All-Star Game celem Zacha LaVine
Zach LaVine ma za sobą najlepszy sezon w dotychczasowej karierze, lecz jego ambicje nie kończą się na dobrych cyferkach w słabej drużynie. Zach mierzy znacznie wyżej.
Po 31 latach przerwy Weekend Gwiazd wraca do Wietrznego Miasta. Z tego powodu fani Chicago Bulls z pewnością chcieliby zobaczyć na parkiecie United Center jak najwięcej przedstawicieli swojej drużyny. Na ten moment wydaje się, że najwięcej okazji ku temu mogą mieć podczas sobotnich konkursów. Zach LaVine, jeśli tylko wyrazi ku temu chęć, może być praktycznie pewien miejsca w sobotnim konkursie wsadów. Młody obrońca jednak celuje w co innego:
„Spodziewam się być w Chicago przez cały weekend. Bardzo chętnie wystąpię w konkursie wsadów, ale wszystko zależy od zdrowia – muszę zrobić to, co będzie najlepsze dla naszego zespołu. Jak dotąd brakuje mi tylko niedzielnego występu i chcę to zmienić.”
LaVine bardzo chciałby zostać wreszcie doceniony i zauważony:
„Myślę, że jestem trochę niedoceniany, ale kto będzie się interesował ekipą, która wygrywa 22 mecze?”
Przed startem rozgrywek 2018/19 Zach LaVine podpisał ogromny kontrakt gwarantujący mu zarobki na poziomie 20 milionów dolarów rocznie. Od razu pojawiło się pełno głosów, że to jeden z gorszych kontraktów w lidze. Tymczasem swoją świetną grą LaVine sprawił, że nikt już dzisiaj nie wspomina o jego zarobkach. A zrzucenie łatki przepłaconego gracza nie jest proste w realiach NBA, zatem na swój sposób środowisko doceniło obrońcę. Oczywiście rzucającemu obrońcy to nie wystarcza.
Jak sam słusznie zauważył, kluczem otwierającym drzwi do wszelkich zaszczytów w tej lidze są zwycięstwa. Bez nich nawet najlepsze popisy indywidualne mogą zostać całkowicie pominięte. Dlatego priorytetem dla Zacha jest lepszy bilans, który pozwoli mu nie tylko wejść na poziom All-Star, ale nawet wyżej:
„Wszystko przychodzi z wygrywaniem. Zeszły sezon grałem na poziomie All-Star, lecz wygraliśmy tylko 22 spotkania, więc zostało to pominięte. Ale tak powinno być, kiedy wygrywasz 20 meczów w sezonie. Jeśli jednak będę grał tak, jak powinienem, nie widzę powodu, żebym nie był powołany do All-Star, lub nawet All-NBA.”
All-NBA brzmi na razie jak utopia, lecz pamiętajmy, że jeszcze niedawno uważano LaVine’a jedynie za gościa od wsadów. Tymczasem ten zaledwie 24-letni chłopak wciąż ma spore możliwości rozwoju. Z pewnością przy dobrym bilansie Byków, ASG jest jak najbardziej w zasięgu. Szczególnie patrząc na obsadę na Wschodzie.
Tym bardziej, że ambicją i przede wszystkim etyką pracy, LaVine podobno niezmiennie imponuje. Potwierdza to nowy nabytek Chicago, Thaddeus Young:
„Zach ma nowe wyzwanie. Powiedzieliśmy mu, że chcemy, aby stał się równie dobrym graczem po obu stronach parkietu i teraz w meczach przedsezonowych zasuwa po każdą bezpańską piłkę. Poczynił wielkie postępy od momentu mojego przybycia i staje się lepszy z każdym dniem. Najlepsze jednak jest to, że nie męczy się w ogóle pracą nad swoją grą.”
Równie mocny nacisk na poprawę obrony stawia także trener Byków Jim Boylen. Ofensywnie jednak także wysoko zakłada poprzeczkę przed swoim zawodnikiem:
„Chciałbym, żeby był bardziej uniwersalnym zawodnikiem. Drugim celem powinno być częstsze stawanie na linii rzutów wolnych. Zach powinien być tym gościem, który rzuca po 8, 9 10 osobistych na mecz.”
W zeszłym sezonie tylko trzech zawodników oddawało osiem lub więcej rzutów wolnych, zatem nie będzie to łatwe. Z drugiej strony status All-Stara powinien zapewnić z 1-2 osobistych więcej w każdym spotkaniu.
Jak myślicie? Chicago doczeka się w tym sezonie All-Stara? I czy przede wszystkim będzie to Zach LaVine, czy może prędzej Lauri Markkanen?
Źródło: Youtube.com/NBA