Wyniki NBA: Dogrywka Spurs z Raptors, kapitalny LaMelo Ball, Biyombo ratuje Memphis!
Bycie zawodowym koszykarzem na poziomie NBA to spełnienie marzeń wielu dzieciaków. Droga do tego celu prowadzi jednak przez masę wyrzeczeń, a nawet kiedy już tam jesteś, musisz czasem znieść drobne upokorzenia. Zwłaszcza, kiedy najbardziej utalentowany dzieciak jakiego widziano od lat jest od ciebie o wyższy o głowę i jeszcze trochę:
TOR – SAS – 123:116 [OT]
PHX – DET – 120:106
GSW – CLE – 104:115
CHA – DAL – 118:124
MEM – POR – 112:100
San Antonio grało mecz. Grało go przez zdecydowaną większość jego czasu tak, że kibice mogli być pewni zwycięstwa. Od połowy drugiej kwarty a do końca trzeciej przewaga Spurs oscylowała w okolicach 20 punktów i nie wydawało się, żeby coś miało się zmienić. Zwłaszcza, że Raptors byli naprawdę fatalni. Zdobyli 13 punktów w całej drugiej kwarcie. W pierwszej połowie trafili tylko 31% rzutów z gry.
A jednak, odbili.
Raptors ruszyli w pogoń, którą ułatwiły dwa czynniki. Raz, że młodzi Spurs nie byli w stanie utrzymać intensywności przez pełne 48 minut. Dwa, że Scottie Barnes. Lider Raptors w samej czwartej kwarcie zdobył 17 punktów, miał plus/minus na poziomie +17, trafił 6/8 z gry. Dominował i dzięki pokazanemu już wyżej OG Anunoby’emu udało się doprowadzić do dogrywki:
W dogrywce Raptors nie dali już Spurs za dużo tlenu. Scottie Barnes był doskonały, jak jest doskonały na starcie tego sezonu. Jeden z niewielu jasnych punktów Raptors na przełomie października i listopada 2023. No, może obok nieźle radzącego sobie w nowym klubie Dennisa Schroedera. Barnes przeciwko młodym Spurs trafił 5/10 za trzy (jest coraz lepszym strzelcem!), zdobywając 30 punktów, 11 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty i 3 bloki. Dominacja:
Jeremy Sochan grał i znów był to występ słodko-gorzki. W defensywie był dobry, potrafi to robić. Gorzej w ofensywie. Skromne 2/8 z gry, 4 punkty, ale też 4 zbiórki, 5 asyst i 3 przechwyty. Znamienne, że Tre Jones z ławki gra więcej minut niż Jeremy. Spurs z Tre Jonesem na jedynce – z bardziej klasycznym rozgrywającym – wyglądają po prostu lepiej (w ataku), a Wembanyama dostaje wtedy częściej piłkę, dostaje ją w lepszych miejscach.
Daily Victor Wembanyama: 20 punktów, 9 zbiórek, 4 asysty i 5 bloków. Po prostu.
Charlotte Hornets mogli doprowadzić do dogrywki w starciu z Dallas Mavericks. Mogli, mieli szansę – niestety przespali ją. Niemalże dosłownie:
Naprawdę szkoda świetnego meczu LaMelo Balla. Gordon Hayward i PJ Washington dostarczyli po 20 punktów, a LaMelo prowadził ten mecz z dorobkiem 30 punktów, 10 zbiórek i 13 asyst. Do tego dobry mecz młodego Marka Williamsa, który po cichu zrobił wielki postęp (19 punktów, 10 zbiórek, 8/8 z gry), a poza tym trochę pusto. Brandon Miller dał 0/5 za trzy, Theo Maledon przez 20 minut z ławki 1/6 za trzy. Mało wsparcia.
Zdecydowanie większe wsparcie dostaje na starcie sezonu Luka Doncic. Wsparcie nie tyle w postaci drugiego All-Stara Kyrie Irvinga, ale wsparcie kolektywne. 18 punktów i 10 asyst rozgrywającego Irvinga to jedno, ale znów świetny Dereck Lively na środku (15 punktów, 14 zbiórek, 7/9 z gry), 4/5 za trzy Granta Williamsa z pozycji numer cztery, dobre minuty rezerwowych… Ku zaskoczeniu mojemu, ale chyba nie tylko, Mavs na starcie sezonu wyglądają bardzo sensownie.
A, no i Luka Doncic – dziś 23 punkty, 12 zbiórek i 9 asyst:
Killian Hayes… Chłopaku… Kogo ty chciałeś nabrać:
Hayes miał prawo się poczuć, bo choć niespecjalnie na to zasługuje, trener Monty Williams konsekwentnie stawia na niego w pierwszej piątce i daje mu duże minuty – dziś 34. No a jest komu o te minuty rywalizować – jest Jaden Ivey (akurat dziś nie grał z powodu choroby), jest znacznie lepiej rzucający Joe Harris – lepiej pasujący do Cade’a Cunninghama.
Cade Cunningham zaczął bowiem sezon naprawdę z wysokiego C. Dziś dostarczył 26 punktów, 3 zbiórki i 6 asyst – dobre, obfite liczby, co staje się powoli standardem w jego przypadku. Wciąż ma jednak wokół siebie zbyt słaby zespół, żeby wygrać z osamotnionym Kevinem Durantem.
KD znów bez Devina Bookera, znów bez Bradley’a Beala. Wie, że musi szarpać i robi to. Dziś 41 punktów, 4 zbiórki, 5 asyst i 2 bloki:
Nosił wilk razy kilka, kto pod kim dołki kopie (ha), proszę sobie samemu dobrać przysłowie:
Golden State Warriors prowadzili z Cleveland Cavaliers wyrównane starcie przez kwartę i trochę. W połowie drugiej kwarty Cavs uciekli na kilkanaście punktów i tak już zostało. W końcu oglądamy Cavs w pełnej okazałości. Wrócił Jarrett Allen, który razem z Evanem Mobley’em zdominował rywali na deskach (o 10 zbiórek więcej niż Warriors), oraz przede wszystkim wrócił Darius Garland. Lekka rdza była, bo tylko jednak 0/5 za trzy, ALE: 12/13 z linii rzutów wolnych. Wchodził w pomalowane, wymuszał faule, kończył na kontakcie. Brakowało tego:
Stephen Curry robił co mógł (7/12 za trzy, 28 punktów), ale reszta nie radziła sobie z fizycznością rywali. Poza jednym gościem, który bardzo po cichu, gdzieś pod trzema warstwami NBA, robi furorę wśród geeków. Debiutant Warriors, Trayce Jackson-Davis. Dziś zagrał 11 minut, zdobył 5 punktów, 4 zbiórki asystę, przechwyt i blok, ale… Miał najlepszy w drużynie plus/minus na poziomie +8, co w tych minutach gry jest świetnym wynikiem. Bardzo dobrze czuje grę ten chłopak:
Memphis Grizzlies wygrali mecz, uwaga! Memphis Grizzlies wygrali mecz! Musieli w końcu wygrać. Gdyby nie udało się to dziś, z Blazers, to zaczęłyby się chyba poważne pytania. A przecież mogło być różnie. Na początku czwartej kwarty to Portland prowadziło różnicą 12 oczek. To jednak w czwartej kwarcie Desmond Bane zdobył 13 ze swoich 30 punktów i dogonił:
Desmond Bane zagrał świetnie na 30 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst. Jaren Jackson Jr. też był bardzo dobry – dziś 27 punktów i 7 zbiórek. Ważny jest jednak „czynnik X”, żeby nie zostać pozwanym przez program X-Factor. Bismack Biyombo przyszedł ratować Grizzlies przy kontuzji Adamsa, Clarke’a i Aldamy i wygląda na to, że mu się to uda. W debiucie dał 8 punktów (3/6 z gry), 11 zbiórek (aż 5 w ataku), 4 asysty (!!!) i 3 bloki. Tego im było trzeba: