Za sprawą konfliktu z Chinami zawodnicy mogą zarobić nawet 15% mniej!
Jak informuje Keith Smith z Yahoo Sports, aż pięć klubów NBA zdążyło już poinstruować swój personel o tym, jak może potoczyć się finansowy los NBA w związku z zaistniałym konfliktem z Chińską Federacją Koszykówki.
Pracownicy mają być przygotowani na to, że próg salary cap na przyszły sezon będzie o 10-15% niższy niż do tej pory zakładano! Próg salary cap ustalany jest pomiędzy sezonami, ale dużo wcześniej w obiegu funkcjonują przewidywania finansowe, które pozwalają klubom odpowiednio się przygotować. Jak do tej pory tendencja z roku na rok była najczęściej wzrostowa – przewidywania na przyszły rok zakładają, że salary cap wzrośnie do 116 milionów dolarów, z obecnych 109 milionów. Spadek o 10-15% względem tych przewidywań oznacza, że ilość gotówki do rozdysponowania na kontrakty zawodników spadnie dla każdego z klubów o 12-17 milionów dolarów.
Oczywiście, nie oznacza to, że pensja każdego z zawodników spadnie o te kilkanaście procent. Nie jest też jednak tak, że tytuł traktować należy jedynie w ramach clickbaitu – zrzeszenia zawodników od lat walczą o to, by większy procent przychodów ligi przeznaczany był dla zawodników, a więc walczą o zarobek sumaryczny, liczony jako pieniądze przeznaczone na sumę wszystkich umów. W tym rozumieniu zawodnicy zarobią mniej. Niektórzy będą mieli jednak większego pecha niż inni. Kontrakty z koszykarzami podpisywane są w oparciu o przewidywany wzrost salary cap, więc astronomiczne kwoty w dniu podpisania, za pięć lat mogą być znacznie korzystniejsze. Jeśli jednak okaże się, że kryzys chiński odbije się na salary (a jeśli nie uda się go załagodzić to musi się odbić) to te wielkie podpisane już kontrakty za rok czy dwa mogą stać się uciążliwe. Problem będą mieć gracze wchodzący w najbliższym czasie na rynek wolnych agentów – gracze maksymalni swoje maksymalne umowy dostaną, ale będą one pewnie proporcjonalnie niższe. Najbardziej oberwą gracze z niższej półki, na których najbardziej będzie można oszczędzić.
Wszystko to jednak są jak na razie spekulacje – negocjacje trwają, Adam Silver udał się do Chin, a mecze preseason zaplanowane w Szanghaju i Shenzhen się odbędą. Do gry weszła wielka polityka – przedstawiciele amerykańskiego Kongresu – zarówno z partii republikańskiej, jak i demokratycznej – apelują do NBA, by wycofała się z prowadzenia biznesu w Chinach z racji na brak standardów demokratycznych i nieprzestrzeganie praw człowieka w Państwie Środka. Łatwo domyślić się, że za wszystkimi górnolotnymi hasłami kryje się wojna ekonomiczna trwająca pomiędzy dwoma mocarstwami. Prawa człowieka i sytuacja w Hongkongu są ważne, ale w tej sprawie – niestety – sprowadzone są do zagadnienia czysto marketingowego. Cóż, przynajmniej Darylowi Morey’owi zależało na sprawie – być może.