Żan Tabak: Mistrzowski skład tańszy niż w poprzednim sezonie
Wydawanie pieniędzy na prawo i lewo jest proste. Wielu na tym poległo. Sukces jest wtedy, gdy umiesz to robić we właściwy sposób. Wiem, jak zbudować drużynę i ją prowadzić w trakcie sezonu – mówi Żan Tabak, trener Trefla Sopot.
Karol Wasiek: Podczas mistrzowskiej fety mówił pan, że nie jest pewny swojej przyszłości w Treflu Sopot. Czy teraz decyzja jest już podjęta?
Żan Tabak, trener Trefla Sopot: Tak. Zostaję w Treflu Sopot na kolejny sezon. Mój kontrakt dalej obowiązuje. Jestem po spotkaniu z właścicielami klubu. Podczas rozmowy ustaliliśmy warunki współpracy. Znam m.in. wysokość budżetu, ale nie będę o tym publicznie mówił, bo nie jestem do tego kompetentną osobą. Musisz o tym rozmawiać z prezesem bądź dyrektorem sportowym.
Dlaczego woli pan grać w EuroCupie niż w Basketball Champions League? Dlaczego te rozgrywki są dla pana bardziej atrakcyjne?
Chodzi o… matematykę! Mamy zapewnioną – na samym starcie – znacznie większą liczbę meczów. W EuroCupie tych spotkań jest 18, z kolei w BCL jest tylko 6. To jest najważniejszy czynnik, bo poziom obu tych rozgrywek jest bardzo podobny. W BCL też są bardzo dobre drużyny z jakościowymi zawodnikami i trenerami.
Na pewno zgadzam się z tym, że w tym momencie – jako Trefl Sopot – jesteśmy dla zawodników znacznie bardziej atrakcyjnym klubem właśnie ze względu na grę w europejskich pucharach.
Jak profil zespołu chciałby pan zbudować pod grę w EuroCupie?
Założenie jest zawsze takie samo: pozyskać jak najlepszych zawodników w ramach posiadanego budżetu. Później do tego zestawu koszykarzy dopasujemy nasz styl gry. Mogę też zdradzić, że w tym momencie koncentrujemy się na polskiej części składu. To jest nasz priorytet. Oczywiście rozmawiałem z agentami zawodników zagranicznych, ale konkluzja na ten moment jest taka, że ceny… są bardzo wysokie.
Mistrzostwo Polski z Treflem Sopot to największy sukces w pana trenerskiej karierze?
Nie! Uważam, że czasami w przeszłości osiągałem więcej niż z obecnym zespołem.
Ale na Trefla mało kto stawiał w kontekście zdobycia mistrzostwa Polski.
Zgadza się. Dlatego zawsze warto rozmawiać bazując na konkretach i celach.
Ludzie mnie pytają, dlaczego wskazałem trenera S. Suboticia na I miejscu w głosowaniu po rundzie zasadniczej. Odpowiadam im za każdym razem, że nie chodzi o to że jest Chorwatem, a o to że dysponował bardzo małym budżetem, może najmniejszym w lidze, a bez większych problemów utrzymał drużynę na poziomie PLK. Co więcej, był rewelacją rozgrywek, sprawiając kilka niespodzianek. Zespół grał na dobrym i równym poziomie.
Wracając do Trefla Sopot.
Sam – przed rozpoczęciem play-off – mówiłem ci w rozmowie, że w lidze są co najmniej trzy zespoły, które dysponują lepszym i mocniejszym składem od naszego.
To dlaczego Trefl Sopot zdobył mistrzostwo Polski?
Bo skład to jedno, a drugie to posiadanie dobrych i walecznych ludzi, którzy nigdy się nie poddają. Uważam, że mieliśmy najlepszą drużynę w Polsce. To była ogromna przyjemność pracować z tą grupą ludzi. Na treningach zawsze byli skupieni i skoncentrowani, starając się na 100 procent swoich możliwości wykonywać różne polecenia.
Nie ukrywam, że dla mnie osobiście najtrudniejszą chwilą w tym sezonie był moment, gdy media próbowały wywołać wielką burzę po słowach Jakuba Schenka po meczu nr 4 w finale PLK. Wziąłem to personalnie. Ponieważ wszyscy zaczęli o nas mówić: “poddali się”, “nie chcą już walczyć”. A to nie miało nic wspólnego z prawdą! Ten zespół – przez cały sezon – zawsze był waleczny i nigdy się nie poddawał!
Warto podkreślić jedną rzecz w tej sprawie.
Żan Tabak / foto: Andrzej Romański / PLK
Proszę bardzo.
Kuba – w większości wypowiedzi – powtórzył to co sam powiedziałem na jednej z przerw na żądanie w trakcie meczu, próbując zmotywować moich zawodników. Dlatego dla mnie nie ma tematu. Nie ma sensu robić żadnej sensacji z tego.
Innym, ważnym tematem w trakcie finałów była sytuacja Jarosława Zyskowskiego. Jak wyglądała wasza rozmowa po pierwszym spotkaniu z Kingiem Szczecin?
Zauważyłem, że w trakcie finałów media żyły dwoma tematami: słowami Schenka i sytuacją w zespole Zyskowskiego. Dla mnie to w ogóle nie były żadne “tematy”. W ogóle się tym nie zajmowałem! Są sytuacje w zespole, które muszą zostać między mną a zawodnikami i niepotrzebnie wychodzą na zewnątrz.
Tak samo jest z pytaniami na konferencji o postawę poszczególnych graczy. Nie zmienię swojej strategii. Nie będę odpowiadał na te pytania. Bo to co chcę im przekazać, robię to w rozmowach indywidualnych. Konferencje nie są dobrym miejsce na to, by kogoś chwalić czy krytykować. To nie mój styl działania.
Które elementy koszykarskiego rzemiosła okazały się kluczowe w finałowej batalii z Kingiem Szczecin?
Defensywa! Powtarzałem ci – w trakcie sezonu – wielokrotnie, że jesteśmy drużyną, która można pokonać każdego, jeśli gra w odpowiedni sposób. Chodzi o granie w obronie i bycie bardzo precyzyjnym w realizowaniu założeń taktycznych. Próbowaliśmy robić wszystko, by pokazać nasze mocne strony i ukryć nasze wady. W serii z Kingiem atakowaliśmy rywali tam, gdzie dostrzegliśmy ich słabe strony. Początkowo nam to nie wychodziło, ale później gdy wszystko dokładnie przeanalizowaliśmy, a zawodnicy grali z większą odpowiedzialnością, realizując założenia, to potrafiliśmy odwrócić losy serii.
Myślę, że biorąc pod uwagę cały sezon ważne było to, iż – jako trener – dopasowałem styl gry do zawodników, których miałem w składzie.
Jak Schenk i Groselle odmienili ten sezon dla Trefla Sopot?
Byli tak samo ważni jak pozostali zawodnicy w zespole. Powtórzę to co powiedziałem wcześniej: mieliśmy najmocniejszą drużynę w lidze. Nie indywidualności, a drużynę.
Schenk do was trafił, bo brakowało wam drugiego rozgrywającego.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tym wątku. Faktycznie nie mieliśmy drugiego rozgrywającego, bo takiego gracza po prostu nie znaleźliśmy przed rozpoczęciem sezonu. Nie wiedzieliśmy, co Paul nam da. Nikt w klubie nie miał takie wiedzy. Samo oglądanie zawodnika na wideo to za mało. Musisz go zobaczyć na żywo. Dlatego branie zawodnika prosto po grze na uczelni w USA zawsze wiąże się z pewnego rodzaju ryzykiem. Okazało się, że ten transfer był świetnym ruchem. Paul był najlepszym obrońcą w lidze. I to bez dwóch zdań!
Jak wygląda pana współpraca z Tomaszem Kwiatkowskim, który w klubie pełni rolę menedżera ds. sportowych?
Nasza współpraca układa się wzorowo. Dużo rozmawiamy, wymieniamy się wiadomościami na temat różnych zawodników. Co najważniejsze: Tomek jest bardzo pomocny. Dobrze zajmuje się sprawami, w których ja – mówiąc szczerze – jestem kiepski. Chodzi mi o finanse: liczby, wykresy i kwoty.
Wiem, jak zbudować drużynę i ją prowadzić w trakcie sezonu, ale tego samego nie mogę powiedzieć o finansach, podatkach i tego typu sprawach. To zostawiam Tomkowi, który świetnie to ogarnia.
Dlatego warto podkreślić, że on miał także duży wkład w mistrzostwo Polski. Ma ogromną wiedzę i co najważniejsze: cały czas chce się uczyć. Nie jest typem człowieka, że wszystko wie i nie chce słuchać. Uczy się zarządzać coraz większymi pieniędzmi, co wcale nie jest takie proste. Wielu ludzi poległo na tym, bo myślało, że to łatwizna. To złudne myślenie. Wydawanie pieniędzy na prawo i lewo jest proste. Sukces jest wtedy, gdy umiesz to robić we właściwy sposób.
Ja zawsze szukam zawodników ambitnych i głodnych. Unikam takich, którzy są zadowoleni ze swojej kariery i myślą jedynie o pieniądzach.
Kończąc wątek pieniędzy. Zdradzę ci ciekawostkę: w tym sezonie – na zawodników – wydaliśmy mniej niż w poprzednim.