Wyniki NBA: Sochan zatrzymuje Lukę na 22%, genialny Jalen Green, small-ball Wolves na Jokicia
Niektórzy chyba po prostu widzą więcej i trzeba to zaakceptować. Imponujące jest też jednak to, z jaką lekkością Luka wypuszcza tę piłkę na kilkadziesiąt metrów z dokładnością do centymetra. Bez żadnych wymachów z ramienia; delikatnie, nadgarstkiem:
HOU – WAS – 137:114
CHA – ORL – 92:112
NOP – BKN – 104:91
DAL – SAS – 113:107
DEN – MIN – 115:112
Starcie Dallas Mavericks z San Antonio Spurs okazało się dość wyrównane – w dużej mierze dlatego, że nie był to najlepszy strzelecko dzień Luki Doncicia. Do 10 zbiórek i aż 16 asyst dołożył skromne jak na siebie 18 punktów na marnej skuteczności 6/27 z gry (22,2%). Trzeba oddać Jeremiemu Sochanowi, że duża w tym jego zasługa. Nasz rodak nie tylko zdobył 13 punktów, 10 zbiórek i 6 asyst, ale przede wszystkim błyszczał w obronie na Doncicu:
Starcie rozstrzygnęło się więc w końcówce czwartej kwarty, kiedy Victor Wembanyama w obronie uszkodził sobie kostkę, a chwilę później zgubił rotację w obronę, dając Dante Exumowi otwartą pozycję z dystansu:
To w ogóle nie był przesadnie udany mecz Wembanyamy – oprócz imponujących 6 bloków, zdobył 12 punktów (3/13 z gry), 11 zbiórek i popełnił 5 strat. Najlepszym strzelcem Spurs był Tre Jones z 22 punktami, 9 asystami i skutecznością 8/11 z gry.
Dla zwycięskich Dallas Mavericks najwięcej punktów przy nieskuteczności Doncicia zdobył Kyrie Irving. Trafił on 13/21 rzutów z gry na 28 punktów, 7 zbiórek i 3 asysty. Trafił też swój dopiero trzeci wsad w tym sezonie (27. w karierze):
Jalen Green wygląda coraz lepiej. Można odnieść wrażenie, że nieobecność kontuzjowanego Alperena Senguna wzmacnia jego formę. Dziś oglądaliśmy tę formę na tle słabych Wizards – tym bardziej robiła ona wrażenie. Ręce i nogi Greena zionęły ogniem:
Ozdobą wieczoru był ten jordanowski lay-up Jalena Greena; w powietrzu zdążył podnieść piłkę, opuścić ją, wykręcić młynek, skierować piłkę do kosza, przemyśleć kilka ważnych i mniej ważnych spraw. Koniecznie z powtórką:
Bez Senguna gra Rockets wygląda inaczej. Trudno powiedzieć, czy lepiej, czy gorzej. Po prostu inaczej. Od kiedy turecki center wypadł z gry, Rockets wskoczyli do ligowego TOP3 pod względem tempa gry. Są też TOP3 ofensywą, wymuszającą na tle rywali znacznie więcej rzutów wolnych. Jalen Green czuje się w takiej grze lepiej, może rozwinąć skrzydła. Dziś z Wizards rozwinął je aż na 42 punkty, 10 zbiórek i 7/13 za trzy:
Minnesota Timberwolves do meczu z Denver Nuggets przystępowali w lekkim strachu. Nie ma kontuzjowanego Karl-Anthony’ego Townsa, chorobowe ma Rudy Gobert, a Naz Reid doznał kontuzji w ostatnim meczu. Wolves oficjalnie ostali więc bez nominalnego centra, a naprzeciwko Nikola Jokic. Co teraz?
Do dyspozycji był Luka Garza, ale z całym szacunkiem – nie możesz wyjść w pierwszej piątce Luką Garzą. I tak pograł z ławki sporo, bo ponad 22 minuty. Jako nominalny center w piątce wyszedł… Kyle Anderson. Kyle jest dość wysoki, mierzy 206 cm, ma też spory zasięg ramion (221 cm), ale budowa ciała i braki w atletyzmie nie predysponują go do gry na środku, delikatnie rzecz ujmując. Po 3 minutach miał na koncie już 3 faule i na ławce robiło się gorąco:
Kyle Anderson nie miał prawa poradzić sobie w obronie z Nikolą Jokiciem. Mimo wszystko small-ball Timberwolves nadał trochę dynamiki w ataku, czym udało się dotrzymać rywalom kroku. W końcu skuteczny (9/13 z gry) był Jaden McDaniels, 30 punktów zdobył Anthony Edwards i mecz okazał się być, ku zaskoczeniu wszystkich, na styku.
Anthony Edwards miał nawet szansę na doprowadzenie do dogrywki, ale jego rzut za trzy nie wpadł do obręczy:
Ktoś powie: Nuggets grajac przeciwko drużynie bez centra powinni łatwo wygrać. Może to i racja, natomiast nie było po stronie Denver odpowiedzi na Anthony’ego Edwardsa. Wygrali na deskach (co jasne), trafili aż 51,9% za trzy, ale Wolves mieli Edwardsa. Poza tym, świetna w tym sezonie defensywa Wolves nie tylko Gobertem stoi.
Jokic nie mając naprzeciw żadnego centra zdobył 35 punktów i 16 zbiórek, na co Edwards odpowiedział 30 punktami, 8 zbiórkami i 8 asystami. Świetny pojedynek w TOP3 zachodu:
New Orleans Pelicans poradzili sobie z Brooklyn Nets, prowadzeni głównie przez Ziona Williamsona. Lider Pelikanów trafił 11/16 rzutów z gry, zdobywając 28 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty:
Kolejny mecz, który był absolutną deklasacją, a końcowy wynik tego nie oddaje. W drugiej kwarcie Orlando Magic prowadzili z Charlotte Hornets różnicą już 41 punktów. Przed połową meczu, ponad 40 punktów przewagi. Zabawa:
To jasne, że w tym meczu dużo widzieliśmy już później gry rezerwowych. Dlatego jeden z nich wypadł po stronie Magic najlepiej. Mowa o Cole’u Anthonym, który uzbierał 21 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty przy skuteczności 9/12 z gry: