Clippers znów pokonują Warriors! Rockets awansują do drugiej rundy!

Clippers znów pokonują Warriors! Rockets awansują do drugiej rundy!

Clippers walczą dalej! Lou Williams nie dał się wyrzucić z Playoffów tak łatwo i doprowadza z kolegami do stanu 2-3 w serii z GSW! Rockets tym czasem awansują do drugiej rundy pokonując bezradnych Jazz.


Jazz – Rockets – 93:100 (1-4)
Clippers – Warriors – 129:121 (2-3)


Pierwsze zwycięstwo Clippers nad Warriors było dla wielu z nas sporym zaskoczeniem – drugie zwycięstwo w tej serii to już bardzo duże zaskoczenie, biorąc po uwagę dysproporcję w talencie i doświadczeniu obu ekip. Stało się jednak – w meczu numer pięć rozgrywanym w Oakland, Clippers poradzili sobie z gospodarzami, doprowadzając w serii do wyniku 2-3. Czyżby Warriors znów mieli zmarnować prowadzenie 3-1?

Raczej się to nie stanie, ale w tym meczu pozwolili rywalom z Los Angeles na trochę zbyt dużo. LAC trafili aż 54% wszystkich swoich rzutów, przez większość spotkania utrzymywali prowadzenie, a w pewnym momencie trzeciej kwarty różnica między zespołami wynosiła już 15 punktów. GSW udało się w czwartej kwarcie odrobić straty, a nawet wyjść na moment na prowadzenie. Ostatnie dwie i pół minuty Clippers wygrali jednak 12:3 – w tym czasie Warriors spudłowali 5 trójek, z czego trzy oddane były przez Kevina Duranta.

źródło:YouTube/House of Highlights

Architektem sukcesu Clippers jest nie kto inny jak Lou Williams. Wchodząc jak zwykle z ławki, zdobył 33 punkty, 4 zbiórki i 10 asyst, oddając w sumie tylko 2 trójki (trafiając jedną). Kolejne 26 punktów, ale też 7 zbiórek, zdobył Danilo Gallinari, a Montrezl Harrell dodał 24 oczka. Warto wspomnieć też o Patricku Beverley’u, który zdobył 17 punktów i zdołał zebrać też aż 14 piłek, pomagając nie przegrać za bardzo na deskach pod nieobecność Ivicy Zubaca. Udało mu się też wymusić faul ofensywny w czasie zakładania buta:

Warriors nie pomógł nawet fakt, że świetny dzień miał Kevin Durant. Zdobył 45 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst, trafiając 14/26 rzutów z gry i 5/13 z dystansu. Przy okazji trafił też wszystkie 12 oddawanych rzutów wolnych. Jako jedyny zawodnik pierwszej piątki miał dodatni plus/minus.

Steph Curry zdobył 24 punkty, trafiając bardzo dobre 4/5 rzutów za trzy, a Klay Thompson dorzucił 22 oczka na nieco słabszej skuteczności 4/11 zza łuku. Do tego niezły mecz z ławki rozegrał Andre Iguodala, notując 8 asyst i ani jednej straty, a Kevon Looney zebrał aż 6 ofensywnych piłek. Co się więc stało, że się nie udało? Może… Może ci Warriors nie są aż tak dobrzy?


Problemów takich jak Warriors nie mają Houston Rockets – oni wygrali mecz numer 5, kończąc serię z Utah Jazz niespodziewanie jednostronnym wynikiem 4-1. Jazz jednak podjęli rękawice i nie oddali serii łatwo. Mieli swoje momenty, jak w drugiej kwarcie, kiedy wyszli na prowadzenie i utrzymywali je przez większość kwarty, lub początek czwartej odsłony, kiedy po zdominowanej przez Rockets trzeciej kwarcie odrobili kilkunastopunktowe straty. Niestety zawiedli jednak w najważniejszym momencie meczu – w końcówce. Jeszcze na nieco ponad minutę przed końcem, Utah miało tylko punkt straty po celnym rzucie Rickiego Rubio. Przez ostatnie półtorej minuty nie zdobyli jednak choćby punktu. W kolejnych akcjach: Rubio nie trafił trójki, Mitchell stracił piłkę, Gobert został zablokowany przez Hardena (!), Mitchell spudłował trójkę, Rubio spudłował kolejną trójkę, Gobert nie trafił dobitki. Nawet niczego nie pominąłem, tak wyglądały ostatnie chwilę Jazz w tegorocznych playoffch – szkoda.

Bohaterem Houston został oczywiście James Harden, który zdobył 26 punktów, 6 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty i 4 bloki. Trafił też tylko 3/12 rzutów za trzy, ale nie miało to większego znaczenia. Nie było mu z resztą łatwo rzucać z daleka, kiedy Ricky Rubio krył go tak:

Trochę się tu już dostało Ricky’emu Rubio, ale trzeba mu oddać, że rozegrał dobry mecz – zdobył 17 punktów, 11 asyst i 3 przechwyty, będąc liderem zespołu w tym meczu. Niestety, do pełni szczęścia zabrakło tylko bardziej udanej końcówki. Donovan Mitchell zawiódł, zdobywając tylko 12 punktów przy skuteczności 4/22 z gry i 0/9 za trzy. Zaliczył też jedną asystę, popełniając przy okazji aż 5 strat. Dobry mecz zagrał z kolei wchodzący z ławki Royce O’Neale, który zdobył najwięcej w zespole, 18 oczek. Zawiódł z kolei Rucy Gobert, który zdobył 9 punktów, 10 zbiórek, skończył z najgorszym w zespole wskaźnikiem -15, przegrywając pojedynek z chorym na płuca Clintem Capelą.

Capela zdobył 16 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki, świetnie się prezentując pomimo choroby. Kolejny dobry playoffowy występ zaliczył tez Chris Paul, który zdobył 15 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwyty. Kolejne 15 punktów dodał Eric Gordon, trafiając 4/8 rzutów z dystansu. Rockets byli znów zdecydowanie skuteczniejsi, zwłaszcza zza łuku – sami trafili 35% swoich prób, zatrzymując Jazz na 23% skuteczności.