Blee i nieblee 5. Ostra jazda.
Cześć i czołem. Tym razem jestem zdecydowanie szybciej. W świecie NBA dzieje się wiele. Nie zawsze ma to związek z prawdziwą koszykówką, ale show jest non stop. Zapraszam na kolejną porcję rzeczy ważnych i nieważnych z ligi NBA.
Zawodowcy – czasami komentatorzy NBA zachwycają się jakimi mega zawodowcami są gracze NBA. Jak wysoko skaczą, jak trafiają dziesiątki trójek pod rząd na treningach, jakimi są tytanami treningu itp. Wszystko spoko, ja rozumiem, że można zakochać się w dużych, napakowanych, spoconych kolesiach z wypasionymi dziarami i fryzurami, ale jakoś nie mogę zrozumieć jak ci super zawodowcy i profesjonaliści, trenujący nieustannie nad swoją formą i dążący do bycia doskonałymi rzeźbią 60% z linii. Dlatego te wszystkie bajeczki jak kto tam nie trafia pod rząd, ile siedzi godzin na hali, jak to trenuje od 5 rano, albo całą noc dziele przez dwa, a czasami przez trzy. Potem mamy 55% z linii Simmonsa i Howarda, 67% LBJ i całej reszty rzucających wolne gorzej niż ja. Tak wiem, że nie występowałem na wielkich scenach i halach, jednak to tylko otoczka, każdy gra swoje mistrzostwa, swoje legendarne mecze, każdy walczy. Goście biorący kosmiczny szmal za granie w koszykówkę, którzy nie umieją załadować tych marnych 70-75% z linii to lenie patentowane i tyle. Co do wspaniałości tych atletów, to wybornie zweryfikowały ich Mistrzostwa Świata. Nie ma znaczenia, że to nie był pierwszy skład, zajęli wieśniackie (jak na USA) 7 miejsce, a gwiazdki w stylu Mitchella, Kemby i Browna zdziałały nic.
Doncić – jest kozakiem, bez dwóch zdań. Jedzie jak maniak. Trafił w idealne czasy w NBA. Obrona raczej na marginesie i atak, atak i jeszcze raz atak. Takie mecze jak z Cavs Luka zamienia w jednoosobowe show. 30 pkt., 7 zb., 14 ast., 11/18 z gry, 50% za trzy. Podobnie z Rakietami – poszedł na wojnę z Hardenem i ją wygrał. Wrypał im 41 pkt. na skuteczności 50% z gry i 36% za trzy. Gorzej gdy trafia się przeciwnik, który potrafi i chce bronić. Zupełnie jak Clippersi. Wówczas uśmiech na twarzy Luki się nie pojawia. Nie ma łatwych rzutów, nie ma całych połaci wolnej przestrzeni jak z Houston. Nie było przed nim ogórów w typie Hardena. W świecie Clippers Luka nie odnalazł się zbyt dobrze. 22 pkt z czego 14 z wolnych. 0/8 z dystansu, 29% z gry, 7 strat, 6 asyst. Nie było czarodziejskich podań, zwodów i ogrywania całych formacji obronnych. Trzeba jednak oddać, że nie odpuszcza, nie rozkłada rąk, nie stroi fochów. Walczy. Przyszłość jest przed nim. Takich ekip jak LAC już teraz nie ma zbyt wielu, a najprawdopodobniej będzie coraz mniej. Więc głowa do góry. W lidze przyszłości, złożonej z samych gości w stylu Hardena Luka będzie bogiem. Mam nadzieje że wówczas wszystkich rozjedzie i tym deprecjonującym umiejętności nieamerykańskich sportowców jankesom utrze nosa. Ciekawe jak tam włodarze Atlanty Hawks się miewają patrząc na niego.
Harden – to jego łapanie za rękę przeciwnika aby wymusić faul jest beznadziejnie, tragicznie słabe. Na drugim biegunie jest LeBron kończący mecze bez jednego rzutu wolnego.
Atlanta – było pięknie, ale już nie jest. 7 porażek z rzędu i 14 miejsce w tabeli wschodu. Faktem jest, że te przegrane mecze nie były z leszczami, Suns, LAC, LAL, Bucks, Pistons, Toronto i Minny. Tylko Detroit jest poniżej przeciętnej, reszta zdecydowanie lepsza niż Hawks. Jednak ich obecna pozycja jest zdecydowanie bliższa ich realnych możliwości niż ta wcześniejsza, gdzieś w czubie tabeli. Przy dobrych wiatrach i wygrywaniu z słabszymi i równymi sobie mogą powalczyć o awans. Nic więcej.
Rozier – Terry. Nie jest źle, ale dobrze też nie. Jest średnio dobrze. 17,4 pkt., 4,1 zb., 4,4 ast., 1,1 prz., 3,1 str., 43% z gry i 36% za trzy. Kilka naprawdę niezłych występów jak ten z Bulls – 28 pkt., 50% z dystansu, 67 z gry, z Grizz 33 pkt., 64% za trzy, 6 ast., 5 zb., oba niestety przegrane. Wygrane, wszystkie sześć, Szerszenie notują gdy Terry nie jest/nie stara się być pierwszą opcją.
Siakam – w spotkaniu z Philly nie brał jeńców. Jak przy nim wygląda Ben Simmons? Jak ktoś wybrany o 26 miejsc wyżej w drafcie? Czy gdyby Simmons był w Toronto zamiast Siakama, prezentowaliby się tak jak teraz? To byłaby padlina na maksa.
źródło: YouTube/Basketball for Life
VanVleet – pozamiatał w tym sezonie. gra wybornie. 18,5 pkt., 7,7 asysty., 1,8 prz., 2,6 straty. Mega pewność w grze, odporność, super trafienia. Prawdziwy koszykarz. Dodać zawsze trzeba, że wspaniali i nieomylni skauci NBA nie dostrzegli w nim wystarczającego talentu do draftu. Coraz częściej myślę, że ci goście to idioci. Lista przegapionych lub wybranych gdzieś tam w odmętach draftu świetnych zawodników jest powalająca.
Houston – w drugim spotkaniu z Heat wyszli jak na 7 mecz finałów. Oni tak mają. Lubią tą pozorną chwałę i nic nie znaczące wygrane, ale z drugiej strony dobrze, że nie dali się drugi raz skopać i rozjechali Miami. Drzemie w nich choć trochę tej sportowej złości, ale też mieli farta, że odpalił House Jr. 4/8 z dystansu, 7/11 z gry i 23 pkt. Podczas trzech porażek z Denver, LAC i Dallas tracili 115,6 pkt. na 100 posiadań. W Rakietach uwidacznia się brak planu. Długofalowego planu. Mieli świetną ekipę i nagle zapragnęli Paula, nieważne, że ich podstawy zawodnik musi mieć piłkę w rękach, a CP#3 aby być skutecznym, co za zbieg okoliczności…. też musi mieć piłkę. Jebać to, bierzemy go. Ok to nie zadziałało, panowie się nie polubili, więc co ? A weźmy Westbrooka, który jest bardzo średni, nie ma rzutu zza łuku, więc nijak nie wpisuje się w koncepcję Rakiet i do tego aby być skutecznym, no nie zgadniecie…. musi mieć piłkę w rękach. Ale co tam, jebać to. Bierzemy go, będzie super.
41 – punktów AD w spotkaniu z Pelikanami.
Nets – są 5-2 bez artysty znanego jako Kyrie. Trzeba dodać, że wygrali z Cavs, Knicks, Kings, Hornets i Bulls. Przegrali z Pacers i Bostonem. Także to zbyt tendencyjna próbka, aby chłostać Irvinga na całego. Musimy poczekać.
5/29 – z dystansu Spurs w meczu z Minny. Wilki zaliczyły 45% z dystansu 18/40.
Trio – Kawhi, PG i Lou Williams zagrali razem 27 minut do mecz z Dallas i to niewiele, ale ich net rating wynosi +27,5.
Giannis – jedzie jak chce, robi co chce, zalicza TD na poziomie 19 zb., 15 ast i 24 pkt. jak w spotkaniu z Blazers. Z Jazz oszalał i machnął 50 punktów, 14 zb., 6 ast. i zero strat. Ostaniem z takim wynikiem był Jordan. 50 pkt. i zero strat. Czy pamiętacie go na Mistrzostwach Świata? Dominował? Właśnie. W świecie zatrzymanych dwutaktów, dziewczęcej defensywy i trójtaktów wszystko jest łatwiejsze.
Heat/Butler – Jimmy gra nieźle. Notuje najwięcej asyst w karierze – 6,7. Trafia najgorsze, nie licząc sezonu debiutanckiego, 26% z dystans i trzecie najgorsze w karierze 44% z gry. Mimo wszystko Heat grają dobrze umiejętnie wygrywając z tymi, z którymi powinni. Kalendarz mają korzystny co w sumie dało im bilans 12-4 i drugą pozycja na wschodzie. Z czołówki ligi pokonali tylko Bucks. Przegrali z Philly, Denver, LAL i Minny. Reszta łupów to drużyny na ich poziomie i ogórki. Hawks dwa razy, Houston, Suns, Detroit, Cavs x 2, NOP, Bulls, Hornets, Grizz. Zobaczymy jak będzie później. NA razie Żary grają naprawdę dobrze, grają szerokim składem, gdzie drużyna jest ważniejsza niż indywidualne statystyki. To taki alternatywny świat dla Hardena. Nunn rzuca najwięcej, Adebayo rzuca mniej niż rok temu, Herro wymiata. Są piąta obroną w lidze, piłka chodzi jak trzeba, drive-and-kick w użyciu non stop. Jest przestrzeń dla Butlera w ilościach nieznanych mu od dłuższego czasu. Wszyscy chcą podawać, szukają innych na lepszych pozycjach, nie ma egoizmu. Miami wykonują niecałe 300 podań w meczu. Wciąż brakuje im stricte dobrych koszykarzy, orają tym czym mają, ale orają dobrze. Grają intensywnie, prawie jak w PO, przecież podwajali Hardena.
LBJ – LeKrólik w tym sezonie wszystko robi naj. Najlepiej zapisuje się w historii, najlepiej asystuje, najlepiej nosi opaskę, najlepiej udaje, że broni, najlepiej ch…jowo trafia 68% wolnych i jego ekipa ma najlepszy bilans w lidze. Aha i jeszcze ma najlepiej dobrany skład aby się świetnie prezentować w RS. Absolutnie nie chce ich nie doceniać bo mają najlepszy bilans w lidze, grają całkiem dobrze, bronią itp. Wygrywanie ze słabszymi jest ważne, po pierwsze robi bilans (wystarczy spojrzeć na Houston), po drugie buduje pewność drużyny, napędza wygrywanie, a po trzecie zawsze lepiej wygrywać niż przegrywać. Jednak uważam, że oni nie będą grać dużo lepiej gdy inni zaczną, że teraz dają z siebie naprawdę dużo. Chcą za wszelką cenę pokazać, że LeMisiek i szklany Anthony to był strzał w dziesiątkę, wiec żyłują mocno, grają na poważnie, bez odpuszczania. Obawiam się, że po pierwsze zdrowie nie wytrzyma takiego napinana się już w listopadzie, a po drugie ich styl gry nie sprawdzi się kompletnie w playoffs. Z niecierpliwością czekam na grudzień gdy sprawdzą ich bardziej wymagający rywale, bo wówczas będziemy wiedzieli zdecydowanie więcej. Zagrają po dwa razy z Dallas, Denver i PTB, oraz Jazz, Minny, Heat, LAC, Bucks i Pacers. Chyba, że wcześniej LeBrokowi wysiądzie wątroba od TRT.
9 – wygranych z rzędu Bucks. Głównie z leszczami pokroju Hawks, Pistons, Portland, Bulls, OKC, ale wszystko bez Middletona.
Turner – Myles. Miły z niego chłopak, ale koszykarzem jest co najwyżej średnim. W obronie git, ale ogólnie jest raczej słabo. Taki wielki gość, a tak strasznie boi się podkoszowych przepychanek. Co za mięczak. 30 minut na boisku i 6,3 zbiórki.
Spurs – toną. Zaliczyli osiem porażek z rzędu, to najwięcej odkąd ich trenerem jest Pop. Według wszystkich ekspertów, znawców i komentatorów szykują się transfery. Być może. Zobaczymy. Faktem jest, że niewiele u nich działa. Wszyscy ich leją, są jak największy leszcz w szkole. Ma wypasioną kurtkę, niezłą sylwetkę, świetny dom, rodziców, tata był bokserem, wręcz całą rodzinę ma cudowną, z tradycjami i tylko cipa z niego kosmiczna jest. Nawet gardy nie umie trzymać. W ostatnich 10 grach wygrali tylko z mocarzami z Nowego Yorku. Jednak patrząc na ich tegoroczne mecze i odniesione zwycięstwa, wychodzi że ten początkowy wynik był tylko i wyłącznie dzięki układowi gier. Zaczęli od bilansu 4-1. Wygrali z Knicks, Wiz, Portland i GSW. Przegrali z LAC, czyli ograli tylko padlinę, z tym że wówczas jeszcze tego nie wiedzieliśmy. Nie wiedzieliśmy, że Portland to dno, że GSW nic nie grają i że są na tym samym poziomie co Knicks i Wiz. Patrząc tylko na statystyki nie powinno być aż tak beznadziejnie. 4 miejsce w celności z gry, 14 za trzy, 12 w zbiórkach, 16 w asystach, 12 w blokach czyli średnio, ale nie tragicznie. Czyli w ataku jakoś się kula, no to teraz obrona, mocna strona Ostróg, od lat są jak ścina, jak Częstochowa. Nie do zdobycia. Bronią rywali na poziomie 48% z gry, to 5 miejsce od końca, na poziomie 38,4% z dystansu – to drugi najgorszy wynik w lidze, pozwalają na 26 asyst w meczu – to 4 najgorszy wynik, mają tylko 6 przechwytów w meczu – to najgorszy wynik w lidze. Mają czwarty najgorszy rating defensywny, za nimi tylko Hawks, Wiz i GSW. W listopadzie byli 3-13 i tracili 115,3 pkt. na 100 posiadań. Liczby potwierdzają to co widać też gołym okiem. Spurs nie bronią, Spurs są jak tama zbudowana z siatki ogrodzeniowej. Może i nieźle wygląda, ale wody nie zatrzyma.
Beal – Bradley ciśnie w tym sezonie na maksa. Ma warunku ku temu, słaba drużyna i niewielkie nadzieje na jakiekolwiek większe zespołowe sukcesy. Jest bezdyskusyjnie najlepszym graczem w ekipie wiec nie ma żadnych zahamowań. Trzeba przyznać, że gra wspaniale. 37 minut na parkiecie- to życiówka, 47,5% z gry – drugi wynik w karierze, 4,4 zbiórki, 7 asyst – życiówka, 29 pkt. – życiówka. Najlepsze jest to, że Wizards z zespołu skazywanego na walkę o najniższe lokaty na wschodzie, są ekipą ocierająca się o najlepszą ósemkę. Aktualnie zajmują 9 miejsce z bilansem 6-10, a zajmujące 8 pozycje Orlando ma bilans 7-10. Oczywiście Bradley nie gra sam. Świetny sezon rozgrywa Thomas Bryant – 15 pkt., 8,8 zb., 1,1 bl., 57% z gry. Hachimura również, daje radę. Przecież to pierwszoroczniak. Gdzieś tam, powoli z mroków niebytu wyłania się kształt walecznego kurdupla w osobie Thomasa. To jeszcze nie jest on w pełnej krasie, ale momentami bardzo przypomina siebie z mezozoiku. Najważniejsze jest, że Wizards walczą, nie spuścili głowy, nie poddali się bo i tak nie mamy szans itp. Twardo idą po swoje i mam nadzieję, że im się uda.
źródło: YouTube/Washington Wizards
Bezradność – Rakiet przy trochę bardziej kombinacyjnym ataku rywali jest straszliwa.
Barton – Will. To jest jego sezon. Jedzie jak maniak. W meczu z Wiz 17 pkt., 8 zbiórek i 8 asyst.
Bogdan Bogdanović – 39% z dystansu przy 7,3 rzutach w meczu, 4,8 ast., 1,6 prz., 1,8 straty wszystko w 28 minut. Podoba mi się jak gra, jest naprawdę dobry i chciałbym go widzieć jako startera.
Gary Harris – fantastyczny w obronie. Beala spacyfikował na poziomie 14 pkt, najsłabszy wynik w sezonie. Hardena zatrzymał na 27 pkt, Bookera na 12.
źródło: YouTube/Bleacher Report
LAC vs Houston – w tym meczu starterzy Clippers nie napracowali się specjalnie, głównie dlatego, że nie musieli. Z ławki wstali Lou rozerwę cię na strzępy Williams i Montrezl a ja wypatroszę Harrell i zrobili robotę. Naprawdę świetnie to wygląda jak rezerwowi niszczą całe drużyny. Są jak hordy Tatarów. Jak Wikingowie najeżdżający pogrążona w śnie wioskę. Po tym meczu uświadomiłem sobie jak bardzo uwielbiam takie przebłyski geniuszu u D’Antoniego. Wiesz, że oni wiedza, że będziesz grał w ostatniej akcji na Hardena. Wiesz, że mają cale stada dobrych obrońców, szybkich, skocznych, silnych, wysokich i niskich z wyskokiem i zasięgiem jak Pan Fantastyczny. I co robisz? Grasz na Hardena, na potrojonego Hardena. W tym momencie rozlegają się brawa i spada konfetti dla trenera Rakiet. Kurtyna. Koniec.
Denver vs Boston – bardzo szkoda Kemby. Denver spuścili Jokicia ze smyczy i zaliczył gładkie TD. 16 zb., 10 ast., 18 pkt. Boston może mu przeciwstawić, no właśnie kogo ? Mogą przeciwstawić tylko drużynę, zespół. I to właśnie zrobili. Wrócili z minus 20 i potem twardo trzymali się do samego końca. To byli zajebiści Celtowie. Przegrali, ale po pierwsze bez wstydu, a po drugie bez dwóch ważnych graczy.
49 – punktów Zacha LaVine’a z Hornets. Wygrali. Świetnie. Zach trafił 13 trójek na 17 oddanych. 76,5%. Zajebisty wynik, ale wiadomo Szerszenie nie przeszkadzają. Gracz Bulls stał się trzecim zawodnikiem obok Stefka i Klaya, który trafił 13 lub więcej trójek w jednym meczu. Gratulacje Zach, ale weź się do obrony.
7 – bloków Goberta w meczu z GSW i jeden zgładzony Willie Cauley-Stein. WCS zagrał 28 minut, zdobył 2 pkt i 4 zb. Gobert nawet nie mlasnął.
Conley – już wyglądał całkiem nieźle, miał groźna minę i dzikość w oczach, ale przyjechały ekipy co grają lepiej niż średnio i Mike znów stał się nieśmiałą pensjonarką. Z Bucks 6 pkt., 2/10 z gry. Z Pacers 5 pkt., 2/8 z gry. Mike k…a to też są ludzie, nie bój się.
12 – asyst Lillarda w spotkaniu z Bulls. Jak na niego to straszliwie dużo.
GSW – oni już tankują, tylko jeszcze udają, że nie.
Melo – wygrał dwa mecze w swojej nowej, wspaniałej przygodzie w NBA. Jest 2-3. Nie ma to żadnego związku z powrotem Lillarda do składu PTB. To wspaniały Anthony wywalczył te zwycięstwa. W obu grach był plusowy i skuteczny jak brzytwa. Teraz Blazers zaczynają marsz po mistrza.
7 – strat Suns w meczu z Minny. Towns i Wiggins mieli 9. Niektóre trójki KAT’a przeczyły zdrowemu rozsądkowi w stopniu wysokim. Jednak wyszło całkiem nieźle 6/12 z dystansu, 11/19 z gry. Mecz przegrany, ale zacięty. Suns wygrali tylko dzięki rzutom z linii – 24/26. Reszta beznadziejnie 34% z gry i 29% za trzy. Minny 42% z gry, 29% za trzy i 59% z linii -10/17.
Porzingis – to jeszcze nie jest to, ale nie jest źle. Średnio 31 minut, 18,3 pkt. na 41% skuteczności z gry, 37% za trzy. 9,2 zb., i 2,1 bloku. Skuteczność słabieńka, bardzo słabieńka, ale dajmy mu jeszcze trochę czasu. Hayward potrzebował roku żeby wrócić.
Hardaway Jr. – rozkręcił się w meczach z ekipami, które o defensywie nawet nie słyszały. Z GSW 20 pkt., 86% z gry i 100% za trzy. Z Cavs 75% z gry, 80% za trzy, 16 pkt. w 18 min. A potem trafiła się perełka i mecz z Rakietami. Naprzeciwko stanęli słynący z żelaznej obrony, tworzący mur nie do przejścia James D-Man Harden i Russ król obrony Westbrook. Tim nieludzkim wysiłkiem, wyglądając przy okazji jak Top10 ligi, władował im 31 pkt., 4 zb. i 5 ast. Trafił 56% rzutów 11-18, w tym 5/11 z dystansu. Warto dodać, że to jest koleś który w sezonie średnio w 23 minuty zdobywa 12 pkt., 41% z gry, 36% za trzy.
źródło: YouTube/Z. Highlights
Joel – chce być jak Shaq. Jeśli takie ma plany to w pierwszej kolejności powinien nad kondycja mocno popracować, bo nawet gruby Shaq był szybszy i w jego wieku tj. 25 lat grał średnio 38 minut w meczu (miewał sezony po 40 minut) – Embiid 29 minut. Jednak nawet z najszczerszymi chęciami to się nie może udać. O’Neal to była bestia, dzika pierwotna siła, człowiek nosorożec. Joel twitter Embiid to zupełnie inny typ. To gość którego miażdży Marc 34 lata Gasol. JoJo skończył pojedynek z zerowym kontem i był 0/11 z gry. Chłopie weź nie rób wiochy. Z Kings nie zrobił. 33 pkt., 16 zb., 1 asysta.
39 – punktów Kemby z Nets. Rozjechał ich. 6/10 za trzy, 7/7 z linii, 2 straty, 6 zb., 4 ast. Prywatna wendetta Kemby z drużyna Irvinga.
3 – straty Hornets w meczu z Pistons.
41 – punktów Hielda w spotkaniu z Bostonem. 11 celnych trójek. Niestety nie wygrali.
Ingram – kolejny mój kandydat do MIP. 50% z gry, 46% za trzy, 7,2 zb., 4,2 ast., 3,1 str. Ten koleś najbardziej skorzystał na problemach zdrowotnych Ziona. Trzeba mu oddać, że gra naprawdę z pasją, zaangażowaniem i całkiem rozsądnie. Nowe środowisko tak mu służy, nowy trener ? Nieważne, ważne, że efekty są pozytywne.
Klub dziurawych rączek:
6 – Booker, Russ, D. Graham, LaVine, B. Bogdanović (Jazz),
7 – B. Simmons, T. Young, Doncić, J. Holiday,
8 –D. Garland,
9 – Russ.
Dzięki za przeczytanie i poświęcony czas.
Do następnego.