Wyniki NBA: Jokic Show z Warriors, Lakers ulegają Suns, 3 mocne starcia na zachodzie!
Los Angeles Lakers mają ostatnio całkiem udany okres. Wygrali 7 z 10 spotkań i z bilansem 31-28zajmują już 9. miejsce na zachodzie. Co jednak ważne, kilka kolejnych zwycięstw dzieli ich od potencjalnego skoku w tabeli nawet na pozycje 5-6 (przy pomyślnych wiatrach i słabszej dyspozycji bezpośrednich rywali oczywiście). Solidne miejsce dające Playoffy wciąż jest więc w zasięgu.
Niestety, dzisiejsze starcie z Suns nie było tak optymistyczne – a przynajmniej nie na końcu. Lakers do czwartej kwarty przystępowali z zaledwie 5-punktową stratą i przy dobrej grze LeBrona, Davisa i Russella wydawało się, że mecz jest w ich zasięgu.
Wyniku nie udało się jednak nadgonić. Na półtorej minuty przed końcem LeBron wyglądał już na zrezygnowanego:
MIL – PHI – 119:98
LAL – PHX – 113:123
DAL – IND – 111:133
CLE – WAS – 114:105
DEN – GSW – 119:103
CHI – NOP – 114:106
OKC – HOU – 123:110
ORL – ATL – 92:109
SAS – UTA – 109:128
CHA – POR – 93:80
SAC – LAC – 123:107
To, jak siedli Lakers w czwartej kwarcie może dziwić zwłaszcza dlatego, że rozpoczęli ten mecz fatalnie, a stratę udało im się odrobić, co mogłoby ich ponieść. Pierwszą kwartę Suns wygrali aż 45:28. Tak, 45 punktów to najwyższa zdobycz w jednej kwarcie w tym sezonie. Suns zebrali aż 6 piłek w ataku, trafili 5/10 za trzy i wymuszali faule.
Mecz na jakiś czas uratował nie tylko LeBron James (28 punktów, 7 zbiórek, 12 asyst) i Anthony Davis (22 punkty, 14 zbiórek, 3 przechwyty), ale przede wszystkim D’Angelo Russell. To on zaraz po fatalnej pierwszej kwarcie w drugiej zdobył aż 13 punktów, trafiając 5/6 z gry i nie pozwalając na to, by zrobił się z tego szybki blowout:
Ostatecznie Suns okazali się jednak zwyczajnie mocniejszym składem. Najlepszym strzelcem okazał się nie Kevin Durant (22 punkty, 5 zbiórek, 7 asyst), ani Devin Booker (21 punktów, 9 asyst), a Grayson Allen, który uzbierał 24 punkty, trafiając 6/12 za trzy. Świetnie zagrał też w pierwszej piątce Royce O’Neale, który przy 20 punktach, 9 zbiórkach i 4 asystach zanotował plus/minus na poziomie +22, zdecydowanie najlepszy w zespole.
Główną przewagą Suns – oprócz mnogości opcji strzeleckich – była jednak gra pod koszem. Lakers zostali zmiażdżeni na deskach aż 34-51, wygrali zaledwie 3 zbiórki w ataku (Suns 14), a głównym tego powodem jest Jusuf Nurkic. Center Suns zdobył 18 punktów i aż 22 zbiórki, z czego 7 w ataku. Do tego dołożył 7 asyst. Pierwsza piątka Suns rozegrała mecz kompletny:
Czasem można mieć pretensje do sędziego ,prawda? Błędy na gwizdku zdarzają się zdecydowanie częściej, niż byśmy tego chcieli. O co jednak pretensje miał tutaj Draymond Green? Gdzie według niego sędzia popełnił błąd? Jak chciał się wybronić z dosłownie objęcia biegnącego Jokicia oburącz?:
Warriors – podobnie jak Lakers – mają ostatnia naprawdę niezłą passę. Wygrali 8 z 10 spotkań i razem z Lakers walczą o to, by nie musieć grać w Play-In. Podobnie jak Lakers, Warriors przegrali dziś swój mecz z czołowym zespołem w swojej konferencji.
Zaczęło się jednak obiecująco. Warriors w połowie drugiej kwarty prowadzili różnicą 16 oczek, a grający z ławki Klay Thompson był niesłychanie gorący. W samej tylko pierwszej kwarcie trafił 4/6 za trzy, zdobywając aż 16 punktów:
Przewaga jednak bardzo szybko stopniała. Jeszcze w drugiej kwarcie Wojownicy przeszli od prowadzenia różnicą 16 oczek do kwarty zakończonej remisem. Zajęło to dosłownie 5 minut. Stało się to w momencie, w którym Steve Kerr dokonał zmiany całej piątki, zdejmując tercet Podziemski-Klay-Wiggins, a wprowadzając z powrotem Curry’ego razem z Garym Paytonem II i Lesterem Quinonesem.
Niestety, Steph Curry nie pomógł dziś swojej ekipie. Zdobył 20 punktów i 4 asysty, ale trafił zaledwie 1/10 rzutów za trzy. Gra z obrońcami tytułu widocznie nie zmotywowała go tak, jak Sabrina Ionescu.
Mecz był już rozstrzygnięty na dobre kilka minut przed końcem. Wiedzieliśmy to po tej sekwencji, w której Jamal Murray trafia po akcji dwójkowej z Jokiciem, a chwile później Jokic wysyła Aarona Gordona nad obręcz:
Draymond Green skończył mecz z 6 stratami, zaledwie 7 punktami i wskaźnikiem plus/minus na poziomie -23. Nie miał dziś najmniejszych szans na choćby spowolnienie Nikoli Jokicia. Lider Nuggets zdobył 32 punkty, 16 zbiórek, 16 asyst i 4 przechwyty i zrobił to wszystko z bardzo charakterystyczną, ociężałą lekkością. Warriors powinni zrobić wszystko, żeby nie trafić na Nuggets w Playoffach, bo nie mają na to odpowiedzi:
W przeciwieństwie do Lakers i Warriors, Clippers nie mają ostatnio najlepszej passy. Przez chwile byli liderami zachodu i mieli bilans niemal identyczny jak całe TOP4, do którego należą też Wolves, Thunder i Nuggets. Dziś tracą już jednak 2,5 meczu do fotela lidera i mają na koncie kilka porażek z przeciwnikami z czołówki zachodu. To dość niepokojące w kontekście nadchodzących wielkimi krokami playoffów.
Dziś pogromcami Clippers okazali się Sacramento Kings, którzy po 3 wygranych z rzędu zajmują już 5. miejsce. To był blowout, a kibice domagali się odpalenia promienia, który włączają na hali w Sacramento, kiedy wygrywają. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mecz odbywa się w Los Angeles. LIGHT THE BEAM!:
Z powodu bólu kolana nie zagrał Paul George, ale należałoby oczekiwać, że nawet bez niego uda się Clippers jakoś zdobywać punkty. James Harden trafił jednak 2/10 za trzy i zagrał na -25. Kawhi Leonard przy grze w obronie był w stanie dodać 20 oczek i nawet 5/9 z dystansu Powella nie pomogło. Clippers oprócz Powella nie rzucali za trzy (3/18 nie licząc rzutów Powella, 1/8 nie licząc pudeł Hardena).
Kings wygrali to bardzo pewnie. Domantas Sabonis pod koszem radził sobie z Ivicą Zubacem, zdobywając 17 punktów, 15 zbiórek i 12 asyst. Zaimponował jednak przede wszystkim De’Aaron Fox, który uzbierał 33 punkty, 6 zbiórek, 7 asyst i 3 przechwyty. Ani Mann, ani Powell nie mieli prawa za nim nadążyć:
Gdyby Giannis Antetokounmpo chciał zagrać w NFL na pozycji quaterbacka, to miałby ku temu jakies predyspozycje:
Milwaukee Bucks łatwo poradzili sobie z Sixers grającymi bez Embiida, a Giannis uzbierał w tym starciu 30 punktów, 12 zbiórek i 9 asyst. Na uwagę zasługuje jednak dobry występ Damiana Lillarda – na jego dobre występy Bucks bardzo liczą. Dziś udało mu się zdobyć 24 punkty, 7 zbiórek i 9 asyst na dobrej skuteczności 8/15 z gry i przy wskaźniku plus/minus na poziomie aż +37:
Oklahoma w derbach młodości konferencji zachodniej nie zostawili większych szans Houston Rockets. Jak zwykle świetny był Shai Gilgeous-Alexander, który zdobył 36 punktów, 5 zbiórek, 7 asyst i 3 przechwyty. Znacznie większym zaskoczeniem był jednak występ Cheta Holmgrena. Debiutant Thunder na tle Alperena Senguna uzbierał aż 29 punktów, 8 zbiórek, 7 asyst (!) i 3 bloki, trafiając 5/8 z dystansu:
Dallas Mavericks znów dostali dobry występ od duetu Luka&Kyrie. Do 29 punktów Irvinga, Doncic dorzucił kolejne 33, ale nie wystarczyło to w starciu z Pacers. Dallas dotrzymywali kroku przez trzy kwarty. W pierwszej połowie Luka zdobył aż 25 ze swoich punktów:
Mecz uciekł jednak Dallas w czwartej kwarcie – Pacers grali zbyt wysokim tempem. Kontrataki, szybka gra i pchanie piłki pod obręcz, gdzie Mavs mają największe braki – to zaowocowało czwartą kwartą wygraną aż 33:10 przez Indianę.
Na tle słabej formacji podkoszowej Mavs, aż 33 punkty i 8 zbiórek zdobył Myles Turner:
another look at his 33-point night 🎥 pic.twitter.com/AWBKxPczVT
— Indiana Pacers (@Pacers) February 26, 2024
Victor Wembanyama po genialnym meczu na 5×5 dziś skromniej. Zdobył „tylko” 22 punkty, 10 zbiórek i 5 bloków w niespełna 27 minut gry:
Spurs byli jednak bez szans w starciu z Jazz. Niestety, cegiełkę dorzucił do tego Jeremy Sochan, trafiając 0/5 z gry na zaledwie 1 punkt, 4 zbiórki i 3 asysty.
Jazz do sukcesu poprowadził Lauri Markkanen, który zdobył 26 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty, trafiając 5/8 za trzy. Okazuje się, że to jego już 11. z rzędu mecz na przynajmniej 5 trafień z dystansu:
Chicago Bulls poradzili sobie z New Orleans Pelicans. Zabrakło CJ’a McColluma i Jose Alvarado, bez których w Nowym Orleanie brakuje nominalnego rozgrywającego. Pelicans w ogóle mieli tym razem krótką rotację z tylko czwórką rezerwowych (którzy, na marginesie, rozegrali słabe minuty). Aż 11 asyst rozdał pierwszy playmaker Pelicans Zion Williamson, ale to nie jest to samo, co nominalny rozgrywający. Na obwodzie zagrał świetny defensywnie duet Murphy-Jones, ale ktoś musi kozłować w ataku pozycyjnym. Chciał robić to Brandon Ingram, ale 9 strat na jego koncie skądś się wzięło niestety.
Bulls do wygranej nad osłabionymi Pelicans poprowadizł tercet DeRozan-Vucevic-Dosunmu. Panowie zdobyli kolejno 24, 22 i 21 punktów:
Jordan Poole, przesunięty na ławkę w Washington WIzards, chciał dziś coś udowodnić. Prawie mu się to udało. Na przełomie 3. i 4. kwarty Wizards szybko odrobili stratę 10 oczek, wychodząc na kilku-punktowe prowadzenie. Tę krótką, ostatecznie nieudaną pogoń, prowadził właśnie Poole – autor 31 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst:
Ostatecznie Wizards jednak nie wygrali z Cavs. Nie pomógł im fakt, że już w pierwszej kwarcie z gry wyleciał Bilal Coulibaly po tym dość groźnie wyglądającym upadku:
Wizards dostali punkty od Poole’a i Kuzmy, ale pod koszem dalej nie istnieją. Stąd najlepszymi strzelcami Cavs w tym meczu byli Evan Mobley i Jarrett Allen, Ten ostatni do 22 punktów i 12 zbiórek dorzucił jeszcze 5 asyst:
Atlanta Hawks wyszli zwycięsko ze starcia z Orlando Magic grającymi bez swojego lidera, Paolo Banchero (jest chory). Hawks grają z kolei bez Trae Younga, który musi poddać się operacji. Pod jego nieobecność świetnie wypadł jednak Dejounte Murray, zdobywając 25 punktów, 9 zbiórek i 11 asyst:
Charlotte Hornets znów górą. To już ich 4. zwycięstwo w 6 ostatnich meczach. Rywal nie był co prawda wymagający – to tylko Blazers trafiający 3/32 za trzy przez cały mecz. Hornets nie byli o wiele lepsi ze swoim 7/24, ale wygrana to wygrana. Decydująca okazała się postawa Nicks Richardsa pod koszem, który przeciwko Deandre Aytonowi zdobył 21 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki: