CJ Williams: To mój pierwszy finał w karierze!

CJ Williams: To mój pierwszy finał w karierze!

CJ Williams: To mój pierwszy finał w karierze!
CJ Williams / foto: Wojciech Figurski / PLK

– Jestem bardzo emocjonalnym człowiekiem. Szczerze? Nienawidzę tego u siebie. Chciałbym to zmienić, kontrolując pewne zachowania, ale niestety trudno zmienić swoje przyzwyczajenia. W wieku 35 lat po raz pierwszy – w zawodowej karierze – zagram w wielkim finale. To pokazuje, że wszystko jest możliwe i nie można się poddawać – mówi CJ Williams, koszykarz, który w przeszłości grał w lidze NBA.

Karol Wasiek: Czy to będzie pierwszy finał w karierze CJ Williamsa?

CJ Williams, koszykarz PGE Start Lublin: Tak! Może trudno w to uwierzyć, ale w wieku 35 lat po raz pierwszy – w zawodowej karierze – zagram w wielkim finale. To pokazuje, że wszystko jest możliwe i nie można się poddawać. Trzeba wierzyć i ciężko pracować.

Czy coś byś zmienił w swojej koszykarskiej drodze?

Nie. Żadnej decyzji nie żałuję.

Czy pamiętasz moment, gdy dowiedziałeś się o zainteresowaniu ze strony Startu Lublin?

Byłem wtedy w restauracji z moją narzeczoną. Agent uprzedził mnie, że trener z polskiego zespołu będzie dzwonił. Rozmowa przebiegła na tyle pozytywnie, że długo się nie zastanawiałem. Podobała mi się wizja trenera, który mówił, że szuka graczy, którzy mają coś do udowodnienia.

Pamiętam, że trener Kamiński zapytał mnie: “CJ, czy masz jeszcze paliwo w baku i chęć do rywalizacji?” Odpowiedziałem: “oczywiście, zróbmy to” Mój ostatni sezon – pod względem statystycznym – nie był najlepszy, ale myślę, że w ostatnich miesiącach pokazałem wszystkim – także trenerowi Kamińskiemu – że mogę być ważną częścią zespołu, korzystając ze swojego dużego doświadczenia i koszykarskiej jakości.

Słyszałem, że CJ Williams na co dzień jest człowiekiem bardzo emocjonalnym.

Oj tak. Jestem bardzo emocjonalnym człowiekiem. Szczerze? Nienawidzę tego. Chciałbym to zmienić, kontrolując pewne zachowania, ale niestety trudno zmienić swoje przyzwyczajenia i nawyki w wieku 35 lat.

W sezonie 2017/2018 w zespole Los Angeles Clippers Sindarius Thornwell, Jawun Evans i… C.J. Williams. Po latach wszyscy trafili do tej samej ligi.

Zgadza się! Gdy przyleciałem do Polski, zdałem sobie sprawę, że w tej samej lidze będą grali moi byli kumple z Los Angeles Clippers. Byliśmy oczywiście w kontakcie w trakcie sezonu. Wspominaliśmy stare, dobre czasy (śmiech). Doszliśmy też do wniosku, że pisze różne scenariusze i trzeba być gotowym na każdy wariant.

Ale nie tylko tych gości znałem z przeszłości. W tym gronie jest też Nick Johnsonem, z którym rywalizowałem w G-League i w lidze francuskiej.

Powiem ci więcej – w Sopocie pracował mój wielki przyjaciel – Enrico Kufuor (trener I-ligowych rezerw Trefla), z którym znam się od wielu lat. Bardzo często rozmawialiśmy w trakcie sezonu.

Powiedzmy sobie wprost – przed sezonem nikt nie stawiał Startu w gronie drużyn walczących o medale…

Tak, to prawda. Początek sezonu był kiepski w naszym wykonaniu, nie graliśmy najlepszej koszykówki. Myślę, że takim momentem przełomowym było dodanie do naszej drużyny Tevina Browna. Ten transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. To bardzo utalentowany zawodnik, który znacząco podniósł jakość naszej gry. Sprawił, że staliśmy się jeszcze bardziej niebezpiecznym zespołem, którego nie można lekceważyć. Wiem, że ludzie nie dawali nam za dużych szans w play-offs, ale pokazaliśmy, że jesteśmy prawdziwą drużyną, w której każdy zna swoje miejsce. Zaakceptowanie ról jest kluczem do odnoszenia sukcesów w sporcie zawodowym.

W najważniejszym meczu wygraliście jednak bez Browna. Jak to wyjaśnić?

To było bardzo trudne zadanie, ale powiedzieliśmy sobie, że zrobimy to dla niego. To była nas wielka motywacja. Myślę, że każdy z nas stanął na wysokości zadania, dokładając cegiełkę do końcowego triumfu. Uważam, że kluczem do wygrania był świetny początek w naszym wykonaniu. Pokazaliśmy Treflowi, że nawet bez Browna, jesteśmy w stanie rywalizować na wysokim poziomie. Byliśmy skupieni i konsekwentni przez całe spotkanie.

Nie oszukujmy się, ale ogranie mistrza Polski w meczu nr 5 w półfinale to wielki triumf. Przeogromny sukces klubu z Lublina. O tym będzie mówiło się przez lata. Ale… nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Właśnie. W finale zagracie z Legią, która w play-offs przegrała tylko jeden mecz. Jak oceniasz rywalizację z tą drużyną?

Legia gra w tym momencie kapitalną koszykówkę. Z przyjemnością patrzy się na ten zespół, który pokonał Anwil 3:0. Poprzeczka dla nas jest zawieszona bardzo wysoko, ale nie poddajemy się. Chcemy podjąć rękawicę i walczyć o mistrzostwo dla Startu, tego miasta, kibiców i oczywiście dla nas samych.

Która drużyna zdobędzie mistrzostwo Polski?
228 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • Legia
  • PGE Start
  • Legia
    82 głosów
  • PGE Start
    146 głosów
Wczytywanie…