Ben Simmons bez Embiida wyjaśnia Nets, KD przeszedł Beverley’a

Ben Simmons bez Embiida wyjaśnia Nets, KD przeszedł Beverley’a

Ani Sixers, ani Warriors nie pozwolili dzisiaj, żeby doszło do kolejnej niespodzianki i na plecach swoich liderów wyszli ze stanu remisowego w seriach. Spurs tym czasem ogrywają Nuggets, przybliżając się do awansu.

Magic Basketball wraca! Zamów pierwszy numer już dzisiaj.
Ból lewego kolana tym razem uniemożliwił Joelowi Embiidowi wejście na boisko. Można było więc zastanawiać się, czy nie jest to szansa dla Nets na kolejne wyjście na prowadzenie w tej serii – zwłaszcza, że tym razem mecz odbył się na Brooklynie. Nic podobnego nie miało jednak miejsca. W pierwszym składzie pojawił się Greg Monroe, który podobnie jak Embiid, nie jest najlepszym obrońcą pick’n’rolla, ale jego rozmiar pod koszem sam w sobie wystarczył. Zwłaszcza, że pozostali gracze Sixers rozegrali świetny mecz, na czele z Benem Simmonsem. Rozgrywający zdobył 31 punktów, 4 zbiórki 9 asyst, 2 przechwyty i 3 bloki, trafiając bardzo dobre 11/13 rzutów z gry.

źródło:YouTube/NBA

Miał motywację ku temu, żeby zagrać tak dobrze. Fala krytyki pod jego adresem po meczu numer jeden była duża i chciał oś udowodnić. Poza tym Jarred Dudley nazwał go „przeciętnym” graczem w ataku pozycyjnym. Jaką satysfakcę dostarczył Benowi ten airball:

Kolejne 29 punktów dorzucił Tobias Harris, trafiając rewelacyjne 6/6 rzutów za trzy, zbierając przy tym 16 piłek. JJ Redick dodał kolejne 26 oczek, trafiając 5/9 rzutów z dystansu.

Nets nie tylko byli tym razem słabsi na deskach i mniej skuteczni w strefie podkoszowej – nie trafiali też za dobrze zza łuku, kończąc ze skutecznością 20% za trzy. Nie jest to najlepszy wynik, jeśli opierający się na szybkiej grze i pchaniu piłki pod kosz Sixers trafili ponad 40%. Ofensywa Brooklynu polega na obwodowych graczach i nie inaczej było tym razem – D’Angelo Russell zdobył 26 punktów, a kolejne 26 punktów dodał z ławki Caris LeVert. Łącznie trafili jednak nie najlepsze 5/17 zza łuku. Nie pomógł Joe Harris z 0/4, Kurucs z 0/3, czy Dinwiddie z 1/4.


Seria przeniosła się do San Antonio i Spurs po raz kolejny wychodzą w niej na prowadzenie. Jeszcze w drugiej kwarcie to Nuggets utrzymywali prowadzenie, ale wszystko obróciło się w trzeciej odsłonie. Liderem Ostróg w tym zwycięstwie nie był jednak DeMar DeRozan, czy LaMarcus Aldridge – był nim Derrick White, który zdobył 36 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwyty, trafiając 15/21 rzutów z gry, świetnie dostając się pod kosz i kończąc mecz z najwyższym w drużynie wskaźnikiem plus/minus na poziomie +30.

źródło:YouTube/House of Highlights

Spurs udało się wygrać mecz, nawet pomimo tego, że Nuggets pozbyli się swojego największego problemu z ostatnich meczów, czyli miernej skuteczności z dystansu. Tym razem zespół z Denver trafił aż 51% trójek, czyli sumarycznie aż 15/29. Problemem okazała się jednak dokładność w innym elemencie – Nuggets tracili piłkę 13 razy, co Spurs byli w stanie przekuć na aż 22 punkty.

W kluczowej trzeciej kwarcie bardzo dobrze spisał się DeMar DeRozan, który zdobył wtedy 19 punktów z 25 które łącznie uzbierał. Zebrał też 4 piłki, 5 asyst i 3 przechwyty. LaMarcus Aldridge natomiast zdobył 18 punktów, 11 zbiórek i 5 asyst. Dobry mecz dla Nuggets rozegrał Nikola Jokic, który zdobył 22 punkty, 8 zbiórek i 7 asyst, ewidentnie czując się w Playoffach coraz pewniej. Genialny z ławki był też Malik Beasley, który zdobył 20 punktów i 9 zbiórek, trafiając 5/6 rzutów za trzy. Zawiódł tym razem świetny w poprzednim meczu Jamal Murray – zakończył mecz z dorobkiem 6 oczek i skutecznością 2/6 z gry.


Warriors tym razem nie dopuścili do żadnej niespodzianki – choć kiedy w trzeciej kwarcie prowadzili różnicą około 30 punktów, mógł się przypomnieć poprzedni mecz. W tym przypadku doszło jednak do spodziewanego blow-outu, który poprowadził na swoich niezbyt szerokich barkach Kevin Durant. Kryty przez natarczywego Pata Beverley’a zdobył imponujące 38 punktów, 4 zbiórki i 7 asyst.

źródło:YouTube/House of Highlights

Steph Curry tym razem zatrzymał się na 21 punktach, ale trafił bardzo dobre 4/6 za trzy. Kolejne 12 punktów dorzucił Klay Thomspon, a 15 z łąwki dodał Andre Iguodala. Dobrze zaprezentował się grający w piątce pod nieobecność Cousinsa Andrew Bogut. Zdobył 8 punktów, trafiając 4/5 rzutów, zebrał aż 14 piłek, z czego 4 w ofensywie i zanotował 5 asyst, bez popełnienia choćby jednej straty.

Liderem Clippers niespodziewanie okazał się być Ivica Zubac, który uzbierał 18 punktów i 15 zbiórek, z czego aż 9 w ofensywie. 16 punktów z ławki dodał Lou Williams, a po 15 Montrezl Harrell i JaMychal Green. LAC trafili tym razem tylko 21% trójek, nie wygrali na deskach i nie mieli po prostu żadnych argumentów, żeby zagrać tej nocy przeciwko GSW.