Wyniki NBA: porażka Celtics po błędach, prawie perfekcyjny Giannis, Jokic wyrzucony!
Nie chcę być tym, który ocenia koszykarskie IQ Jordana Poole’a jako lidera. To on jest koszykarzem NBA, a ja gościem co siedzi sobie przed komputerkiem. Wyobrażam sobie jednak, że kiedy przegrywasz różnicą 10 punktów, do końca zostało kilka minut, to wiesz, że tego rodzaju zagrywka pozwala zatrzymać zegar 24 sekund, ale nie zatrzymuje zegara meczowego i tracisz czas na odrabianie strat:
Wizards nie są poważną drużyną.
MIL – WAS – 142:129
DEN – DET – 107:103
BOS – CHA – 118:121 (OT)
LAC – SAS – 124:99
SAC – NOP – 93:129
NYK – MIN – 100:117
MIA – CHI – 118:100
HOU – GSW – 116:121
Trudno napisać o zespole, który ma najlepszy bilans w lidze i wygrał 4 z 5 ostatnich meczów, że „złapał zadyszkę”. Boston Celtics jednak, którzy weszli w sezon grając przepiękną koszykówkę, najpierw ledwo wygrali z Raptors, potem ledwo wygrali ze słabymi Grizzlies po nerwowej końcówce, żeby dziś przegrać z Charlotte Hornets.
Z całym szacunkiem do Charlotte Hornets (z wyjątkiem Milesa B.), to nie są mecze, w którym zespoły pokroju Bostonu powinny łapać porażki.
Zwłaszcza, że do tej porażki doprowadziła cała lawina mniej lub bardziej głupich błędów. No, plus fakt, że Mark Williams robił co chciał na atakowanej tablicy:
Trudno jednak wytłumaczyć, dlaczego na niespełna minutę do końca dogrywki, przy remisowym wyniku, Jaylen Brown nie podaje do kompletnie otwartego pod koszem Kristapsa, tylko odpala jakąś dziwną, kontestowaną trójkę:
Pięć sekund do końca, trzy punkty straty. Na szczęście Jayson Tatum rzuca trzy rzuty wolne. Nie trafia ostatniego:
Ostatnia szansa, niespełna sekunda do końca, ale wznowienie gry z boku, można poszukać rzutu. Można, ale trzeba dobrze wznowić grę z autu:
To nie był Boston, do jakiego przywykliśmy na starcie sezonu. Był nieskuteczny (32% za trzy, przegrał na deskach (17 zbiórek w ataku Hornets, 8 samego Marka Williamsa!), no i nie miał żadnej odpowiedzi na LaMelo Balla. Lider Hornets bawił się dziś grą, notując po drodze 36 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst:
Nikola Jokic pod koniec drugiej kwarty meczu z Pistons miał już serdecznie dosyć nieodgwizdywanych fauli i dość wyraźnie pokazał sędziom swoje niezadowolenie. Było to jego drugie przewinienie techniczne tej nocy i opuścił boisko:
Trochę wcześniej, bo pod koniec pierwszej kwarty, z boiska wyleciał też trener Mike Malone:
Denver Nuggets, bez trenera i swojego najlepszego gracza (w sumie bez dwóch, bo poza grą pozostaje Jamal Murray) mieli to szczęście, że trafili na naprawdę słabych Detroit Pistons. Nieśmiertelny Reggie Jackson na rozegraniu i pewny siebie Christian Braun z ławki wystarczyli, żeby jakoś dowieźć zwycięstwo:
Nowy Orlean absolutnie przejechał się po Sacramento Kings. To ciekawe, że ekipa z SacTown bywa porównywana do dobrze działającej maszyny w ataku. Pelicans znaleźli sposób na nasypanie piachu w tryby tej maszyny.
Do przerwy było stosunkowo równo. Trzecią kwartę Pelicans wygrali już 34:16, odjeżdżając rywalom kompletnie. Kings trafili zaledwie 24% trójek, przegrali zbiórki aż 36:55 i zostali stłamszeni. Zwłaszcza De’Aaron Fox, który kompletnie nie poradził sobie z kryjącym go Dysonem Danielsem, idąc w 2/12 za trzy, 14 punktów i – uwaga – okrągłe 0 asyst.
Dyson Daniels zdobył 3 punkty, oraz zanotował plus/minus na poziomie +28. Zadaniowiec:
Domantas Sabonis także nie odnalazł się w strefie podkoszowej Pelicans i oddał tylko 8 rzutów przez cały mecz. Problemów takich nie mieli zawodnicy z Nowego Orleanu. Zion WIlliamson trafił 12/16 z gry na 26 punktów, 3 zbiórki, 5 asyst i 3 przechwyty, a Ingram dorzucił 31 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty przy skuteczności 5/5 za trzy:
Czasem można natrafić na takie zdanie, że Victor Wembanyama, choć ma kosmiczne warunki z których dobrze korzysta, to jednak koszykarsko wciąż jest jeszcze trochę taka nieporadna sarenka. James Harden objaśnia:
Przepraszam, złe nagranie:
Wembanyama znów nie zaprezentował się najlepiej, zdobywając 9 punktów, 3 zbiórki, 4 asysty i 2 bloki przy kiepskiej skuteczności 4/12 z gry. Tak sobie też Jeremy Sochan – dziś 8 punktów, 8 zbiórek i asysta. Spurs doznali dotkliwej porażki z rąk Clippers, którzy wchodzą powoli na wyższe obroty.
Wspomniany wyżej James Harden nie zagrał meczu wybitnego, ale dobry już tak. Trafił co prawda tylko 4/12 z gry na 13 punktów, ale rozdał 10 asyst nie notując żadnej straty. Co więcej, w końcu pojawia się wsparcie z ławki. Norman Powell zdobył efektywne 19 punktów, Westbrook z ławki dodał 10 punktów, 6 asyst i 3 przechwyty, a nowy nabytek – Daniel Theis – trafił 8/10 z gry na 19 punktów, 7 zbiórek i 2 asysty:
Najlepszy w drużynie był jednak Paul George, ktory trafił 11/16 z gry, zdobywając 28 punktów, 5 zbiórek, 6 asyst i najlepsze w zespole +23:
Giannis był tej nocy wybitny. Washington WIzards i ich najsłabsza w lidze strefa podkoszowa to nie jest może najwyższych lotów wyzwanie, ale linijkę Greka trzeba tak czy inaczej docenić. Przez 34 minuty oddał 23 rzuty, z których trafił 20. Prawie się nie mylił (no, może trochę z rzutów wolnych, tam tylko 2/6). W sumie uzbierał 42 punkty, 13 zbiórek (6 w ataku) i 8 asyst, wyglądając jak zawodowiec, który przyszedł popykać na ligę amatorską i to jeszcze na niski poziom:
Co on, gra z nimi w berka?!:
Golden State Warriors poradzili sobie z Houston Rockets, trafiając blisko 50% trójek, dysponując świetnym dziś Currym i Chrisem Paulem, który w pierwszej piątce rozdał 12 asyst przy tylko jednej stracie. Wygrali jednak nieznacznie. Dla Rockets robił bowiem co mógł Alperen Sengun, jedna z rewelacji tego sezonu. Turecki koszykarz uzbierał 30 punktów, 13 zbiórek (7 w ataku!) oraz 5 asyst:
Stephen był jednak góra. Dziś dostarczył 32 punkty i to wystarczyło:
Jimmy Butler bierze piłkę, wchodzi w kozioł, rzuca sky hook i krzyczy: SKY HOOK! Po prostu. Koniecznie z dźwiękiem:
Miami Heat nie ściągają nogi z gazu i zrewanżowali się za przerwanie serii 7 zwycięstw, tym razem ogrywając Chicago Bulls. Adebayo znów był świetny, zdobył 23 punkty, 11 zbiórek i 6 asyst. Robinson trafiał i dostarczył 22 punktów. Uwagę zwrócić trzeba jednak na debiutanta, Jaime Jaqueza Jr.. Wszedł z ławki na 33 minuty, zdobył 19 punktów, 3 zbiórki, 4 asysty i 2 przechwyty i zanotował najlepsze w zespole plus/minus na poziomie +24. Heat to jednak potrafią łowić talenty:
Rudy Gobert był dziś w nastroju na dawanie z góry:
Gobert zanotował w sumie 16 punktów, 7 zbiórek i 2 bloki, trafiając 7/7 z gry, a Wolves dośc pewnie poradzili sobie z Knicks. Cennych 20 punktów dostarczył Karl-Anthony Towns, ale najlepszy na placu był Anthony Edwards – autor 23 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst: