Wyniki NBA: 14 meczów 1 nocy! Warriors lepsi niż Lakers, 51 Edwardsa, fatalni Suns!
14 meczów jednej nocy. Wy już dobrze wiecie co ja o tym myślę, no ale cóż, będę się powtarzał: To jest nieludzka dawka. Jeśli mi, jako kibicowi NBA marzy się jakaś zmiana, to byłoby to ustandaryzowanie i poluzowanie terminarza, żeby można było spokojnie prześledzić wszystkie mecze. Jak być na bieżąco, kiedy jednej nocy gra 28 z 30 ekip ligi? (Możesz czytać ten portal, to jest jakieś rozwiązanie).
Jedynymi szczęściarzami którzy nie wyszli wczoraj na parkiet byli Cavaliers i Nets. Reszta pląsała wesoło w tym tornadzie koszykówki upchniętym w kilku nocnych godzinach.
Andre Drummond to aż za wesoło:
No ale mógł pomyśleć, że to do niego.
IND – TOR – 140:123
DET – PHI – 102:120
DAL – CHA – 130:104
BOS – MIL – 91:104
MIA – ATL – 117:111 [2OT]
SAC – OKC – 105:112
WAS – MIN – 121:130
SAS – MEM – 102:87
ORL – HOU – 106:118
NYK – CHI – 128:117
DEN – UTA – 111:95
NOP – POR – 110:100
LAC – PHX – 105:92
GSW – LAL – 134:120
Chicago Bulls nawet z tak zmotywowanym Andre Drummondem nie poradzili sobie przeciwko Knicks, dla których kolejny kapitalny występ zanotował Jalen Brunson. Dziś na jego koncie pojawiło się 45 punktów, 3 zbiórki i 8 asyst przy naprawdę dobrej skuteczności 13/24 z gry (54,2%), w tym 7/12 za trzy. Jego występ i tak nie był wydarzeniem nocy, bo nic nie ma prawa nim w pełni być, kiedy dzieje się TAK DUŻO.
Blisko bycia wydarzeniem nocy jest kontuzja Giannisa Antetokounmpo. Zdarzenie niestety negatywne i mocno przysłaniające bardzo dla Bucks pozytywny wynik meczu z Celtics. Jest to duża niespodzianka, biorąc pod uwagę ostatnią passę 4 porażek Milwaukee, w tym z Wizards i Grizzlies. No i biorąc pod uwagę, że od końcówki trzeciej kwarty nie było z nimi Giannisa:
Lider Bucks przejdzie badanie MRI i wtedy dowiemy się czegoś więcej. Może to być niegroźne nadwyrężenie łydki, czyli nic poważnego. Nawet w przypadku jakiegoś (miejmy nadzieję) bardzo delikatnego urazu, przerwa trwająca kilka tygodni oznacza dla Bucks brak Giannisa w pierwszej rundzie Playoffs. To może być niebezpieczne. Czy to będą Heat, czy Sixers, czy Pacers – rywala w pierwszej rundzie nie można lekceważyć. Widziałem na Twitterze „proroczą” opinię, że właśnie zobaczyliśmy przyszłą wymówkę trenera Riversa.
Boston Celtics na mecz z Bucks stawił się bez Kristapsa Porzingisa (ścięgno udowe) i Ala Horforda (palec u nogi) no i co tu dużo mówić – braki pod koszem były widoczne. W pierwszym składzie wyszedł Xavier Tillman, sporo pograł Luke Kornet, a trochę było nawet small-ballu. To nie jest rotacja skrojona pod obronę obręczy. Celtics wyszli podkoszowymi agresywniej w obronie, ale nie zrobili tego wystarczająco sprawnie i zostawili Bucks miejsce na 53% trafień z gry.
Fizyczność była w tym meczu po stronie Bucks. Celtics oddali przez 48 minut okrągłe 0 (słownie: zero) rzutów wolnych. Jak to jest w ogóle możliwe? Bucks też trafili oszałamiające 1/2 z rzutów wolnych.
Podczas gdy Jrue Holiday przez cały mecz patrzył prosto w oczy Damiana Lillarda zatrzymując go na 11 rzutach z gry, ciężar na swoje barki wziął – uwaga – Pat Beverley. Defensywny weteran trafił 8/13 z gry na najlepsze w drużynie 20 punktów, podczas gdy po 15 dorzucali Lopez, Portis z ławki i Giannis przed kontuzją:
Timberwolves utrzymują się na szczycie konferencji zachodniej ex aequo z Nuggets, co podtrzymali dzisiejszym zwycięstwem z Wizards. Niby formalność, ale czasem warto nawet po najbardziej oczywistym zdaniu postawić wykrzyknik. W roli znaku interpunkcyjnego najlepszy (?) w karierze mecz Anthony’ego Edwardsa na 51 punktów, 6 zbiórek i 7 asyst:
Po meczu Ant mówił, że urodziny miał asystent trenera i ten występ był dla niego. Naprawdę pocieszny chłopak z tego Edwardsa – fajnie, że mamy wśród gwiazd NBA trochę takiego charakteru, innego niż pełna powaga i skromne pracusie:
Wczoraj był słoneczny dzień, ale dziś od rana pochmurnie. Można powiedzieć, że nie jest to najlepszy początek dnia w wykonaniu słońca.
Rany, ale karkołomnie. Phoenix Suns zaczęli mecz z Los Angeles Clippers FATALNIE.
Już w pierwszej kwarcie Suns przegrywali różnicą 30 punktów, a Booker, Durant i Beal trafili przez pierwsze 12 minut 0/12 z gry. Przez całą pierwszą połowę liderzy Suns złożyli się na 4/25 z gry i 14 punktów. Cała drużyna trafiła w tym czasie 1/9 za trzy.
Clippers w tym czasie robili swoje i to pomimo nieobecności nie tylko Kawhi Leonarda, ale tym razem też Jamesa Hardena, który zmaga się z urazem stopy. Suns z kolei nie dość, że w kompletnej indolencji strzeleckiej, to jeszcze zagrali bez Jusufa Nurkicia (uraz kostki) i mieli duże kłopoty pod koszem.
Ostatecznie wynik nie jest aż tak wysoki na korzyść Clippers, bo w drugiej połowie Durant i Beal jednak się obudzili – w przeciwieństwie do Devina Bookera, który spotkanie zakończył ze skutecznością 1/11 z gry. Durant i Beal obudzili się do tego stopnia, że w czwartej kwarcie przewaga spadła do jednocyfrowej wartości i można było myśleć o wielkim comebacku.
Clippers jednak zrobili swoje i utrzymali wynik na wodzy. Oprócz Paula George’a, który od kilku meczów skutecznie bierze ofensywę Clippers na barki (dziś 23 punkty), świetny występ w pierwszej piątce zanotował Russell Westbrook. Na jego konto wpadło kolejne triple-double z 16 punktów, 15 zbiórek i 15 asyst:
Piękny highlight, po prostu:
GP2 got UP for this denial 😱🚫 https://t.co/dLFbzbsyvR pic.twitter.com/qxAfxn62p9
— NBA (@NBA) April 10, 2024
Starcie Warriors z Lakers było jednym z ważniejszych tej nocy, bo to prawdopodobnie będą rywale w turnieju Play-In. Na ile jednak wyznacznikiem jest mecz bez Anthony’ego Davisa? Czy można wyciągać z niego jakieś wnioski?
Nieobecność jednego z liderów zaburza nieco obraz, jak inna anomalia: Draymond Green trafiający 5/7 za trzy:
Tylko po tym meczu jego średnia z dystansu podskoczyła z 35,6% do 37,7%.
Co tu dużo mówić – pierwsza piątka z Russellem, Reavesem i Hachimurą na pozycjach 1-3 to nie jest defensywne rozwiązanie, które powstrzymałoby Warriors od rzucania trójek. No i nie powstrzymało – Warriors trafili aż 26/41 (63,45!), z czego perfekcyjne 6/6 trafił Curry (23 punkty 8 asyst), a 5/10 dorzucił świetny ostatnio Klay (27 punktów):
LeBron James robił co mógł – zdobył 33 punkty, 7 zbiórek i 11 asyst, ale to było za mało. Chyba nie napawa go to optymizmem przed kluczową fazą sezonu:
Dobrze, że wrócił niedawno Tyler Herro, bo bez niego nie byłoby dziś tego wymęczonego zwycięstwa Heat po dwóch dogrywkach z Hawks. Ta wygrana sprawia, że Miami wciąż jest w grze o uniknięcie Play-In.
Herro przez prawie 48 minut na parkiecie (naprawdę wrócił do zdrowia) zdobył 33 punkty, 5 zbiórek i 4 asysty:
Przy kontuzjach Malika Monka i Kevina Huertera ktoś musi przejąć ich rzuty. No więc De’Aaron Fox – któremu OKC zostawiali sporo miejsca – trafił 7/17 za trzy, podczas gdy towarzyszący mu w pierwszej piątce Keon Ellis aż 8/15 za trzy:
Thunder jednak udało się to przetrwać – głównie dzięki wracającemu w końcu do gry Shai Gilgeous-Alexandrowi, który 20 razy dostawał się na linię rzutów wolnych, zdobywając 40 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty:
Nie mogli się chłopaki zdecydować kto rzuca loba do kogo:
Houston Rockets wykorzystali nieobecność po stronie Magic kontuzjowanego Franza Wagnera i urwali zwycięstwo zespołowi z topki wschodu. Magic spadają tym samym na 4. miejsce za New York Knicks i chyba jednak nie dogonią już Bucks.
Fred VanVleet rozegrał swój najlepszy mecz sezonu, zdobywając 37 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst:
To, że San Antonio Spurs ograli Grizzlies nie ma na tym etapie sezonu żadnego znaczenia. Znaczenie ma kręcący highlighty Victor Wembanyama. Dziś „tylko” 18 punktów, 7 zbiórek, 6 asyst i 7 bloków, ale za to jaki piękny Shamgod:
Tu z kolei Victor sam zatrzymujący kontratak trzech rywali. Potwór:
Dallas Mavericks wysoko ograli Hornets, a szefem tego przedsięwzięcia był oczywiście Luka Doncic, zbierając po drodze sowite triple-double na 39 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst:
Denver Nuggets łatwo ograli tankujących Jazz, a po 28 punktów dla obrońców tytułu zdobyli liderzy; Jamal Murray i Nikola Jokic:
Joel Embiid się rozkręca. Dziś młody Jalen Duren nie miał przeciwko niemu nic do powiedzenia. JoJo uzbierał 37 punktów, 11 zbiórek i 8 asyst, a Sixers łatwo ograli Pistons:
Indiana Pacers, bez dużych zaskoczeń, byli tej nocy lepsi od Toronto Raptors. Do wygranej poprowadził ich Tyrese Haliburton i jego 30 punktów:
the road to 30 🎥 pic.twitter.com/uW7YcRZ7Na
— Indiana Pacers (@Pacers) April 10, 2024
New Orleans Pelicans pokonali Portland Trail Blazers, a ich najlepszym strzelcem był Trey Murphy z dorobkiem 31 punktów: