Zgrzyty w zarządzie Mavs – jak cierpliwy jest Luka Doncic?
Przyszły sezon Luki Doncicia jest ostatnim, w którym obowiązywać będzie go debiutancki kontrakt. Oznacza to, że w wakacje 2022 może wejść na rynek wolnych agentów. Może, ale nie musi. Dallas Mavericks mają prawo zaoferować mu już w te wakacje przedłużenie kontraktu, które zatrzyma go w Teksasie na dłużej. Najwyższa możliwa stawka to w jego przypadku 200 milionów dolarów za kolejne 5 lat. Na dziś dzień wszystko wskazuje na to, że Luka zamierza zostać w klubie na dłużej. Pytany na świeżo po przegranej serii z Clippers odpowiadał zdawkowo, ale sugestywnie:
„Myślę, że znacie odpowiedź.”
– Luka Doncic
Wydaje się, że kibice Mavs mogą być spokojni – choć oczywiście nigdy nic nie wiadomo, a zdawkową odpowiedzią Luka pozostawił sobie uchyloną furtkę (można pokusić się o napisanie, że zostawił sobie lukę). W Dallas na pewno spano by jednak spokojniej, gdyby sytuacja w klubie była jasna i przyjazna dla wszystkich. Niestety, z ostatniego raportu Tima Cato i Sama Amicka z The Athletic wynika, że do idealnej sytuacji trochę brakuje.
Od 2018 roku w zarządzie Dallas Mavericks pracuje niejaki Haralabos Voulgaris – Kanadyjczyk greckiego pochodzenia, znany zawodowy pokerzysta, zajmujący się też obstawianiem zakładów sportowych. Zajmuje on enigmatyczne stanowisko zwane dyrektorem do spraw badań ilościowych i rozwoju. Brzmi mocno korpo-gadkowo, ale brzmi też trochę tak, jakby jego funkcja nie była decyzyjna. Okazuje się, że jest inaczej. Według doniesień z obozu Mavericks wynika, że głos Voulgarisa jest bardzo istotny przy podejmowaniu decyzji – także kadrowych:
„Mamy właściwie dwóch generalnych managerów.”
– anonimowy pracownik Mavericks
Dyrektorem drużyny od 2005 roku pozostaje Donnie Nelson i formalnie to od niego zależą ruchy kadrowe zespołu. Okazuje się jednak, że od 2019 roku Voulgaris nie tylko bierze udział w podejmowaniu decyzji, ale także je zatwierdza. To Nelson odpowiedzialny jest za pozyskanie takich zawodników jak Josh Rochardson, Tim Hardaway Jr., czy Kristaps Porzingis. Voulgaris miał jednak głos w tej sprawie, a pozyskanie Setha Curry’ego, czy Delona Wrighta, to już w pełni jego inicjatywa. Uważał on, że Wright powinien grać w pierwszej piątce obok Doncicia:
„On był jedyną osobą, która wierzyła [że to może zadziałać – przyp. red.]”
– anonimowy pracownik Mavericks
Mówi się o tym, że od momentu zatrudnienia w klubie jego wpływ na decyzje rośnie. Źródła podają, że miewał on wpływ nawet na pierwsze piątki wystawiane przez trenera Ricka Carlisle. Wspomniany Wright w meczu otwarcia sezonu 2019/20 wyszedł w pierwszym składzie. Amick i Soto przywołują także draft 2020, w którym Mavs wybrali Josha Greena i Tylera Terry’ego, do których zespół scoutów nie był w pełni przekonany – w przeciwieństwie do Voulgarisa.
Skąd zawodowy hazardzista wziął się w klubie NBA i jak zyskał takie znaczenie w jego strukturach? Z właścicielem klubu, Markiem Cubanem, przyjaźnił się on już od lat i nieoficjalnie mówi się, że Cuban korzystał z jego rad na długo przed oficjalnym zatrudnieniem go w organizacji.
„Mark Cuban to najbardziej wpływowa osoba w tej organizacji, ale kogokolwiek rad słucha, jest z automatu drugą najważniejszą osobą.”
– anonimowy pracownik Mavericks
No dobrze – wiemy więc, że w strukturach zarządu panuje dość dziwna sytuacja. Co to ma jednak do Luki Doncicia? Okazuje się, że Haralabos Voulgaris nie cieszy się w klubie wielką sympatią. Negatywny stosunek do niego ma także sam Luka Doncic. Amick i Soto przywołują sytuację z jednego z meczów rozgrywanych w lutym, kiedy siedzący przy parkiecie Voulgaris po stracie piłki przez Doncicia wykonał dłonią gest sugerujący uspokojenie się. Miał usłyszeć z parkietu: „Nie mów mi kurwa, żebym się uspokajał!”. Można założyć, że to sytuacja jakich wiele, wynikająca ze stresu nierozłącznie związanego z zawodowym sportem. Uważa się jednak, że to tylko jedna z wielu sytuacji. Można też zakładać, że w tak dużej organizacji jak klub NBA nie wszyscy muszą się lubić, żeby wszystko działało jak należy. Przytaczany raport sugeruje jednak, że Luka ma kiepskie relacji z niektórymi członkami (w liczbie mnogiej) zarządu, w tym z Voulgarisem.
Nawet jeśli Luka podjął już decyzję dotyczącą przedłużenia i postanowi pozostać w Dallas, wspomniane tarcia są złym prognostykiem. Przedłużenie będzie oznaczać, że Mavs mają kilka sezonów, by zbudować wokół Doncicia zespół kalibru mistrzowskiego – zanim Słoweniec straci cierpliwość i zechce poszukać szczęścia gdzie indziej, czyli po prostu zażądać wymiany. No bo skoro podpisze już kontrakt, to czy ważne jest dla niego, żeby wypłacił go akurat klub z Dallas? Brzmi brutalnie, ale po przedłużeniu, wszystko co będzie wchodzić w grę, to cierpliwość Doncicia. Słabe relacje na szczeblu managerskim nie pomagają w takiej sytuacji.
Minione Playoffy pokazały dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że Doncic to talent, który trafia się raz na milion i trzeba na niego chuchać i dmuchać. Druga jest taka, że zespół wokół niego jest zdecydowanie zbyt słaby. Zarząd Mavs musi poczynić gwałtowne ruchy i to już w te wakacje. Jaka jest ich sytuacja?
Jeśli Josh Richardson wejdzie w opcję wartą 11,6 miliona dolarów na przyszły sezon (a trzeba zakładać, ze tak zrobi), to Mavs będą mieli do wydania około 22 milionów dolarów. Za mało, żeby podpisać zawodnika z najwyższej półki. Łatwo o tym zapomnieć, ale Dallas wymieniani byli jako jeden z zespołów startujących w wyścigu po Giannisa Antetokounmpo – ten jednak podpisał przedłużenie z Bucks, więc nie będzie dostępny. Kto został do podpisania? Kyle Lowry, DeMar DeRozan, Mike Conley. Nie ma na rynku nazwisk wielkich. Nie ma takich, które z miejsca przepchną ten zespół przez górkę. Rozwiązanie jest więc jedno: transfer Kristapsa Porzingisa.
Po fatalnych Playoffach w wykonaniu Łotysza, teza, że powinno się go wymienić, jest dość popularna i powszechna. Nie jest to jednak prosta sprawa. Podstawowym celem pozbycia się Kristapsa byłoby ułożenie sobie miejsca w salary cap. Jeśli od sezonu 2022/23 w życie ma wejść przedłużenie Doncicia, które podniesie jego pensję z około 10 do 35 milionów, warto zapewnić sobie więcej przestrzeni. Porzingis gra na jednym z najwyższych kontraktów w lidze. W przyszłym sezonie zarobi 31,6 miliona dolarów, a ostatni rok jego umowy to dopiero 2024. Kto weźmie zawodnika na takiej umowie, który ma za sobą tak słaby okres?
Okazuje się, że są chętni pozyskaniem Łotysza. Według ostatnich doniesień Evana Massey’a z NBA Analysis Network, w kolejce ustawili się Charlotte Hornets:
„Jedno ze źródeł zdradza, że Hornets są bardzo zaintrygowani możliwością dodania Porzingisa. Chcą dodać wysokiego zawodnika obok Lamelo Balla i Terry Roziera. Porzingis mógłby nie dać im defensywnej prezencji, jakiej by oczekiwali, ale wniósłby sporo ofensywnej siły rażenia i generalnie więcej gwiazdorskiego statusu.”
– Evan Massey
Ostatnie zdanie jest wbrew pozorom dosyć istotne. Takie rynki jak Charlotte potrzebują głośnych nazwisk, a osoba Porzingisa wciąż jeszcze rezonuje w ligowych kręgach. Możliwości są jednak mocno ograniczone. Biorąc pod uwagę, że z informacji Massey’a wynika, że Hornets chcą zostawić Roziera, każda paczka (w wymianie bez udziału trzeciego zespołu) musi zawierać kontrakt Gordona Haywarda. Wciąż jest to podatny na kontuzje zawodnik, zarabiający ponad 30 milionów rocznie aż do 2024 roku. Trudno tez oczekiwać, że w takiej wymianie to Hornets dodadzą jeszcze jakiś młody talent. Także wymienił stryjek.
Ciężko będzie już w te wakacje sprawić, by przyszłoroczni Mavs byli wyraźnie lepsi. Trener Carlisle nie będzie miał do dyspozycji zawodników wyraźnie lepszych. Wiemy, że zespół poprowadzi trener Carlisle – Mark Cuban niemal natychmiast po odpadnięciu z Playoffów oświadczył, że stanowisko wieloletniego szkoleniowca Mavs jest niezagrożone. Miało to wywołać spore zaskoczenie w klubowych kuluarach. Mniej więcej od połowy sezonu mówiło się podobno o tym, że Carlisle stracił zaufanie zawodników – w tym Doncicia – i najpewniej zajdzie na tym stanowisku zmiana. Weilu zawodników miało mieć za złe trenerowi, że stracili minuty w rotacji, pomimo tego, że robili dokładnie to, czego od nich oczekiwał. Luka Doncic kwestionował decyzje Ricka Carlisle odnośnie brania timeoutów, czy inicjowanych zagrywek.
Tutaj, niestety, wszystko zgrywa się w całość. W klubie panuje powszechna opinia, że sztywne schematy rotacji i plany na grę zostały trenerowi zaimplementowane przez prawą rękę Marka Cubana – Haralabosa Voulgarisa. Sam Carlisle ma z resztą podobno dość konfrontacyjny stosunek do Luki Doncicia:
„Jego zwolnienie wisiało w powietrzu. Nie wygrasz z nowym Dirkiem Nowitzkim.”
– anonimowy pracownik Mavericks
Jeśli mam być szczery, to w ogóle nie brzmi jak środowisko, w którym Luka czuje się komfortowo i w którym pozostanie na dłużej niezależnie od wyników. Wygląda na to, że Mavs mają bardzo mało czasu i niewiele opcji, by optymalnie ten czas wykorzystać.