Zion nie dostaje wszystkich gwizdków. Ale kiedy zacznie je dostawać…
Minionej nocy Nuggets pokonali Pelicans – mecz rozstrzygnął się w samej końcówce, w której Nikola Jokic zablokował próbę wejścia na kosz Ziona Williamsona. Zacięta końcówka, decydująca defensywna akcja meczu – wszystko byłoby naprawdę dobrze, gdyby nie fakt, że zdecydowana większość obserwujących zauważa, że Williamson był w tej sytuacji faulowany:
„Oglądałem powtórkę i widziałem dokładnie to samo, co Wy.”
– Stan Van Gundy
No i tak – Jokic dość wyraźnie zdzielił Ziona po łapach. Brak gwizdka wypaczył wynik meczu. Sam Nikola Jokic wypowiedział się na ten temat i choć nie przyznał wprost, że był tam faul, to jego wypowiedź świadczy chyba o tym, że zdaje on sobie z tego sprawę:
„Byłem tam, by zatrzymać wejście [Brandona Ingrama] – on podał do Ziona, a ja wszedłem twardo, żeby nie pozwolić mu zapunktować. Celowałem w piłkę i wszedłem na tyle mocno, na ile mogłem. Nawet w przypadku faulu, nie dając mu szans na akcję 2+1.”
Ta akcja jest kolejnym pretekstem do ponarzekania na pracę sędziów w NBA. Czasem zżymanie się na arbitrów jest mocno przesadzone – to trudna praca, w której nie da się uniknąć błędów. Niemniej w kontekście Ziona Williamsona problem jest i tak naprawdę trudno go jednoznacznie sklasyfikować. Wygląda na to, że sędziowie wzbraniają się, by nie gwizdać na korzyść Ziona zbyt często:
„On dostaje się na linię rzutów wolnych często. Zdarzało mi się słyszeć sędziów mówiących do mnie: Ile wolnych on już dostał? Głupie pytanie. To nie ma znaczenia – gwiżdż mu za każdym razem, kiedy zostanie sfaulowany. Na tym polega Twoja praca.”
– Stan Van Gundy
Dla kontekstu – mówimy o zbyt rzadkim gwizdaniu fauli na Zionie Williamsonie. Na zawodniku, który jest trzeci w lidze pod względem wykonywanych rzutów wolnych. Aż 21% (!) jego posiadań kończy się na linii. Kiedy się przyjrzeć, to rzeczywiście – zdarza się, że sędziowie nie gwiżdżą wszystkiego, kiedy Zion wchodzi pod obręcz. Problem polega na tym, że jego fizyczna dominacja jest nie do powstrzymania. Jeśli stoisz pod koszem, kiedy Williamson wychodzi do obręczy, czy tego chcesz czy nie – sfaulujesz.
Problem jest złożony. Jego częścią można uznać przepisy, które bardzo wiele kontaktów podkoszowych (i nie tylko) klasyfikują jako faul. Staje się to kłopotem, kiedy przychodzi do gry zawodnik o fizyczności Ziona, przy którego grze prawie każda sytuacja – w myśl przepisów – kończy się faulem. Z jednej strony – jak zauważa Van Gundy – pracą sędziów jest pilnowanie gry, by toczyła się zgodnie z przepisami – jakie by one nie były. Z drugiej strony wyobraźcie sobie mecz, w którym co druga akcja Pelicans kończy się na linii rzutów wolnych. „Co druga” to drobna hiperbola, ale niepisanym zadaniem sędziego – zwłaszcza w lidze, dla której tak ważna jest efektowność meczu – jest także utrzymanie płynności gry. Absolutnie nie chodzi tu o usprawiedliwianie decyzji sędziego z minionej nocy – jedynie o zwrócenie uwagę na to, że jest to część większego problemu.
Sam Zion ma mimo wszystko dość skromne i chyba zdrowe podejście:
Muszę sobie jeszcze zapracować na szacunek. To dopiero mój drugi rok. Potrzebuję jeszcze paru sezonów za pasem i mam nadzieję, że sytuacja zacznie się trochę zmieniać.”
Zion ma nadzieję, że zacznie się zmieniać, ale czy my – kibice – powinniśmy mieć taką nadzieję? Koszykarski puryzm i równość wobec przepisów naprzeciw meczom zamieniającym się w festiwal rzutów wolnych.