podania. Trochę dziwny jest fakt, że nie jest najczęściej otrzymującym podania zawodnikiem w swoim zespole:

zawodnikotrzymywane podania na meczwykonywane podania na meczstosunek podań otrzymywanych/wykonywanych
D’Angelo Russell63,253,3-9,9
Anthony Edwards53,441-12,4
Karl-Anthony Towns4945,2-3,8

On już z resztą wie, że nie zawsze podanie otrzyma:

Wolves, nie wykorzystujący w pełni potencjału Townsa i pudłujący rzuty z dystansu na potęgę, są obecnie 26. ofensywa ligi, co nie może dziwić. Może jednak dziwić fakt, że w dużej mierze nadrabiają to defensywą. Zespół, który rok temu był jedną z trzech najgorszych obron ligi, tym razem jest pod tym względem na 13. miejscu, a więc w górnej połówce. To dość imponujące przy składzie, w którym niewielu jest zawodników uznawanych za dobrych defensorów. Jak często widzieliśmy wcześniej w Minny takie posiadania?:

Z pewnością duża w tym zasługa trenera Chrisa Fincha. Nie tylko dlatego, że zmotywował swoich zawodników do zasuwania w defensywie, ale też ze względu na to, jakie piątki wystawia na parkiet. Tercet Towns-Edwards-Russel notuje plus/minus na poziomie +3,4. To dobry wynik, ale nad tym tercetem jest osiem innych, w których dwóch z tych trzech zawodników uzupełnianych jest dobrym obrońcą. Russell, Towns i Pat Beverley? +7,6. Edwards, Towns i Josh Okogie? +13,5. Russell, Towns i Jarred Vanderbilt? +22. Można tak wymieniać. W ustawieniach Wolves zawsze są jacyś defensorzy, czego odbiciem jest pierwsza piątka z Beverley’em i Vanderbiltem.

Wprowadzenie tej ekipy na poziom 13. defensywy NBA to wielki sukces. Teraz pójść za tym musi ofensywa. Trudno uwierzyć w to, że ci nieźli przecież ofensywnie gracze będą tak fatalnie rzucać przez cały sezon. Jeśli ta rzutowa forma się poprawi, Towns utrzyma wysoki usage, a terminarz stanie się bardziej przychylny (a według portalu Tankathlon pozostał im 4. najłatwiejszy terminarz w lidze), to wygranych powinno pojawić się więcej. Nikt nie zakłada, że Wolves włączą się do walki o jakieś wyższe cele, ale turniej Play-In? Jest to jak najbardziej w ich zasięgu.