Czy obrona Celtics jest wystarczająca? Co trzeba zmienić?
Jeśli czegoś jeszcze brakuje w dorobku Stepha Curry’ego, to nagrody MVP Finałów. MVP sezonu regularnego był już dwukrotnie, wiele razy pojawiał się w All-NBA Teams, dwukrotnie był najlepszym strzelcem sezonu, raz nawet został najlepszym przechwytującym. Finały NBA wygrywał trzykrotnie, jednak ani razu nie było mu dane zostać najlepszym zawodnikiem w tych decydujących seriach. Raz statuetkę tę zgarnął Andre Iguodala, za brawurową defensywę na LeBronie Jamesie. Kolejne dwa wygrane Finały to z kolei wygrane Kevina Duranta. Brak tego wyróżnienia w gablocie Curry’ego w niektórych zakamarkach Internetu staje się argumentem, mającym umocnić tezę, jakoby Steph Curry nie był tak dobry, kiedy przychodzi do kluczowych momentów. Tegoroczne Finały muszą takie narracje obrócić. Steph Curry jest w dotychczasowych czterech meczach bez wątpienia najlepszym zawodnikiem na parkiecie. Wybija się ponad resztę do tego stopnia, że już teraz pojawiają się dyskusję, czy w razie wygranej Bostonu, zasadnym będzie i tak przyznać mu statuetkę dla najlepszego zawodnika tej serii. Najpierw jednak Boston musiałby wygrać tę serię, a to nie będzie łatwe, jeśli nie zrobią czegoś, by Curry’ego ograniczyć.
Do tej pory nie robili w tej materii wiele. A może inaczej – nie robili wystarczająco wiele, ale był to ewidentnie element ich taktycznych założeń. Uznali, że jeśli Curry nawrzuca swoje, ale reszta nie będzie dostawać piłki, powinno udać się znieść te 30-40 oczek lidera rywali. Czy to się udaje? Nieprzesadnie. W czwartym meczu Celtics podeszli do obrony Curry’ego nieco intensywniej, nie zostawiając wysokiego na zasłonach zupełnie nisko, a podchodząc do linii trzypunktowej, podczas gdy zostający na zasłonie obrońca próbował kontestować z tyłu. Najczęściej zadanie to przypadało komuś z duetu Marcus Smart & Derrick White i prawdę mówiąc niewiele im można zarzucić. Co więcej mogli zrobić przy tych rzutach w takim schemacie defensywnym?:
Nie można Celtom zarzucić złej defensywy. To jest po prostu defensywa niewystarczająca na Curry’ego w takiej dyspozycji. Trener Ime Udoka ma przed kolejnym meczem kilka opcji. Może grać dalej tak samo, licząc na to, że Steph przestanie trafiać szalone rzuty przez ręce. Jak jednak mówił Albert Einstein, Mark Twain, lub Ben Franklin (zależy z jakiego demotywatora czerpiesz mądrości) – szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.
„Podstawową sprawą jest tak naprawdę po prostu wspieranie gościa, podstawowego obrońcy, który go kryje. Po prostu być w odpowiednim miejscu i dać mu odpowiednio dużo czasu, żeby wrócił na swoją pozycję [po zasłonie]. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale po prostu jesteśmy tam, by nałozyć na nich presję, nie ma konkretnego punktu.”
– Ale Horford
Można więc spróbować zrobić coś, by zawodnikiem zmieniającym krycie na Curry’ego niekoniecznie był ktoś z pary Robert Williams III & Al Horford. Choć obaj są dobrymi obrońcami, siłą rzeczy wyciągnięci zbyt wysoko staną się celem ataku, zostaną ograni w koźle. Dlatego zostają przy linii, co w przypadku 99% strzelców byłoby wystarczające. Nie w tym przypadku. Warriors szukają missmatchów Curry’ego na centra rywali także w zasłonach bez piłki. Musząc liczyć się z rolującym do obręczy Kevonem Looney’em, Robert Williams nie mógł wiele zrobić:
Innym rozwiązaniem – w założeniach dość obiecującym – jest zdjęcie z podkoszowych odpowiedzialności za wychodzenie do zasłon z udziałem Curry’ego i zaangażowanie trzeciego obrońcy. To oczywiście otwiera sytuacje dla pozostałych zawodników, którzy pozostają przy takiej interwencji niekrycie. Fakt – Curry nawet trafia nawet rzuty w sytuacjach, w których to nie on, tylko kolega znajduje się na otwartej pozycji:
Odkładając jednak żarty na bok – jest statystyka, którą trener Ime Udoka najpewniej ma na podorędziu, a która zachęca do zaangażowania w zasłony wsparcia z tak zwanej słabej strony boiska. Okazuje się, że piłka trafiająca do narożnika w tych Finałach nie jest ze strony Warriors wcale aż tak groźna. Ekipa z San Francisco trafia zaledwie 1,8/6,8 trójki z rogu na mecz, co nie tylko jest bardzo małą liczbą prób, ale do tego trafianych na bardzo niskiej skuteczności wynoszącej 25,9%.
Kiedy rzutu nie oddaje zawodnik nominalnie kozłujący (poza Stephem oczywiście jeszcze Jordan Poole), możliwości strzeleckie GSW kurczą się. Kiedy spojrzeć na najczęściej rzucających z dystansu zawodników Warriors w tych Finałach (z wyłączeniem kozłujących), ze szczególnym uwzględnieniem rzutów z rogów, wygląda to kiepsko:
zawodnik | trafienia za 3 na mecz | skuteczność za 3 | trafienia za 3 z rogów | skuteczność z rogów |
---|---|---|---|---|
Klay Thompson | 3,3/9,5 | 34,2% | 0,5/1,8 | 28,6% |
Andrew Wiggins | 1,8/5,5 | 31,8% | 0,3/1,3 | 20% |
Otto Porter Jr. | 1,8/2,8 | 63,6% | 0,5/1,3 | 40% |
Draymond Green | 0/2,3 | 0% | 0/0,5 | 0% |
Poza Otto Porterem, który z tej czwórki gra zdecydowanie najmniej minut na mecz (18,5), nie wygląda to najlepiej. Dobrze zauważyliście, że Draymond Green w tych Finałach nie trafił jeszcze żadnej trójki. Być może więc zmuszenie Curry’ego do oddania piłki do boku (poprzez naprawdę agresywne podwojenia bez udziału podkoszowego) koniec końców okażą się mniej bolesne – nawet, jeśli inny strzelec zostanie z piłką niepilnowany.
Pytanie jednak, czy zmiany schematu obrony ze strony Celtics należy się spodziewać? Postawa trenera Udoki sugeruje, że niekoniecznie. Z jego wypowiedzi wynika, że zawodnicy z Bostonu poprawnie egzekwują założenia defensywne. Problem leży w jego opinii po drugiej stronie parkietu:
„Możemy trochę pozmieniać, grać bardziej fizycznie, przejść czasem pod zasłoną, kiedy gra je tak wysoko. Jak do tej pory byliśmy nieźli. Fakt, że jest tak dobrym rozgrywającym i tak chętnie [dzieli się piłką] sprawia, że trudniej do niego podejść, niż do innych gości, którzy nie chcą pozbywać się piłki. Znajduje podania w bardzo ciasnych sytuacjach. […] Ma bardzo dobrą ofensywnie serię, ale gdybyśmy sami grali w ataku w odpowiedni sposób, wygrywalibyśmy teraz przynajmniej 3-1.”
– trener Ime Udoka